wtorek 21.06.2005
Gazeta Wyborcza - Umorzenie sprawy kolizji komendanta policji w Łomży Gazeta Współczesna - Kontrola jak tornado Gazeta Współczesna - Premiera na wakacje Gazeta Współczesna - Zbyt piękny
Prokuratura Rejonowa w Hajnówce chce umorzyć śledztwo w sprawie kolizji byłego już szefa łomżyńskiej policji. Biegli nie potrafią sprawdzić, czy komendant w chwili wypadku był pijany
O sprawie pisaliśmy wielokrotnie. Na początku marca w okolicy Woli Zambrowskiej szef łomżyńskiej policji Bogdan Rutkowski, jadąc prywatnym autem, wjechał do rowu i uderzył w drzewo.
Lekarz przyjeżdża po trzech godzinach
Wypadek wydarzył się ok. godz. 18. Chwilę potem na miejsce przyjechał szef zambrowskiej policji - mł. insp. Tadeusz Murawski, który sprawdził stan trzeźwości kolegi. Wynik? Trzeźwy.
Rutkowski był ranny, ale karetkę na miejsce wypadku wezwano dopiero trzy godziny później. Lekarz zdecydował o przewiezieniu komendanta do szpitala. Tam też przyjechał dyżurny prokurator z Prokuratury Rejonowej w Zambrowie. I wyczuł, że komendant jest pijany. Nie dał wiary badaniu alkomatem, które przeprowadził kolega policjanta. Nakazał badanie krwi. Wyniki miały być znane po trzech tygodniach.
Komendant pije dla uspokojenia
Do tego czasu Rutkowski był już emerytem. W trybie nagłym poprosił o zwolnienie go ze służby. To samo zrobił badający go alkomatem po kolizji komendant Murawski z Zambrowa. Zrobił to, kiedy nieoficjalnie się dowiedzieliśmy i napisaliśmy, że to on dmuchał w przyrząd zamiast Rutkowskiego.
Po trzech tygodniach prokuratura była już w posiadaniu wyników badania krwi Rutkowskiego. Wskazały one, że komendant miał 1,2 promila alkoholu. Sprawę prowadziła wtedy już prokuratura w Hajnówce (tej w Zambrowie sprawę zabrała łomżyńska okręgówka, która się od razu wyłączyła z prowadzenia śledztwa).
więcej: Gazeta Wyborcza - Umorzenie sprawy kolizji komendanta policji w Łomży
Gazeta Współczesna - Kontrola jak tornado
- Urząd Kontroli Skarbowej zniszczył mi firmę i życie - łka Janina Jarosz z Łomży. Urzędnicy niewłaściwie naliczyli jej podatki i kary, co potwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku. Kobieta domaga się teraz od UKS-u ponad 6 mln odszkodowania.
Janina Jarosz założyła firmę handlową ponad 20 lat temu. Na przełomie lat 80. i 90. zatrudniała 30 osób. Teraz - tylko siebie.
- Wszystko szło dobrze, dopóki w 1993 r. nie zaczęły się w mojej firmie wizyty kontrolerów z Urzędu Kontroli Skarbowej w Łomży - wspomina kobieta. - Od tego czasu mam je ciągle.
Najgorszy był rok 1998, kiedy - jak twierdzi Janina Jarosz - przez 365 dni byli u niej jacyś kontrolerzy na przemian: z Państwowej Inspekcji Handlowe, Inspekcji Pracy, Urzędu Kontroli Skarbowej i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- To sparaliżowało pracę całej firmy, każdy kto prowadzi własny interes, wie, jak absorbują wszelkie inspekcje - kiwa głową Janina Jarosz. - Potem były kary, dodatkowe podatki. Żeby spłacić kredyty, sprzedałam swoje nieruchomości. Straciłam kontrahentów.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku już dwukrotnie uznał, że kontrolerzy z UKS niewłaściwie naliczyli firmie Janiny Jarosz podatki i kary. Wyrok w sprawie z 1993 roku zapadł dopiero sześć lat później, a w sprawie z 1999 roku sąd wypowiedział się w 2004 r. W tym czasie właścicielka firmy musiała uregulować wszystkie należności. Teraz domaga się odszkodowania, uwzględniającego straty i zyski, które firma przynosiłaby przez długie lata, kiedy trwały procesy.
więcej: Gazeta Współczesna - Kontrola jak tornado
Gazeta Współczesna - Premiera na wakacje
– Bez pana Jarka Osickiego nie osiągnęlibyśmy w tak krótkim czasie nawet tego, co zaprezentowaliśmy – dziękował założycielowi, opiekunowi i reżyserowi Grupy TRZY Łukasz Kotliński, odtwórca roli „ciemnej strony duszy Michała” po pierwszym spektaklu pt. „Trach”. Premiera w Miejskim Domu Kultury Domu Środowisk Twórczych w Łomży zgromadziła blisko 150 widzów, kolegów, nauczycieli i rodziców.
Kilkunastu gimnazjalistów z Łomży zaczęło w Miejskim Domu Kultury Domu Środowisk Twórczych przygotowania do występu w połowie stycznia. Próby trwały trzy miesiące. Scenariusz przygotowali ich bardziej doświadczeni koledzy z obsypanej nagrodami na festiwalach teatralnych Grupy Szczypiory, także prowadzonej przez Jarosława Osickiego. TRZY poradziła sobie z adaptacją znakomicie: powstało barwnie opowiedziane, dynamiczne i „na czasie” przedstawienie o tragicznych następstwach poprawiania sobie nastroju przy pomocy narkotyków. „Różowe świństwo”to ucieczka przed „ciszą jak w grobie” w domu Michała (w tej roli świetny, pełen ekspresji Karol Boruch, który być może będzie kolejnym odkryciem Osickiego po m.in. Piotrze Domalewskim, studiującym aktorstwo w Akademii Teatralnej w Białymstoku). Na szczęście Anka (Natalia Nizińska), w domu której „toczy się wieczna wojna” między rodzicami, nie ulega namowom Michała, którym steruje jego ciemne alter ego (Łukasz Kotliński). Brak dialogu ze złośliwymi nauczycielami, samotność w rodzinie i agresja wśród rówieśników stanowią tło dla tej poruszającej, dynamicznie wystawionej i aktualnej opowieści.
więcej: Gazeta Współczesna - Premiera na wakacje
Gazeta Współczesna - Zbyt piękny
W Urzędzie Miejskim w Łomży można obejrzeć wizualizacje nowego stadionu lekkoatletyczno-piłkarskiego przy ul. Zjazd. Modernizacja, a właściwie budowa nowego obiektu, ma kosztować około 22 mln zł. Wielu działaczy sportowych i kibiców uważa, że są małe szanse na inwestycję.
Władze miasta twierdzą, że choć zrezygnowały z 300 tys. zł dofinansowania ze strony Urzędu Marszałkowskiego, to pieniądze otrzymają z Totalizatora Sportowego, Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu oraz funduszy Unii Europejskiej.
Projekt jest imponujący. Od ulicy Zjazd stadion oddziela szpaler gęsto rosnących drzew. Cała strona od ulicy przy boisku jest zadaszona. W nich miejsca dla kibiców i szatnie, łaźnie dla sportowców, pokoje dla sędziów. Na planszy widać też cztery maszty oświetleniowe, według projektu wysokie na 40 m. Wielka tablica świetlna o wymiarach dwa na trzy metry. Krzesełka od strony rzeki, całkowicie nowa powierzchnia podniesionej o pół metra murawy (teraz boisko często podtapia woda ze starorzeczy Narwi) oraz nowe boczne boisko ze sztuczną nawierzchnią.
Projekt podoba się wszystkim. Radni, choć mieli poważne wątpliwości, czy stadionowi potrzebne jest oświetlenie (na taki luksus może sobie pozwolić zaledwie kilka klubów z pierwszej ligi), pomysł zaakceptowali jeszcze zimą. Nieważne, że czyni to inwestycję o prawie 8 mln zł droższą, a tym samym zmniejsza szanse Łomży na otrzymanie dofinansowania na modernizację stadionu.
więcej: Gazeta Współczesna - Zbyt piękny