Parafia św. Andrzeja Boboli świętuje 10-lecie istnienia
Najmłodsza parafia w Łomży, której proboszczem od początku i budowniczym kościoła jest ks. Andrzej Popielski, uświetniła jubileusz duszpasterskiej dekady spektaklem multimedialnym. Przedstawienie teatralne „Andrzej Bobola - nasz Patron” na podstawie powieści „Mocarz” Jana Dobraczyńskiego wyreżyserowała Iwona Rejmer, polonistka Publicznego Gimnazjum nr 8 w Łomży. Na pół godziny wypełniony wiernymi kościół stał się scenerią dla ślubów lwowskich króla Jana Kazimierza i dramatycznych wydarzeń z czasów potopu szwedzkiego, kiedy bestialsko został zamordowany przez Kozaków przyszły święty jezuita Andrzej Bobola.
Święty Andrzej Bobola (1591 – 1657), o czym mało kto dziś pamięta, był autorem tekstu ślubów, jakie w katedrze lwowskiej w 1656 r. złożył polski król Jan Kazimierz. Po nim w imieniu szlachty biskup krakowski Andrzej Trzebicki odczytał swoją rotę ślubowania. I właśnie do okresu potopu szwedzkiego, kiedy praktycznie cała ówczesna Polska była zajęta przez armię Szwedów i Rosjan, nawiązuje akcja spektaklu polonistki Iwony Rejmer. Pierwsze widowiskowe sceny to uroczyste wejście do świątyni króla, biskupa i przyszłego świętego w asyście rycerzy z flagami i mieczami oraz zakonników. Po wysłuchaniu przez zgromadzonych „Bogurodzicy” polski król, którego zagrał majestatycznie i przekonująco ogrodnik i drwal Sylwin Łapiński (lat 63), przyrzeka uroczyście Matce Boskiej Łaskawej: - Do stóp Twych upadłszy, Ciebie za Królową moją i Polski obieram.
Uduchowiony biskup, w którego z powagą wcielił się Krzysztof Staniszewski (lat 51), specjalista ds. środowiska w OSM Piątnica, po ślubach królewskich również odczytuje tekst roty: - Ufny, że tym aktem głębokiej wiary wyjednam narodowi polskiemu łaskę Twojej matczynej opieki...
Historia szybko pokazała, że symboliczny akt polityczny o wymowie religijnej nie zdołał odwrócić bolesnego biegu dziejów: cały kraj ogarnięty był wojną, której niewinnymi ofiarami często stawali się niepiśmienni i pańszczyźniani chłopi. Opieka Marki Boskiej Królowej Polski nie odwraca klęski militarnej i dyplomatycznej, jednak nie powstrzymuje charyzmatycznego jezuity przed głoszeniem Słowa Bożego, głównie wśród prawosławnych w rejonie Pińska, Brześcia i Janowa Poleskiego na Białorusi. - Próba, która was dotyka, i mnie dotyka... – mówi niezłomny misjonarz, jakim na potrzeby sztuki został ks. Kamil Paź (lat 28), absolwent Wyższego Seminarium Duchownego w Łomży i wikariusz parafii jubilatki.
Święty zakonnik Andrzej Bobola nie był tchórzem
Czas akcji, o której dowiadujemy od lektora z filmu dokumentalnego, zawiera się w latach 1655 – 1657. W Wilnie wybucha straszliwa zaraza, gdy ojciec jezuita przygotowywał na śmierć chorych i nierzadko sam ich grzebał. Szczęściem w nieszczęściu, jedną z ocalałych jest Anastazja (w tej roli wystąpiła bardzo ekspresyjnie, żywiołowo i uczuciowo Iwona Rejmer). Nieoczekiwanie później w jakiejś wiosce misjonarz ją spotyka, rozpoznaje i upomina, żeby poszukiwała miłości prawdziwej, a nie upadłej i upodlającej. Kobieta nie daje się przekonać, złorzeczy złowrogo jezuicie, ale mija rok czy dwa i... Anastazja przechodzi niezwykłą duchową przemianę i nawet za cenę własnej śmierci oraz spalenia domu postanawia ukryć misjonarza przed Kozakami. Ojciec Andrzej Bobola jej ofiary nie przyjmuje, doświadczywszy wcześniej upokarzającego odtrącenia przez miejscowych chłopów, których błagał o ocalenie przed tropiącymi go Kozakami. Najpewniej w modlitwie do Zbawiciela i Matki Boskiej Królowej Polski prosi: - Pozwól, że zbawię tych ludzi przez krew...
Oprócz dzieci i dorosłych z parafii, wystąpiło kilkunastu uczniów PG nr 8. - Przeżyliśmy trochę stresu, bo widownia w kościele była szczególna: rodzice, nauczyciele, koleżanki i koledzy – wyjawia Karol Wiski, drugoklasista w roli zakonnika. - A do tego nie wiedzieliśmy do końca przed premierą, jak będzie wyglądała całość, ponieważ próby mieliśmy ze swojej części spektaklu, kiedy idziemy w asyście z królem i biskupem i po ślubach mówimy po łacinie trzykrotnie „Ora pro nobis” - „Módl się za nami”.
- Przed zagraniem w sztuce słyszałem, że jest taki święty jak Andrzej Bobola, ale nie wiedziałem, że był duchownym, męczennikiem i że chodził na misje – przyznaje grający dumnego rycerza Piotr Sobociński, rówieśnik Karola z gimnazjum, należący do parafii Miłosierdzia Bożego. - Dowiedziałem się, że ten święty nie był tchórzem...
- Nie wstydził się swojej wiary – dodaje Piotr. - Wiara dodawała mu sił i odwagi, by przekazywać nauki Boga.
Dodajmy jeszcze, że św. Andrzej Bobola został beatyfikowany w 1853 r., a kanonizowany w 1938. W latach 1638 – 1642 był kaznodzieją i dyrektorem jezuickiej szkoły humanistycznej w Łomży, której tradycji spadkobiercami są I LO oraz II LO. W obu liceach na eksponowanych miejscach znajdują się obrazy świętego. Jak co roku, procesja Bobolańska z jego relikwiami i z udziałem Ojców Jezuitów z Gdańska przejdzie ulicami Łomży w sobotę o godz. 16. z kościoła Ojców Kapucynów do kościoła pw. św. Andrzeja Boboli. W świątyni o godz. 18 zostanie odprawiona msza św., rozpoczynająca jubileuszową wizytację biskupią ks. biskupa Janusza Stepnowskiego.
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Paweł Dąbkowski