Wspólne więc niczyje
Mocna fotografia, świetna kompozycja. Znakomite, malownicze oświetlenie ponurej ruiny promu. Narew i wieczorne niebo w jednej tonacji, dzięki wersji czarno-białej uwypuklają motyw główny. Pogodna wielobarwność budziłaby nadzieję, ale nie tym razem. Temat ma zmusić do myślenia. Ciekawe ilu z nas zauważy szerszy problem? Wrażliwych obraz przerazi - wielokrotnie przyciągnie wzrok: jak do tego mogło dojść? Czy zabrakło kozła ofiarnego, aby za groszowe wynagrodzenie czuwał i szybko reagował, może w społeczności ceniącej własność prywatną nikt nie kwapi się do zabezpieczenia wspólnego promu? Czy kołchozowo-prywatny problem rozwiąże się naprawą ruiny z funduszy publicznych - przecież wspólnych? Niejeden cynik - leming skrzywi się, że banał, codzienność. W końcu sowiecka mentalność PRL nadal króluje na urzędach, trzeba absurdalnymi przepisami regulować całą sferę publiczną lub… wymienić zlustrowanych tępogłowych, ale kto ma to zrobić - oni sami? Jak podziękować ludziom ograniczonym i nieukom, którzy rządzą naszymi pieniędzmi, promując igrzyska bardziej niż wychowanie młodzieży? Jak naprawić pozostałości systemu konserwującego „samych swoich”? Przecież od wielu lat stwierdzamy zawstydzające fakty i nic z tego nie wynika. Za to ważniejsze jest zwiększenie pensji kolejnym urzędnikom - teraz „europejskim”, którzy „dla wspólnego dobra” zdejmą z naszych głów ciężar myślenia. Nam pozostanie obojętność: na marnotrawstwo publicznych funduszy (wspólne, więc hulaj dusza), na decyzje bezkarnego niby „pod kontrolą” niszczenia prywatnych posiadłości (kułaków, więc niczyje). „Nowa świecka tradycja”: nierozwiązywalność ogólnopolskich problemów, jak słynny kiedyś „brak sznurka do snopowiązałek w PRL”- trwa siłą bezwładu od czasów komuny. Niezmienny wstyd jak sprawa „Śmieci PRL” -nasz odcinek miał po czterech dniach 11 tys. odsłon, po miesiącu 14 tys. - rekord, bo dotychczasowy pułap oglądalności odcinka: 2 tys. odsłon. I co z tego - nie próbujmy naśladować innych (np. angielskich rozwiązań śmieciowych).