Jak to się robi w Łomży.
Tych bajkowych drzew z fotografii już nie ma, miały być ozdobą Muzeum Narwi w Łomży - przy bezczynności Ratusza wyciął je „nowy inwestor”, chociaż właściciel działki już rok temu prosił, by ostatecznie uregulować bałagan „scaleniowy”, bo nigdy nie zgadzał się na zmiany własnościowe i nie przyjął zamiennej działki - dlaczego Ratusz jej nie przydzielił „ inwestorom”? Ile trwa odzyskiwanie posiadłości prywatnej, przydzielonej „nowym inwestorom” drogą kombinacji urzędniczych, bez zgody i powiadamiania zainteresowanych? W Łomży 20 lat nie wystarcza. Nadal można uratować honor Łomży wprowadzając alternatywne rozwiązanie: domy w miejsce niepotrzebnych dziś domków gospodarczych. Zamiast merytorycznej decyzji uparty właściciel dostał w odpowiedzi groźby karalne. Dlaczego urzędnik woli zaniechanie, zamiast przedstawienia sprawy radnym do wspólnego rozwiązania? Urzędnik bezdusznie odsyła do sądów, znanych z koleżeństwa ze sprawcami - co udowodniło zbiorowe zrzeczenie się udziału w sądzeniu b. prezydentów miasta. Łomża z winy bezczynnych urzędników coraz częściej „gości” w mediach ogólnopolskich. Czy te hańbiące i niepotrzebne tzw. „scalenie” też ma tam trafić? Rozbicie działek rozpoczęto w 1993 r, a więc mamy niechlubny, okrągły Jubileusz przekrętu w Zielonej Dzielnicy. Pamiętamy wizyty urzędników, ich „porady”: „Nie róbcie nasadzeń w ogrodach, wszystko będzie wyrwane” - to jak nóż w serca przerażonych gospodarzy. Nie oddamy ziemi! - takie słowa dziennikarze wytłuszczali w tytule lokalnych mediów. Zimno ripostował w Gazecie Współczesnej zastępca prezydenta - „Już tylko kilka osób nie chce oddać ziemi miastu”. Prywatną własność „oddać”? Kto obliczy, ile kosztowało podatników wieloletnie, w złej wierze przymierzanie się metodą prób i błędów, do zniszczenia Zielonej Dzielnicy, określanej „rejonem P-2” niczym numeracja w gułagu - przez trzy „ekipy prezydenckie”? Kto odpowie za stwarzanie ciągłego zagrożenia, psychiczne maltretowanie, niewyobrażalne straty finansowe właścicieli? Wbrew licznym protestom, obojętni na argumenty Żelechowski, Turkowski, Brzeziński, aż 20 lat przesiewali przez palce cenny czas - nie pomógł też obecny prezydent miasta, który jakoś nie ma czasu na przerwanie tego chocholego tańca. Na razie nikt nie rozlicza z urzędu celowej dewastacji własności prywatnej i lekceważenie ustawowego obowiązku wspierania kultury. (Wystarczyło nie przeszkadzać to już byłaby pomoc.) Tymczasem niszczeje prywatna posesja, a stan zawieszenia przekreśla starania o dotacje europejskie dlla Muzeum Narwi. Już sam fakt podziału na 4 części działki zabudowanej ( a więc ustawowo nie podlegającej scaleniu) , w dodatku pozostawienie tego bałaganu po nazwą „scalenie” świadczy o bucie i całkowitym poczuciu bezkarności. Świadomie rozbito świetnie działający przez pół wieku zwarty układ przestrzenny, a niepokornych ukarano przesunięciem granic o 5 m aby nie mogli ogrodzić odsłoniętych posesji. Na pokaz fałszywa uprzejmość, a wobec niewygodnych - chamskie wywyższanie się, psychiczne tortury i niszczenie majątku - tak się niszczy Polaków „procedurami, przepisami, nakazami”. Kto skończy z obłudą oficjalnych zapewnień, typu: „Nie można wprowadzać utrudnień dla obywateli, nie mając ku temu solidnych i nie budzących wątpliwości podstaw”? Inny zawstydzający przykład dobijania się Hospicjum przez ponad 20 lat do sumień ratuszowych urzędników, pokazał, że to nie pojedyncze „błędy” ale stała praktyka.