Za rower grozi mu 10 lat więzienia
Mieszkańcowi Łomży tak podobał się rower sąsiada, że po jego śmierci, postanowił go przygarnąć. Na jego nieszczęście, jednoślad chciała wziąć córka zmarłego, która o zajściu powiadomiła policję.
Styks, czyli mitologiczną rzekę do Hadesu, dusza zmarłej osoby musiała pokonać łodzią. Z tego też powodu starożytni Grecy wsuwali pod język jakiś pieniążek, by zmarły mógł opłacić Charona, mitologicznego przewoźnika. Rower zatem był niepotrzebny.
Pewien 55-latek z Łomży, być może dobrze znający mitologię grecką uznał, że po śmierci rower sąsiadowi nie będzie potrzebny. Przepiłował kłódkę, wziął jednoślada i założył w to miejsce swoją. Do wczoraj wszystko było w porządku. W czwartek 27 lipca na policję zgłosiła się córka zmarłego, która przyjechała do Łomży zrobić porządki w mieszkaniu ojca. Klucz, który miała do piwnicy nie pasował do zamontowanej tam kłódki. Po otwarciu przez ślusarza w piwnicy nie znalazła oczekiwanego roweru. Rower znalazł się, ale u sąsiada.
- Owszem rower jest u niego, ponieważ pożyczył go od sąsiada, czyli ojca – tłumaczył policjantom, z którymi przyszła córka. Kiedy – pytali mundurowi? W maju – odpowiadał uprzejmie sąsiad.
Sęk w tym, że ojciec kobiety zmarł w lutym. Ostatecznie 55-latek przyznał się, że szlifierką przeciął kłódkę i zabrał rower, a następnie zamocował nowe zamknięcie.
Nie potrafił policjantom i córce zmarłego wytłumaczyć swojego zachowania. Stwierdził jedynie, że sąsiadowi rower już się raczej nie przyda.
Teraz za kradzież z włamaniem roweru o wartości 2 tys. zł, zgodnie z kodeksem karnym, grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.