Kto będzie dbał o polski interes?
Pięcioro z dziesiątki kandydatów listy Prawo i Sprawiedliwość zjawiło się w Łomży na konwencji wyborczej przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Byli dwaj najpoważniejsi rywale: pierwszy na liście obecny europoseł prof. Karol Karski i startujący z drugiego miejsca Krzysztof Jurgiel, były minister rolnictwa i były szef wojewódzkich struktur partii. Do Łomży przyjechał także wystawiony na 8. miejscu Tadeusz Cymański, gdański poseł i były europoseł, który zapewne chciałby pokrzyżować szyki „1” i „2”. I choć wszyscy zapewniali, że są jedną drużyną, dało się odczuć, że rywalizują nie tylko z politycznym przeciwnikiem.
Konwencja odbyła się w Centrum Katolickim przy parafii Krzyża Świętego. Przyszło około 50 osób, w zdecydowanej większości działacze i sympatycy PiS. Na sali była poseł Bernadeta Krynicka, starosta Lech Szabłowski, kilkoro miejskich radnych z PiS i m.in. Agnieszka Muzyk, była kandydatka PiS na prezydenta miasta. Z 10-osobowej listy PiS, w okręgu obejmującym województwa podlaskie i warmińsko-mazurskie, na spotkanie dotarło 5 osób: Karol Karski (1), Krzysztof Jurgiel (2), Joanna Karpowicz (5), Tadeusz Cymański (8) i Romuald Łanczkowski (10). Spotkanie rozpoczął poseł Lech Kołakowski, a prowadził je i prezentował kandydatów poseł Dariusz Piontkowski, który jako „pełnomocnik” kieruje od kilku miesięcy strukturami partii w województwie. Mówił, że wybory te z punktu widzenia przeciętnego Polaka są odległe, ale mają ogromne znacznie, bo większość stanowionego w Polsce prawa jest implementowana z prawa unijnego. Piontkowski podkreślał, że w tych wyborach ma być wybrany ten, „kto będzie dbał o polski interes”. - Nie sam, lecz w drużynie – dodawał. Przedstawiając kandydatów z listy PiS przekonywał, że to najlepsza drużyna, doświadczonych ludzi z każdej dziedziny życia.
Jako pierwszy z kandydatów mówił lider listy, prof. Karol Karski. Jest europosłem z „naszego” okręgu od pięciu lat. Opowiadał długo o doświadczeniu w polityce – był posłem na Sejm, wiceministrem MZS, jest członkiem Komitetu Politycznego PiS, oraz pracy w PE. - Jestem jednym z 20 członków prezydium Parlamentu Europejskiego, a nie jednym z 751 europosłów – mówił i przekonywał, że dlatego może więcej tam osiągnąć.
Karski opowiadał, że był m.in. współautorem rezolucji PE żądających zrównania dopłat dla rolników w całej Unii i przekonywał, że w zasadzie jest to już załatwione. Mówił, że był autorem interpelacji, która doprowadziła do tego, że produkty np. proszek do prania, w całej Europie mają być takiej samej jakości. Opowiadał m.in. jak, wraz z inną europoseł, doprowadził do zmiany niekorzystnych propozycji regulacji prawnych, które spowodować miały zredukowanie stad o 40% bydła i 12% świń hodowanych w Polsce. - To nie tak, że oni to chcieli zrobić specjalnie – mówił, tłumacząc, że proponowane zmiany inny europosłowie przyjęli bez sprzeciwu. - Trzeba się orientować i umieć wytłumaczyć w znanym tam powszechnie języku – dodawał.
Karol Karski chwalił się także, że wraz z europosłem Porębą doprowadzili do wpisania Via Carpatia na listę europejskich korytarzy transportowych, co zapewni jej unijne finansowanie, oraz że z posłem Lechem Kołakowskim działał, „w zasadzie zostało to już zdecydowane” – mówił – na rzecz wyznaczenia szprychy kolejowej Centralnego Portu Komunikacyjnego z Warszawy na Mazury przez Łomżę.
- Wydaje mi się, że dobrze wywiązywałem się ze swoich obowiązków. Jest mi miło, że prezes Jarosław Kaczyński postawił mnie na czele listy Prawa i Sprawiedliwości – podsumowywał swoje wystąpienie.
Krzysztof Jurgiel, były minister rolnictwa (w latach 2005-2006 oraz 2015-2018), w Parlamencie Europejskim chciałby pracować w tym obszarze. Odnośnie możliwości zrównania dopłat bezpośrednich w całej Unii nie jest takim optymistą jak Karski.
- Dziś na stole mamy 83% średniej europejskiej. (...) Nie wierzę w to, aby Francja i Niemcy zgodzili się na to, żeby dopłaty w całej Unii były równe – mówił Jurgiel podkreślając, że jeśli uda się dorównać dopłaty dla polskich rolników do średniej unijnej to będzie sukces.
Będąc w PE Jurgiel chciałby także zawalczyć o to, aby środki na Politykę Spójności były jak największe (propozycja dla Polski jest o 15% mniejsza), oraz aby nadal realizowany był z funduszy unijnych Program Rozwoju Polski Wschodniej.
Podkreślał także, że najważniejsze decyzje w Unii Europejskiej, choćby o przebiegu korytarzy transportowych, podejmują rządy państw, a nie europosłowie Parlamentu Europejskiego. Mówił także, że gdy był ministrem rolnictwa rząd Polski zwiększył o 30 miliardów złotych wydatki funduszu drogowego, co umożliwia budowę Via Baltica (przez Łomżę).
Joanna Karpowicz, to rektor Uczelni Jańskiego w Łomży, która jak podkreślał Dariusz Piontkowski, łączy Łomżę i Białystok, bo pochodzi z Białegostoku.
- Po pięciu latach mogę z dumą powiedzieć, że z tej niewielkiej uczelni z problemami udało mi się stworzyć bombonierkę – mówiła dr Karpowicz chwaląc się m.in. studiami MBA oraz tym, że Jański to jedyna uczelnia w mieście i jedna z trzech w województwie, która według nowego rozporządzenia, spełnia wszystkie wymagania, aby kształcić nauczycieli. Nieco problemów sprawiło jej, ale i siedzącym w pobliżu politykom, ustalenie jak poprawnie powinno się mówić o mieszkańcach Łomży: łomżynianie, łomżyniacy czy łomżanie. Karpowicz mówiła, że podziwia nas za to, że jesteśmy dumni ze swojego miasta i jego 600-letniej historii. W Parlamencie Europejskim Joanna Karpowicz, jako ekonomistka, chciałaby praktycznie realizować programy, które wymyślają politycy. Mówiła także, że „nie możemy się dłużej godzić, aby być Polską B” i apelowała o jak najbardziej powszechny udział w wyborach. Przypominała, że w poprzednich eurowyborach frekwencja w Powiecie Łomżyńskim należała do najniższych w kraju – poniżej 20%.
Krótko, ale – tak jak zwykle – z humorem i treściwie, przedstawiał się Tadeusz Cymański. Mówił, że ma doświadczenie w liczeniu pieniędzy, bo z wykształcenia jest ekonomistą i przez 10 lat pracował w bankowości. Później przez 10 lat był w samorządzie, pełniąc przez dwie kadencje funkcję burmistrza Malborka, a następnie cztery razy był wybierany posłem na Sejm RP, raz do Parlamentu Europejskiego (2009–2014) i ponownie do Sejmu. Za każdym razem wybierany był z okręgu gdańskiego.
- Mam w życiu dużo szczęścia – mówił w Łomży Cymański dziękując kierownictwu partii, że go desygnowało na ten front za plecami tak znanych kolegów jak Karol Karski i Krzysztof Jurgiel.
Chwalił się także, że po ostatniej rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF, prezes Jarosław Kaczyński powiedział mu, że jest „największym socjalistą w PiS” obiecując, że będzie wprowadzona ustawa likwidująca limit górnej granicy składek na ZUS, o którą od lat zabiega Cymański. - Niewiele osób w Polsce o tym wie, że najlepiej zarabiający (osoby, które przekraczają próg 30-krotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia -dop.red.) nie opłacają składek ZUS. To jest 6 miliardów złotych, które możemy wykorzystać dla najbardziej potrzebujących – mówił Tadeusz Cymański podkreślając, że polityka społeczna jest jego domeną. Cymański twierdził, że przez wiele lat w Polsce prowadzono skrajnie liberalną, antyrodzinna politykę, a w ostatnich latach, za rządów PiS, w tym wymiarze nastąpił ogromny zwrot. Przekonywał, że spór nie jest pomiędzy PiS a PO, ale pomiędzy tymi dwoma poglądami. Twierdził, że to co robi rząd PiS, to wprowadzenie do Polski europejskiego modelu społecznego, a partia ta – wbrew temu co twierdzi opozycja - zawsze była i jest proeuropejska.
Jako ostatni, i najkrócej, przedstawiał się Romuald Łanczkowski - radny sejmiku województwa podlaskiego. Z jego wypowiedzi wynikało, że na osobiste zwycięstwo w tych wyborach nie liczy, ale oczekuje zwycięstwa „drużyny”. - Tak jak PiS jest jedną drużyną w Polsce, tak my jesteśmy jedną drużyną w okręgu – mówił Łanczkowski, marząc: „abyś wyszli z tych wyborów przynajmniej z dwoma mandatami”.