Wyobraźnia
Świetne zdjęcie, niestety kolejne nie podpisane z łomżyńskich plenerów: może praca przestanie być anonimowa jeśli autor rozpozna swój styl i udowodni negatywem? To prawdziwy obraz przemian społecznych po roku 1980 - sądząc po modzie, otoczeniu i pamiętając, że w tamtym okresie rozkwitała pasja lokalnych fotoamatorów. Zachowana odbitka papierowa, choć słaba technicznie dużo „mówi” po oczyszczeniu cyfrowym. Choćby drogowskaz: w lewo Olsztyn 107 km, a w prawo Ostrołęka 19. Z kolei furmanka doczepiona do traktora zmieściła 13 osób plus 3 w kabinie - odświętnie ubranych, więc do kościoła. Nieupozowana - najlepsza sytuacja. Przykład zaradności twardych ludzi, żyjących z ciężkiej pracy na roli. Minęło ponad 30 lat, furmanki ustąpiły pola mercedesom, wsie wyglądają jak przedmieścia, tylko miasta chociaż powoli rosną coraz bardziej przypominają...? Jak nazwać - zwłaszcza bidulkę Łomżę z gigantycznym długiem? Jesteśmy świadkami rozziewu: jak w Afryce gdzie pęka ziemia po horyzont i pogłębia się rów odsuwający część kontynentu. Czy podobny proces tylko społeczny - pogłębi izolację, osuwanie się pustoszejącego miasta w stronę dużej wsi? Elektorat jest wystarczający do utrzymania tego, jak niektórzy mówią: „status kwa, kwa, kwa”. Jak ktoś dorwał się do szklanki, to po co więcej się starać, pozostaje mieszać? Gorzej: „My nie ucone” - więc na chybił trafił bierzemy „nauczonego”, kto powróci tu i z tej sytuacji nas wyciągnie? Tymczasem przebiera nóżkami „towarzystwo żmijowe” chętne do wykorzystania innych, tylko czeka by niewolnicy poprosili, ukorzyli się i przyjęli wersję historii żmij. Jak to było w Kabarecie Starszych Panów: ogrodnik, uczyniony na siłę Królem, na każdy problem miał odpowiedź „A w moim ogródku..” Ruszmy wyobraźnię, jeśli ktoś ją ma: do jakiego szczęśliwego końca zmierzamy? Kto palcem nie kiwnął w obronie łomżyńskich miejsc pracy: Bawełna, Meble itd. - przecież nie robotnicy i nie oni przejęli za grosze co zostało. A kto dominował w exodusie do miast i zagranicę dziesiątki lat: za chlebem lub karierą? Ilu zostało po drodze - w miastach, zahartowani biedą przeżyją leniwych „robotniczo-mieszczuchów”. Ich dzieci podjęły trud podróży, tylko aby poznać świat - ale większość nie wraca rozleniwiona zamożnością obcych krajów, nie zniszczonych wojnami. Na kogo teraz czekamy, wciąż nie dopuszczając do głosu lub ośmieszając niedobitki inteligencji „pracującej” - której to pogardliwe określenie wpisywano do akt osobowych? Potrzebny ktoś z wyobraźnią, aby dokończył godzenie ognia z wodą.