Załatwiona
Urokliwa brama do Pałacu Chodźki, od strony ul. Zjazd. Przetrwała zawieruchy wojenne - poległa AD 2013. Niejedna zakochana łomżynianka została przy niej sfotografowana podczas romantycznego spaceru nad Narew. Była - już jej nie ma. Afery też nie było bo społeczeństwo umęczone absurdami dnia codziennego nie może sobie głowy zawracać znikaniem każdej „drobnej sprawy” - prawda? Oj, oj tam, postawi się „nową” może wyrośnie jeszcze ”ładniejsza” brama, np. otynkowana? Przecież „nikt” nie zauważył, że i sam Pałac, który przetrwał dwie wojny, został w „wolnej Polsce” ordynarną nadbudówką „poprawiony” przez autentycznego architekta z PRL, który po czymś takim powinien projektować wyłącznie domki gospodarcze i chlewiki. Tak oto w niby wykształconym kraju, myśląca część (mniejszość?) poczuje się po raz kolejny nieswojo. Oto kierowca samochodu większego niż ta brama „po prostu” w nią wjechał - bo była otwarta. Może gdyby musiał wysiąść do zamkniętej bramy, miałby chwilę na zastanowienie się? Czy jednak warto o tym mówić - w końcu Łomża to nie Wawel, prawda? Właśnie tak lekko traktując każdy drobiazg naszych dziejów pozostaniemy w niewoli, przygnieceni nadmiarem zwyczajnej głupoty. Nadal można w Łomży „załatwić” rozbiórką małą architekturę - urocze staromiejskie drobiazgi oraz stare drewniane domy i piękne murowane kamienice - to wszystko co świadczy o naszej odrębności i przyciąga turystów w cywilizowanym społeczeństwie. Ba - nawet całą prywatną Zieloną Dzielnicę da się w tym dzikim kraju zamienić w asfaltową patelnię i tzw. wymiar sprawiedliwości problemu nie widzi. Jak długo jeszcze myśląca część mieszkańców będzie potulnie czekać, aż Rozum zacznie naszą codziennością rządzić?