Dni Łomży w bluesowych i tanecznych rytmach
– Było bardzo dobrze - mówił Stachursky, po wieczornym koncercie w Łomży. Stachursky Dance Project był gwiazdą sobotniego koncertu Dni Łomży, wykonując swe największe przeboje w tanecznych opracowaniach. Przy jego muzyce bawiło się kilka tysięcy łomżan. Wcześniej na koncertowej muszli przy ul. Zjazd wystąpił też wirtuoz elektrycznych skrzypiec w klubowym wydaniu Maestro Chives, a honoru gospodarzy broniły aż trzy łomżyńskie zespoły. Bluesa i blues rocka zagrały RY i Holy Water, a duet Funkasanki Anny Kaptór i Przemysława Starachowskiego postawił na przebojowy i nowoczesny, alternatywny pop. Publiczności przybywało z każdym kolejnym wykonawcą.
Wbrew pesymistycznym prognozom w sobotnie popołudnie obyło się bez burzy, opadów gradu i deszczu, a pojawiające się czasem czarne chmury szybko znikały znad sceny dzięki porywom wiatru. Jako pierwszy na scenie pojawił się kwartet RY. Publiczności było jeszcze niewiele, ale siedem znanych przebojów, utrzymanych w stylistyce bluesa, rocka i reggae oraz autorski „Kobieta, piwo i blues” zabrzmiało przebojowo, dynamicznie i z dużą klasą wykonawczą.
– Cieszymy się, że organizatorzy postawili na nas i postanowili nas tu zaprosić – mówi gitarzysta Jan „Yaniu” Górski. – Zagraliśmy repertuar coverowy, bo na razie jesteśmy na etapie zgrywania zespołu. Pracujemy już jednak nad własnymi kompozycjami, po ostatnich próbach mamy już trzy.
Holy Water istnieją znacznie dłużej, dlatego postawili na autorski repertuar. Pominęli jednak w setliscie utwory z debiutanckiej płyty, sięgając w zamian po najnowsze, dynamiczne i mocno brzmiące, kompozycje, z „Chevy Blues”, „Black Or White” i „Free Man” na czele.
– Zagraliśmy tylko jeden utwór z „Manii wolności”, a reszta to były nowe rzeczy: nawet nie z drugiej płyty, ale już nawet z tej trzeciej – mówi gitarzysta Bernard Krasuski. – Najpierw jednak jesienią ukaże się ta druga, bo pięć z ośmiu kawałków jest już w studiu i się miksuje, a do tych pozostałych wokale są już nagrane i muszę jeszcze tylko podogrywać gitary.
Funkasanki też mieli się czym pochwalić, wykonując utwory ze swego debiutanckiego albumu o eponimicznym tytule:zróżnicowane stylistycznie i przebojowe, z dużą ilością nowoczesnej elektroniki oraz sampli. Były to dźwięki idealnie wręcz wprowadzające w klimat występu kolejnego wykonawcy, bowiem Maestro Chives, to jest Marcin Roszkowski, gra na elektrycznych skrzypcach z towarzyszeniem DJ-a, odpowiedzialnego za klubowe brzmienia i bity, na co publiczność, szczególnie młodsza, reagowała bardzo żywiołowo.
– Było bardzo gorąco! – mówi Maestro Chives. – Publiczność w różnym wieku, z uśmiechami na twarzach, więc bardzo sympatycznie nam się grało: miałem energię i odbierałem ją od słuchaczy.
Były też utwory dla starszych, choćby słynne „W grocie króla gór” Griega, ponieważ Marcin Roszkowski jest klasycznie wykształconym skrzypkiem i na co dzień gra w orkiestrze Opery i Filharmonii Podlaskiej, łączy więc na swych koncertach światy muzyki klasycznej i klubowej.
– Zawsze staram się coś wpleść z klasyki – potwierdza Maestro Chives. – Dzisiaj grałem bardziej komercyjnie, ale zawsze staram się zagrać coś z klasycznych tematów, tak jak tego Griega.
Na Jacka Łaszczoka Stachursky'ego czekało jakieś 3-4 tysiące ludzi. Wokalista postawił na sprawdzony repertuar w odświeżonych, tanecznych wersjach, sięgając po utwory ze swych wszystkich płyt, w tym sztandarowe „Taki jestem”, „Zostańmy razem” czy „Typ niepokorny”. Przypomniał też ponadczasowe polskie przeboje, nagrane przez siebie przed kilkunastu laty, jak choćby „Jedwab” Róż Europy, „Nasz ostatni taniec” Lombardu i „Kocham cię kochanie moje” Maanamu, a koncert zakończył zaśpiewanym na bis rosyjskim szlagierem przełomu lat 80. i 90. „Biełyje rozy”.
– Było bardzo dobrze! – ocenia Stachursky. – Na tym polega potęga muzyki. Ja tu jestem właściwie osobą drugoplanową, to muzyka ściągnęła tu tych wszystkich ludzi i mam nadzieję, że znajduje odrobinę miejsca w ich sercach i towarzyszy im w życiu. To jest dla mnie najważniejsze i nawet jeśli jedna osoba jest uradowana tym co robię, to dla takich chwil warto grać i śpiewać!
Wojciech Chamryk
Dziś drugi dzień koncertowego weekendu. Zacznie się o godz. 14. na bulwarze nad Narwią, gdzie ma być rodzinne i towarzyskie grillowanie. Od godz. 16. miejska impreza przeniesie się znów na Muszlę. Do godz. 19 królować będzie Słoneczna Estrada - na słonecznej scenie wystąpi mnóstwo utalentowanych, dobrze wychowanych i kulturalnych łomżyńskich dzieci i nastolatków. Później będzie Kabaret Łowcy B., a o godz. 20. scenę opanuje Zenon Martyniuk z Akcentem, kończąc Dni Łomży 2017.