Tego nam trzeba
Szukanie wiosny. Okazało się, zrozumiano i chętnie wykorzystano decyzję przywrócenia wolnej niedzieli większej grupie zapracowanych Rodaków, aby mogli w spokoju „tradycyjnie dzień święty święcić” a potem wyciszyć się uciekając z Łomży na łono przyrody, która już zaczęła się budzić. Pierwszej niedzieli z zakazem handlu więcej niż dotąd spacerowiczów na Grobli Jednaczewskiej przez lornetki i teleobiektywy podziwiało ptasie przeloty, aż do zachodu słońca. Część Teatru Natury udało się złapać na fotografiach obiektywem 600 mm między Narwią a Jednaczewem: żurawie w przeciwną stronę niż dzikie gęsi, które zapewne za cel obrały sobie Bagna Biebrzańskie. Załamywanie się i rozrywanie kluczy nie dziwi, wszak te na przodzie mają najtrudniej z przebijaniem oporu powietrza, znienacka ustępując następnym chojrakom w kolejce. A swoją drogą: „mamo, tato -skąd one wiedzą gdzie lecieć? - pewnie nie jeden brzdąc ma tę wątpliwość. Długo oczekiwane ciepło słoneczne, niezmienna cykliczność żywiołów - dobre tło do refleksji: ile jeszcze wolności musimy odzyskać aby zlikwidować duszenie naszej energii codziennym, urzędniczym kieratem i wymuszoną gonitwą w oparach absurdów? Kto wreszcie uwolni przedsiębiorczość, ograniczanie lub niszczenie pomysłów na lepsze życie? Kto zatrzyma zbyt dużą emigrację, te wymuszone rozstania z Ojczyzną - ucieczki do miejsc, gdzie diabeł nie mówi dobranoc? Dlaczego tracimy wciąż coś najważniejszego: np. nie umiemy łączyć zniewolonych ubóstwem rodzin, bo „służby” zamiast zastrzyku finansowego wolą większe koszty tracić w nieludzkiej „procedurze” zabierania dzieci do schronisk - biologicznym rodzicom! Zbyt dużo wstrętnych wzorów przyjmujemy z zachodniego "raju". Było oczywiste, że zakaz handlu w święta potraktują wrogo wielkie sklepy opcji zachodniej, co dowodzi jak bezduszny kapitał szanuje dobro społeczności, w której pozwolono mu działać. Niemal od razu media polskojęzyczne przypuściły atak, przekręcając znaczenie tradycyjnych przyzwyczajeń Polaków i sugerując zachowania z innej bajki lub z marginesu - całemu narodowi. Jakiś celebryta wyładował złość na swoim telefonie, gdy hiper-super-sklep pod nosem mu zamknęli - pewnie by zginął z głodu ale podobni mu poradzili szukanie małego sklepiku w okolicy. Nie musi teatralnie czołgać się do drzwi sąsiadki „po cukier” - obrażony niech sprawdzi przejazdem choćby we Francji, że i tam duże sklepy są zamknięte w niedziele. Na szczęście kontakt z przyrodą uwalnia wszystkich od tego fałszu i sztuczności, może i do Łomży przylecą „mądrzejsze ptaki biznesu” albo powróci więcej dzieci? Przecież „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.