Puszysty śnieg na drogach, chodnikach i dachach do opanowania
- Nie jest źle, chociaż może tego nie widać, ale jak przestało padać, coraz mniej śniegu zalega na ulicach, chodnikach i parkingach oraz dachach – ocenia Mariusz Zapert, wicedyrektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Łomży, z którego od poniedziałku wieczór na miasto wyjeżdżają 4 samochody ciężarowe z pługami, piaskarkami i solarkami, ok. 10 ciągników z pługami, 4 brygady lotne z łopatami do odśnieżania i posypywania ręcznie piaskiem i solą i 1 brygada ZGM do zdejmowania, zsuwania lub zrzucania śniegu z dachu (tel. 86 216 56 56).
- Usuwanie nawisów śnieżnych i sopli z dachów jest w gestii właścicieli lub zarządców budynków – przypomina Grzegorz Wilczyński, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Łomży. - Straż Pożarna nie świadczy usług gospodarczych, polegających na wykonywaniu za kogoś innego jego oczywistych obowiązków. Analizujemy każdorazowo zgłoszenia, a w sytuacjach szczególnych interweniujmy, np., w miejscach, gdzie są ciągi komunikacyjne, gdzie spadający z góry śnieg może stanowić zagrożenie dla zdrowia lub życia ludzi. Takim miejscem jest I Liceum Ogólnokształcące. Reagowalibyśmy, gdyby zagrażała przechodniom oderwana rynna czy urwana blacha po wichurze.
Strażacy nie prowadzą w swojej ewidencji statystyki szczegółowej, pozwalającej wyodrębnić takie zdarzenia na drogach, w których przyczyną kolizji czy wypadków byłyby zaspy śnieżne bądź śliska i oblodzona jezdnia. - Kilka dni temu opel corsa dachował w Przytułach i w meldunku zaznaczone zostało, że przyczyną była oblodzona droga, a 37-letnia kobietę odwieziono do szpitala, jednak to wyjątki – zaznacza Grzegorz Wilczyński. - Zwykle notujemy, że przyczyną była nieostrożność osób i niedostosowanie prędkości do warunków jazdy, panujących na drodze, ale tak samo bywa i latem.
Nie może tego powiedzieć o sytuacji w mieście wicedyrektor MGKiM. - Śnieg rąbnął znienacka w tym tygodniu tak obfity, a kierowcy zostali zaskoczeni, ponieważ wielu nie zmieniło nawet opon na zimowe – ubolewa Mariusz Zapart, przekonany, że powinien być obowiązek w prawie drogowym i dla samochodów osobowych, i dla tirów, do których jeździły brygady lotne z piaskiem na łopacie. - Spraw śniegu w Łomży została z grubsza ogarnięta – uważa Mariusz Zapert. - W pracach nocnych zabieramy się za te parkingi i ulice, gdzie w ciągu dnia stoi dużo samochodów. Wprowadzenie tam ciężkiego sprzętu nie o każdej porze jest możliwe. Zapobiegawczo stale dosypujemy soli na drogi.
Celem „nadobfitości” soli na ulicach jest zapobieżenie tworzeniu się skorupy śnieżnej, ażeby pługi mogły zepchnąć zaspy śniegu na pobocza, zaś po podniesieniu się temperatury na dworze – ułatwić wodzie z topnienia odpływ. Przez pierwsze dwa dni drogowcy nie nadążali z odgarnianiem śniegu, ale solą likwidowali śliskość i tworzenie się pod spodem białej kołderki lodu. Brygada z ZGM na bieżąco usuwała nawisy, m.in., z hali targowej na Starym Rynku, Urzędu Miejskiego. Wicedyrektor MPGKiM dodaje, że pracownicy ZGM mają uprawnienia do pracy na wysokości i długie tyczki.
Mirosław R. Derewońko