„Biało – niebieski sen” Cioci Grażynki z Wałbrzycha
Łomżyńskie środowisko filmowe rok po roku poszerza zasięg. Marek Lechowicz z dokumentami o dzieciach ocalonych z Syberii przez Armię Andersa, Artur Szczubełek o Sybirakach łomżyniakach, Dariusz Sipowski z dokumentami o ludziach z egzotycznych krajów i Piotr Domalewski z filmami fabularnymi, w tym nagrodzoną Złotymi Lwami w roku 2017 w Gdyni „Cichą nocą”. Do męskiego grona reżyserów dołącza najmniej doświadczona Izabela Szypulska, która jako pracę dyplomową w stołecznej Akademii Filmu i Telewizji zrealizowała „Biało – niebieski sen”, biograficzną opowieść o Grażynie Kuleszy-Szypulskiej, polonistce, poetce i kibicu koszykarskim klubu Górnik Wałbrzych.
Grupa kibicowska Wałbrzyski Kocioł jako pierwsza mogła oficjalnie ogłosić, że „powstał krótki (lekko ponad 13-minutowy) reportaż o legendzie kibicowskiej koszykarskiego Górnika Wałbrzych - Cioci Grażynce!” Oficjalna premiera miała miejsce kilka tygodni temu w siedzibie klubu. Kibice uważają, że „jest to film dla wszystkich, którzy znają Ciocię (czy to kibiców Górnika, czy innych klubów w Polsce), a także dla tych, którzy Ciocię chcą dopiero poznać”. Słejzi Solo od siebie doda, że Grażyna Kulesza Szypulska to „nasza Bogna Świątkowska, w tym matka chrzestna koszykówki w Łomży, w Wałbrzychu i kto wie, czy nie w Polsce”. Przypomina też, że to „Mama, nauczycielka, Wałbrzyszanka, Łomżanka, kobieta instytucja, a kto pamięta, to i szalona reporterka”. A dla mniej zorientowanych w obiegu kulturalnym ogólnopolskim uzupełniamy, że autorka popularnego bloga Ciocia Grażynka donosi. Obdarzona ciętym humorem, zmysłem obserwacji, wytrenowaną pamięcią blogerka łacno sięga po tematy aktualne i z odległej przeszłości, obyczajowe, kulturalne i osobiste.
W mieszkaniu stworzyła sobie Wałbrzych
Jednakże tym razem Ciocia Grażynka sama stała się wnikliwie obserwowanym obiektem, barwnym przedmiotem,ciekawym tematem opowieści filmowej własnej córki. Lekko ogląda się te kilkanaście minut na ekranie, z racji na łagodność głosu i nostalgiczność powolnie rozwijającej się historii losu Cioci Grażynki, z refleksją opowiadającej o sobie samej oraz wspomnieniami bliskich jej ludzi o niej. Od początku uczestniczymy w aurze mistycznej wędrówki do miasta rodzinnego, ziemi jakby odebranej i obiecanej zarazem. Pierwsze czarno-białe kadry zabierają nas do miasta kopalń, hałd węglowych, dymów koksowni nad cichymi lasami. Na smutny pejzaż w pulsującym rytmie serca nakłada się z wiersza Cioci Grażynki modlitwa: „Boże, który mieszkasz w Wałbrzychu i ocaliłeś to miasto od zagłady, pomóż... Ześlij zieleń z Chełmca i błękit z barw klubowych Górnika...”. Później Ciocia wspomina: - W Łomży wzięłam się nie z własnej woli, mnie tu przywieziono, zesłano na wschód Polski. Rodzice podjęli decyzję , a ja miałam tylko 15 lat”. Wałbrzych i Łomża to były dwa światy: środowisko robotnicze i niemalże wiejskie, nie wiedziała, „co to babcia na wsi”. Dlatego w łomżyńskim mieszkaniu stworzyła sobie wirtualny, ale namacalny Wałbrzych: filiżanki z napisami, zdjęcia, plakaty. Oczywiście, oglądamy z bohaterką ludzi jej młodości i teraźniejszości, ponieważ co jakiś czas odwiedza rodzinne miasto, aby kibicować ukochanej drużynie koszykarskiej. Pamięta, że zakochała się w koszykówce i w wysokich koszykarzach, kiedy miała 12 lat na meczu Górnika Wałbrzych ze Śląskiem Wrocław. Ta miłość przetrwała do dziś i została odwzajemniona licznymi dowodami pamięci i przyjaźni ze strony kibiców, z którymi – mimo emerytury – nadal kibicuje w biało-niebieskim szaliku. Po 1989 r. nie powróciła do Wałbrzycha, gdzie zamykano kopalnie. Miała dwoje dzieci na utrzymaniu... Syn z wdzięcznością dostrzega, że nie zrobiła wtedy przeprowadzki, która potomkom każe zbudować sobie nowy świat rówieśniczy, szkolny, przestrzenny, kulturowy... Dla niego w domu nazwa Górnik Wałbrzych była oczywista jak napis mleko na kartonie z mlekiem.
„Ich serca biją jednym rytmem...”
Emerytowana polonistka ma powody do dumy i satysfakcji, gdy o pokolenie lub dwa młodsi kibice opisują ją jako Ciocię – legendę, mamuńkę z racji na troskliwość o innych, kobietę z pozytywnym podejściem do ludzi i życia. „Jeden tłum wypełnia przestrzeń plastikowych krzesełek... Ich serca biją jednym rytmem, ich wargi tworzą jeden krzyk” - identyfikuje się z kibicowską bracią poetka z nagrodami w konkursach dla piszących wiersze. - Mnie z Wałbrzycha nie wycięto z korzeniami – deklaruje w pogodnym stylu, że odcięto pień drzewa, korzenie zostały. To właśnie cenią wałbrzyscy kibice i koszykarze: mieszka na drugim krańcu Polski, o klubie i drużynie pamięta na co dzień, nie od święta. - Znajomi nie wierzą, że na mecze Górnika jeżdżę nie tylko do Wałbrzycha, w tym roku byłam, na przykład, w Białymstoku, Łowiczu i Opolu – śmieje się z niedowiarków Kibicka 60 +. - W filmie ukazana została ważna cząstka mnie. To inny obraz matki – nietypowej Matki Polki, lecz matki lekko szalonej na punkcie koszykówki i Górnika. Piękne przeżycia i wspaniałe wspomnienia.
Mirosław R. Derewońko