Nieujarzmione piękno roślin i ptaków nad Narwią
Przed południem w Krzewie ruch niewielki. Słonecznie, na niebie kłębiaste obłoki, lekki wiaterek. Z rzadka przejedzie pusty samochód asfaltówką wzdłuż Narwi, ludzi przy domach nie widać, tylko przy Porębie Narwiańskiej kręci się kilkadziesiąt osób, szukając sobie wygodnego miejsca w jednej z siedmiu łajb. Podekscytowani, zadowoleni z ładnej pogody i perspektywy rejsu Narwią, ale trochę onieśmieleni wyprawą w nieznany świat rzeki, o której nieraz słyszeli, że płynie leniwie, to wije się nagłymi zakrętami w dolinie zwanej polską Amazonią, to odsłania widoki jak w górach... Miłośnicy przyrody z aparatami fotograficznymi liczą, że zachwyci ich piękno natury i zobaczą życie ptaków.
I nie zawiedli się, jeśli od przystani w Krzewie nie zasnęli w szumie wody i słonecznym blasku lub nie oddali się rozkoszom pogawędki z przyjaciółmi albo nowo poznanymi ludźmi. Śmigłe w locie na błękicie nieba i chyże na łąkach soczystej zieleni rodzime ptactwo w maju nie próżnuje. Wiosna!
Ptactwo się bawi, ptactwo ma obowiązki
Widać ptaki co i rusz od Krzewa i lewobrzeżnego dopływu z mikrej Obrytki aż po burty pniewskie – wysokie na 2 – 4 metry pionowe brzegi, ukazujące od strony Narwi poprzekładane warstwy ziemi jak w torcie z ciemnymi otworami, kontrastującymi z jasną żółcią piasku. Mniejsze otwory, okrągłe lub płaskie, to wejścia do korytarzyków na około pół metra w głąb większej komory gniazdowej. Mają tam swój dom i schronienie dla kilku piskląt jaskółki brzegówki i sprytne jerzyki. Otwory o średnicy wiadra lub większe to robota bobrów, które tamtędy wchodzą do labiryntu swoich przejść i nor. Często mijamy pocięte wikliny, jakie bobrze towarzystwo zbiera sobie do budowy nabrzeżnych wysp z wikliny i patyków, na których będą mogły wygrzewać się i suszyć albo obmyślać, gdzie by tu jeszcze podciąć drzewo starsze przy rzece do budowy zapory i znaleźć wierzbę do okorowania, dzięki czemu można nieźle się najeść... Grążeli żółtych, tworzących dywany lilii zielono-żółte na wodzie, nie posmakują, ponieważ wykosiły je przed laty. Rozmyślaniami bobrów nie przejmują się dziś bataliony, których stadka po kilka bądź kilkanaście płowych sztuk nadlatują znad łąk nad lustro wody: a kiedy większy samiec z kryzą czarną oddala się ku trawom, mniejsze samiczki niby gołębie w stadzie bawią się tą nieoczekiwaną zmianą kierunku, wysokości i szybkości lotu. Tak, lubią swoje damskie towarzystwo, podobnie jak jaskółki, szpaki, jasne rybitwy białoskrzydłe: smukłe elegantki, zwinne. Zajęte swoim życiem ptaki nie za często zbliżają się do łodzi, gondoli i motorówek: OSP z Pniewa i Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi z Drozdowa. Jednak są i tu wyjątki...
Czajka milczy w znaku Parku Doliny Narwi
Brązowe kaczki krzyżówki z zaskoczenia wyfruwają nad brzegi, porośnięte wysokimi trawami i trzcinami, kreśląc napowietrzne piruety jakby na oślep, udając, że odlatują gdzieś hen, daleko lub są ranne. Ma to zmylić drapieżniki, żeby odciągnąć wrogów od gniazda z jajami lub pisklętami. Jedna z kaczek poczuła się nawet pewniej na przedzie armady i prowadziła kilkaset metrów na czele łajb, sunących niezmordowanie z prądem. Za jej towarzyszką uganiał się potem jeszcze długo chętny na amory samiec z opalizującą zielono głową i jasnym fraku z piór. Ktoś się bawi, ktoś ma obowiązki.
Rzadko w ten piątek majowy, wietrzny, słoneczny przemknie szarobrązowy krwawodziób z cętkami i muszą go zastępować chętne do kreślenia lotnych figur w powietrzu siewki, nieświadome, że tuż przy prawym brzegu jest dół rakowski, głęboki na dziesięć metrów, a po drugiej stronie niebawem – drugi dół rakowski na metrów siedem. To w takich głębinach lubią koczować setkami leszcze, jazie i sumy. Prom w Rakowie przewiezie ludzi i sprzęt ze wsi na łąki po drugiej stronie rzeki, a nad nim dwa piękne, majestatyczne łabędzie płynnie i bezgłośnie przypomną, skąd wziął się wzór samolotu.
Patrzy na to widowisko natury Mariusz Sachmaciński, dyrektor ŁPKDN, który zaprosił dyrektorów z parków krajobrazowych i narodowych na rejs, żeby poznali z okazji 20-lecia Parku Doliny Narwi nasze dziedzictwo, o którym podczas konferencji naukowej mówili: perełka, skarb, wartość... Kiedy był chłopcem, nad głową krążyły krzykliwe czajki z czubkiem zawadiackim na główce. A teraz nie widział żadnej, jeno tę, co w znaku Parku widnieje. Milczy dyrektor, milczy czajka. Może się rodzi.
Obrazy zaklętego piękna pod powiekami
Nagle w lewo od wiosek i drogi odbija kapryśna Narew, jakby chciała zawrócić z powrotem, a ona z wyżyny kolneńskiej ku wysokomazowieckiej się kieruje, gdzie z dala wabią wysokie lasy i gęste. Dól niewodowski rzeki na kilkanaście metrów akcentuje zmianę rytmu krajobrazu na górski. Bliżej do Siemienia, klucząc w lewo i prawo, pamiętając groźnego myszołowa nad głową i pustułkę, co nie listków zielonych wypatrują z nieba. A kiedy Narew w prawo, wrażliwi na piękno natury widzą rozległy jak zielona tęcza rezerwat Kalinowo i ten obraz pod powiekami zaklęty zabiorą do domów. Wita ich u podnóża Góry Królowej Bony czarna krowa i koń rączy jak biegusy, co cały czas wzdłuż brzegów ścigały się z armadą przyrodników i obrońców ojczystej przyrody jak z folderu dla turysty. Kto wpłynął na 20-metrową głębię szuru, mógł poczuć duszę na ramieniu i na skrzydle, żeby ciężar zrzucić już w Porcie Łomża. - Najmłodszy w Podlaskiem Park Krajobrazowy ukazał urodę i piękno na imprezie o randze krajowej – cieszyła się Agnieszka Kowalewska z Urzędu Marszałkowskiego.
Narew nie zapomni o swoich rozlewiskach
Tomasz Borawski pewnie kierował łodzią „Bobra”, na której mieści się ze 12 osób, a która pod prąd Narwi rozwinie prędkość do 50 km na godzinę. Nazwa łodzi pochodzi od jej przeznaczenia, gdyż wypływa się nią o świcie „na bobra”, którego chcą podglądać turyści, m.in., z Niemiec, Szwajcarii, Austrii, Francji, Belgii i Holandii oraz coraz częściej z Polski. - Turystyka przyrodnicza szybko się rozwija, ponieważ rozwija się fotografia: od kilku lat każdy może w kraju kupić dość dobry aparat za paręset złotych, nie jest to już przejaw luksusu, i może zrobić naprawdę ładne zdjęcia - tłumaczy klarowną polszczyzną 26-latek, który po rodzicach przejął prowadzenie Wizna Port, skąd spływają przewodnicy z przybyszami z zatłoczonych i głośnych miast na Biebrzę i Narew, ażeby zbliżyć się do dziewiczej natury prawie na wyciągnięcie ręki. - Najczęściej spotyka się bataliony przelotowe, są u nas zwykle od połowy kwietnia do połowy maja, gęsie białoczelne i gęgawy, żurawie, czarne bociany, zimorodki. Ten rok jest specyficzny, jakby w naturze wszystko trochę inaczej. Nasz sąsiad ma 70 lat i dziwił się, że tak niskiego poziomu wody w Biebrzy i Narwi w kwietniu to nie widział... Narew, jakiej nie znacie, kapryśna i meandryczna, nie zapomni o swych rozlewiskach. Będą za rok.
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Marek Maliszewski