Żyjemy wśród wilków
- Foliowałem bele, było około godz. 20. i zauważyłem, jak wychodzi jakieś zwierzę z lasu. Na początek pomyślałem, że pies, ale za duży - opowiada Mieczysław Kaliściak, rolnik z Rybna o spotkaniu z wilkiem we wtorkowy wieczór.
- Spotkania będą częstsze bo jest ich więcej – wyjaśnia Mariusz Sachmaciński, dyrektor Parku Krajobrazowego Doliny Narwi i miłośnik przyrody - Na terenie ŁPKDN raz, dwa razy w tygodniu widuje się gdzieś je w terenie. Migrują i przemieszczają się w zależności od pory roku.
Brzmi to, jakby wilki były powszechne w okolicy, ale czy tak jest? - Ślady wiosną widziałem – mówi Robert Bałdyga, znany fotograf i pasjonat przyrody – ludzie też mówili, że koło Rybna widzieli, ale ja nie widziałem. Wilki fotografowałem w Czerwonym Borze czy na Carskim trakcie – informuje.
- Od lat 80-tych w okolicy Łomży wilki żyją w Czerwonym Borze – przypomina Sachmaciński – także w okolicach Zbójnej czy w kotlinie Biebrzy. Szukają odosobnienia, a to mogą znaleźć w lasach, na bagnach i od presji człowieka zależy, gdzie mogą się ukryć – wyjaśnia.
Wataha wilków może być od 2 do 7 osobników, do życia potrzebuje średnio 3,5 tys. ha. do 5 tys. ha. terytorium, większe nawet 10 tys. ha. Blisko Łomży, w Olszynie Pniewskiej od kilku lat żyje na stałe stado z 6 -7 osobnikami.
- Na przełomie kwietnia - maja – zauważa dyrektor Sachmaciński - coś musiało się stać (w Olszynie Pniewskiej dop. red.). Coś zachwiało równowagę w stadzie. Było wycie, walka o dominację. Obserwowaliśmy to w Parku, mamy nagrania.
Co je tu sprowadza? Zdaniem dyrektora Sachmacińskiego bogate zasoby przyrodnicze w Dolinie i okolicy, różnorodność gatunkowa i dobre zarządzanie terenami. Miejsce bardzo przyjazne i dlatego też tu się rozmnażają. Po pożarze w Biebrzańskim Parku Narodowym dyrektor Sachmaciński naliczył w krótkim czasie 4 nowe watahy, ale - zauważa - po miesiącu wróciły skąd przyszły.
Przy okazji rozmowy o wilkach dyrektor Sachmaciński przypomniał swoje pierwsze w terenie spotknaie. - Mój pierwszy kontakt – wspomina - był w 2009 roku. Widziałem na własne oczy dwa wygrzewające się wilki. Te zwierzęta jak są mokre nie wchodzą do nory. Muszą się wysuszyć, i wtedy je oglądałem pierwszy raz na żywo, choć wcześniej widziałem tylko ślady.
Historia chłopca sprzed 12 lat przypomina, że drogi człowieka i wilka często się przecinają. Obie strony z reguły unikają siebie, ale... w 2008 roku – wspomina Mariusz Sachmaciński - pewien chłopiec z miejscowości Lisno, nad Narwią niedaleko Uroczyska Kościółek znalazł szczeniaka. Pies trochę inny, duży, rósł szybko i bojaźliwy. Chował się. Bywał agresywny a tolerował tylko matkę, która dawała mu jeść i właściciela. W 7 miesiącu zagryzł parę psów we wsi. Nie wiedzieli co z nim. Często rano na próg przynosił zające, kury, nawet sarny. Chłopiec chodził z nim po łąkach. Pies był agresywny, często atakował samochody. Wówczas obowiązywało prawo, że agresywne zwierzęta domowe myśliwy mógł zastrzelić i tak zginęło zwierzę. Potem okazało się, że to nie był pies a wilk, a wilka – powiada Sachmaciśnki - można oswoić dopiero w 7 pokoleniu.
Zdjęcia wilków z Czerwonego Boru wykonał Robert Bałdyga