Pomagać trzeba umieć
Stres, szybkie pakowanie i nocną przeprowadzkę zafundowano uchodźcom ukraińskim, których zakwaterowano w niektórych łomżyńskich ośrodkach. To skutek zmian stawek za pobyt w obiektach. Jak się dowiadujemy, wojewoda jednostronnie zmienił warunki umowy, co zdaniem przedsiębiorców nie jest w stanie pokryć wszystkich kosztów.
We środę do pensjonatów i hoteli, które stały się miejscem schronienia dla uciekających przed wojną ukraińskich głównie kobiet i dzieci, spłynęła informacja o zmianie stawek zwrotu kosztów za osobę. Na początku marca obiekty te podpisywały z prezydentem miasta umowy na „Udostępnienie nieruchomości... z przeznaczeniem na miejsce do doraźnego zakwaterowania ludności uchodźczej z terenu Ukrainy”. Finansowanie zapewniał wojewoda podlaski, a dobowy koszt utrzymania jednej osoby wyceniono na 125 zł brutto. Takie umowy podpisało 8 obiektów prywatnych i miejskich w Łomży. Do tych miejsc zaczęli napływać uchodźcy. Niektórych przywożono w autobusach, inni trafiali pojedynczo. Do jednego z takich obiektów trafiła z dworca kobieta z pięcioletnim dzieckiem. Przerażona, zamknięta w sobie, dopiero po 3 dniach mieszkania w spokoju zaczęła odzywać się do innych Ukraińców. Dla innej nocleg w Łomży był 13. jaki znalazła. Wojna wybuchła 24 lutego o godz 5. rano, a bomby na niej podwórku wybuchały już 10 minut później. Wrzuciła więc w reklamówkę co mogła i ruszyła na zachód. Takich historii jest więcej. W innym obiekcie mieszkała grupa dzieci, które przyjechały tu staraniem Wspólnoty Polskiej.
Umowy
Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, akcja zmian umów zaczęła się w środę (23.03), po spotkaniu onlinowym wojewody z samorządowcami. Aneksy przygotowano już z datą 18. marca i zamiast 125 zł pobyt wyceniono na 70 zł brutto. Nagła obniżka o ponad połowę wyceny spotkała się ze zdziwieniem zarządzających obiektami, a następnie z prośbą do miasta Łomży, o zapewnienie uchodźcom miejsca.
Już w środę do godz. 23 około 20 Ukraińców przewożono między obiektami. W czwartek ponad 40 osób, głównie dzieci, musiało opuścić łomżyński hotel. To wszystko w pośpiechu, ale też ze wdzięcznością tych osób, za schronienie. Świadczą o tym kartki ze słowem „Dziękuję” trzymane przez dzieci w szybie autobusu MPK.
To nie koniec perypetii. Kolejne obiekty przygotowują się do „eksmisji” uchodźców. Miejsc o ludzkim standardzie zaczyna brakować. Wśród potencjalnych nowych lokalizacji wymienia się stary budynek WOPITU, z którego instytucja wyprowadziła się ponad rok temu. Od osób tam bywających dowiedzieliśmy się o grzybie, ciasnocie i problemach z łazienkami. Lata 80-te ubiegłego wieku. Potencjalnie mają tam trafić kobiety w ciąży i dzieci. Osoba poproszona o ocenę, jak sobie takie ewentualne zakwaterowanie wyobraża, odpowiedziała, że nie wyobraża.
Pomaganie jest sztuką
Janina Ochojska, prezes Fundacji Polska Akcja Humanitarna w Rzeczpospolitej, przed 14-ty laty mówiła, że „Pomaganie jest sztuką i wymaga wiedzy”. „Trzeba umieć pomagać tak, by nikogo nie upokorzyć i dawać właśnie to, czego inni potrzebują”.
Jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę wielokrotnie rządzący szacowali napływ uchodźców na poziomie nawet 5 mln. Nastała inwazja i do pierwszej pomocy uchodźcom rzucili się zwykli ludzie. Był weekend, więc administracja państwowa nie pracowała. Pospolite ruszenie wolontariuszy sprawiło, że Polska sprostała zadaniu. Entuzjazm jest ważny, ale nie wyczerpuje zadania i nie zastąpi systemowej pomocy. Fakt, że pierwsze umowy z podmiotami, jak czytamy w BIP-ie, podpisano dopiero po tygodniu dowodzi, że nie byliśmy gotowi. Ponoć podczas podpisywania umów z właścicielami obiektów określano czas świadczenia usług na poziomie miesiąca. Właśnie kończy się ten okres. Na dziś szacuje się, że w Polsce liczba uchodźców przekroczyła 2 mln osób. Pojawiają się problemy strukturalne. Hotele czy pensjonaty szykują się na sezon, więc nie jest dla nich opłacalne zamrażanie zasobów dla uchodźców. W punktach pomocy humanitarnej zaczyna brakować pomocy. Od czasu do czasu ktoś przyniesie jakieś dary, a końca konfliktu nie widać. To zadanie długoterminowe, a nie tylko poryw serca.
„To parodia nie pomoc” - mówi jedna z osób zaangażowanych w pomoc. Wszystko opiera się właściwie na dobrym sercu, nie na systemie. Tu wszyscy podkreślają ogromne zaangażowanie osób które jeżdżą, wolontariuszy pomagających w codziennych potrzebach. Szczególne podziękowania należą się pracownikom łomżyńskiego Ratusza, ale i innych samorządów, którzy wielokrotnie po godzinach i za prywatne pieniądze jeżdżą i starają się tym osobom pomóc. To praca, a właściwie jak wolontariat.
Ci, którzy prywatnie dali schronienie Ukraińcom, mogą liczyć od państwa na 40 zł na osobę. Ma to być rekompensata za wyżywiene i mieszkanie.