Topiącego się 11-latka ratuje w rzece i na plaży mężczyzna
- Na plaży nad Narwią jest teraz niebezpieczniej: w poprzednim tygodniu widziałam, jak 11-latek topił się w rzece, przyszedł z babcią, a wszedł za starszym bratem do wody – opowiada wzburzona Ewelina Tolak, mama 7-latka i 4-letnich bliźniaków, z którymi co dwa, trzy dni spędza letni czas na plaży miejskiej przy nowym moście w Łomży. Na pasie jasnego piasku przy brzegu i na soczyście zielonej trawie dookoła w słoneczne i upalne południe 2. sierpnia, w czwartek, wypoczywa około 80 ludzi, w tym w ponad połowie to dzieci i nastolatki. - Z początku nie zauważyłam, że chłopiec się topi. Na szczęście, mężczyzna, który był w rzece z dziećmi, zauważył chłopca i zaczął wyciągać na brzeg. Uratowany 11-latek krztusił się wodą na brzegu. Miasto, MOSiR czy prezydent muszą coś robić, a nie zrzucać z siebie odpowiedzialność za brak ratowników. Czekają, aż zdarzy się tragedia!
Zdaniem tej łomżynianki z trójką dzieci, póki były czerwone boje na rzece, wyznaczające miejsce do kąpieli, i pilnujący porządku ratownicy, było spokojniej i bezpieczniej. - Można było się położyć z przekonaniem, że dorośli ratownicy mają na wszystko oko, teraz sama z kocykiem rozkładam się przy brzegu i pilnuję dzieci, żeby nie wchodziły dalej do wody... - mówi Pani Ewelina, objuczona torbami z zabawkami i napojami. Czy sama umie pływać...? - Tylko kiedy czuję grunt pod nogami. Kiedy rozmawiamy, inne dzieci chlapią się przy brzegu, bawią w mokrym piasku, sprawdzają nurt i grunt pod stopami. Wydaje się, że większość ma dorosłe towarzystwo rodzica lub krewnego, jednak niektóre wydają się jak samotne białe żagle. - Korzystam z plaży miejskiej od początku lipca prawie codziennie – opowiada 41-letnia szczupła łomżynianka, opalająca się w pobliżu w pełnym słońcu. - Sytuacja tutaj z ratownikami była bardziej uporządkowana. Teraz ludzie przychodzą z pieskami bez smyczy, zdarza się, że wjeżdżają poza parking na trawniki do cienia pod drzewami. Nie ma kogoś, kto by pozbierał walające się śmieci, puszki po piwie czy szklane butelki. Obserwuję plażowiczów i widzę, że niektóre młodsze nastolatki przychodzą kąpać się w rzece bez rówieśników i dorosłych...
Kobieta opisuje to ze smutkiem, ponieważ ma dzieci nastolatki. Wolałaby, by nad bezpieczeństwem pociech pod nieobecność mamy i taty czuwali zawodowcy, ratownicy, obserwujący kąpiących się w kapryśnej rzece, zmieniającej ukształtowanie dna i głębię. Ratownicy umiejący pływać bez gruntu.
Dwie sympatyczne koleżanki z Łomży po raz pierwszy w tym roku wybrały się na plażę miejską. Brak ratowników im przeszkadza, bo obie nie umieją pływać. Wchodzą więc do wody po kostki, po kolana, nie głębiej, nie dalej od brzegu. - Jak się grunt obsunie, to kto nas będzie ratował? – pytają. Inny problem to śmieci, które zalegają porozrzucane przy stojakach na folie. Dzwonili w tej sprawie oburzeni Czytelnicy portalu 4lomza.pl, potwierdzają plażujące kobiety. Wieczorami – jak oceniają - po godz. 17. na plaży i w rzece jest kilka razy więcej ludzi. Dawałoby to liczbę około 300. - Wielka szkoda, że nie ma ratowników – podsumowuje 35-letni Łukasz Dąbrowski z Puław, który z dwójką małych dzieci przyjechał na urlop do rodziny w Łomży. Tata pływak ma baczenie na córkę i synka.
Mirosław R. Derewońko
zobacz: Władze ogłosiły koniec sezonu kąpielowego nad Narwią