Wataha
Osiedlowa codzienność Łomży. Niekończąca się saga śmieciowa i wataha, tu odmiana miejska. Weterani chcą pamiętać PRL tylko poprzez doraźne przyjemności: oranżadę w proszku, gumę Donald i wyroby czekoladopodobne. Przecież dało się żyć wśród odpadków? W kolejności więc najpierw psia „większość” dopiero potem babcia z wiaderkiem śmieci. Czujna obserwacja watahy: gdzie ustawiły się usłużnie spuszczone uszy, kto tam podkulił ogon a kto jest „przewodnią siłą” ze sterczącymi uszami? Mieszkańcy - drudzy w kolejności do śmietnika - uformowani przez strach, musieli siedzieć cicho i służyć władzy, której przedstawicielem był robotnik fizyczny. Skoro ten obłudnie zwany „pupilem” klasy rządzącej, nie odstawiał pustych pojemników na śmieci pod daszek, to widocznie nie musiał. Każdy się z nim liczył, a inteligencik zamiast narzekać, mógł zabrudzić rączki i wepchnąć śmieci za murek - proste, bo drzwi nie było. Nie chce tam wejść w urynę? A gdzie lud pracujący miast i wsi miał się odlewać, skoro szaletów 2-3 na całe miasto? Przez długie lata wystarczyło hasło dyscyplinujące „A co, może się wam ustrój nie podoba?” Milczano, pamiętając o strzałach w tył głowy przeciwników, o czym głośno dopiero od niedawna. Dzieci nie uwierzą, że urządzano też w PRL tzw.„czyny społeczne” zwłaszcza w niedziele, aby "uczyć pracy", pośmiać się z mieszkańców śpieszących do kościoła i lepić sztuczny mur: „nowocześni” (homo sovieticus) kontra „ciemnogród". Podobno dziś bylibyśmy na poziomie Danii, Szwecji, gdyby nie narzucony Polsce model sowiecki - piszą media AD 2014. Ale z tego „wzorca” nie możemy się otrząsnąć, bo znów w kolejce do „wybrania” jakby nic podnoszą się weterani, którzy chcą dokończyć, wygładzić „błędy” i namaścić dziedziców „władzy”. Tymczasem pół wieku po rządach jedynych nieomylnych, śmieci dalej wysypują się z pojemników. Bardziej czystych, kolorowych plastików - o, to już sukces starej upudrowanej mentalności. Weterani udają, że to problem nierozwiązalny więc normalni ludzie muszą „dopłacać do śmieci”, zarobić na tym może tylko aferzysta na stanowisku. Jak przywrócić wytępionych wszelkich „prywaciarzy”- w tym handlarzy szmat, butelek zwyczajnie, jak dawniej, wspierających oczyszczanie naszego krajobrazu? Wolimy upadlające zjawisko "nurków śmieciowych"? Natura nie czeka: podsyła do miast nowe watahy: dziki buszujące w śmietnikach Warszawy i w mediach długo, aby radni zauważyli problem - oraz niedźwiedzie zaglądające do śmietników w Zakopanem, może szybciej uziemione bo pokazane w wiadomościach TV. Które z dzikich zwierząt (oprócz jenota w sklepie) zadomowią się w śmietnikach Łomży?