Pa ta taj
Główna ulica Łomży, widok z kamienicy naprzeciwko Parku Ludowego. Rewelacyjny reportaż - opiekun gdzieś poszedł, tak zaaferowany że aż laskę zostawił, a na koźle utrudzony drogą drzemie dzielny syn Mazowsza. Pilnuje wozu, lejce na ręku, z wyczuciem. Tak ówczesną młodzież życie hartowało. Chociaż w latach powojennych wołg lub warszaw nie było za dużo, nagłe pojawienie się auta mogło spłoszyć konia i nieszczęście gotowe. Kompozycja ukośna wzmaga dynamizm spodziewanej, niebezpiecznej sytuacji - wcale nie razi brak w kadrze łba zwierzęcia - całą uwagę przyciąga mały woźnica. Jest też świetna dokumentacja egzotycznych „kocich łbów” oraz głębokich rynsztoków. Wyobraźmy sobie udrękę jazdy po ówczesnej ulicy „Gen. Świerczewskiego”. Dziś Aleja Legionów ma w tym miejscu asfalt - co kilka lat naprawiany - ale którym wreszcie do Europy „dojechaliśmy”, chociaż bardziej uważający na lekcjach wiedzą, że byliśmy w niej od zawsze. Nawet podczas obcych zarządów - przetrwaliśmy i jeszcze potrafiliśmy zasiewać w innych narodach przechowane zasady i wartości. Na nic zatruwanie umysłów - pamiętamy, że od wieków istnieliśmy zgodnie i wielokulturowo, jeśli w nasze życie nikt się nie wtrącał. W rodzinach wielopokoleniowych panował solidny rygor wychowawczy, a jeśli bywało ubogo to starczało wyobraźni by jakimś patykiem zastąpić kosztowną zabawkę. Niejeden z okrzykiem: Patataj! biegał po podwórkach - zapomniane słowo ocalało jeszcze w wierszu Marii Konopnickiej. Gdy dorośli - szybko zaczęły się podziały - teraz ujeżdżają „kobyły historii” jako cyniczni gracze kontra patrioci liczący straty. Zbyt szybko skończyła się prawdziwa solidarność - zadręczani długie lata, oswobodzeni z pęt muszą po zamianie ról przełamać w sobie odruch ciemiężycieli. Przed długą drogą która nas czeka, ilu z nich zadba tylko o limuzyny dla siebie a innym każe powrócić do furmanek?