Uratował kobietę i... nie czuje się bohaterem
- Dramatyczna sytuacja wymagała reakcji natychmiastowej, a ja zrobiłem to, co do mnie należało – mówi skromnie Jarosław Semeniuk, 27-letni stażysta w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej w Łomży, gdzie około 70-letnia interesantka nagle zasłabła i przestała oddychać. - Kiedy przybiegł pan Andrzej Potocki, aby wezwano pogotowie, postanowiłem działać. Nie, nie czułem lęku, widząc bezwładną kobietę: skoro i tak była na granicy śmierci, nic gorszego nie mogło się jej przydarzyć...
W czwartkowy poranek Andrzej Potocki, jak zwykle, zajmował się uaktualnianiem danych z opłat lokatorskich. - Jak co miesiąc, przyszła płacić za wodę, może i 70-letnia pani – opowiada. - W tym samym pokoju pracuje też kolega Jarosław Kalinowski, spisujący stan liczników. Rozmawialiśmy sobie luźno, między innymi o herbatkach, aż niespodziewanie ta kobieta spadła z krzesła. Nie rusza się, leży sina. Byłem tym nieprzyjemnie zaskoczony, poderwałem się, pobiegłem do pani Eli, ażeby wezwała pogotowie ratunkowe. A nasz bohater usłyszał to zamieszanie i natychmiast tu przybiegł.
„Tu” jest jednym z kilku średniej wielkości pokoików w budynku ZGM przy Nowogrodzkiej, tuż za parkiem miejskim. Stażysta ułożył nieprzytomną kobietę na wznak i rozpiął jej ubranie. - Podszedł fachowo do akcji reanimacyjnej – chwali pan Andrzej. - Zaczął masaż serca, potem mówił nam, że żebra trzeszczały. Podziwiałem go, bo zachowywał się spokojnie, z opanowaniem, jak specjalista.
- Jak później stwierdziła przybyła na miejsce ekipa pogotowia ratunkowego, działanie Jarosława Semeniuka uratowało tej starszej kobiecie życie – dodaje Marek Olbryś, dyrektor MPGKiM. - Taka sytuacja nie zdarza się często, że spada człowiek z krzesła, nie oddycha, ma niewyczuwalny puls, a od przytomnej i natychmiastowej reakcji kogoś z otoczenia zależy życie poszkodowanego. Obecnie uratowana pani przebywa na obserwacji w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży. Jej stan jest stabilny. Tę postawę trzeba promować, czyn stażysty zasługuje na uznanie i upowszechnienie. Nasz bohater pokazał, że w sytuacji nieoczekiwanej trzeba rozsądnie i fachowo działać, nie pozostać obojętnym.
- Prawie przez całe moje życie przewijały się różne kursy i szkolenia z pierwszej pomocy, od czasu liceum i kursu na prawo jazdy, było trochę tego typu zajęć także na studiach – wspomina bohaterski stażysta, magister bezpieczeństwa narodowego w Uniwersytecie Przyrodniczo – Humanistycznym w Siedlcach. - Gdy wrócił oddech, położyłem kobietę w pozycji bocznej bezpiecznej. Na szczęście, pogotowie szybko przyjechało. Myślę, że pani nie była na tyle przytomna, żeby wiedzieć, kto życie jej ratował. Nie czuję się bohaterem, takie określenie z moich ust pod własnym adresem nie padnie.
Mirosław R. Derewońko