Polska robota
Czy to obrazek z PRL? Nie -„tylko” łomżyńskie echo przyzwyczajeń z tamtych lat. Kiedyś powtarzano „Czy się stoi, czy się leży, 2 tysiące się należy”. Nadal są tacy co nie rozumieją, jak to możliwe, że ten sam fachowiec lekceważący w Polsce swoją robotę - gdzie indziej zamieniał się w super pracownika. Powracając zza Wielkiej Wody z pokorą opowiadał, że tam robotnik musi kupić sobie robocze ubranie i narzędzia - w efekcie dba o nie i pilnuje, a do pracy idzie czysty, nieupaćkany. Więcej, jeśli się starał szanowano go, a za ciężką pracę był solidnie wynagradzany. Niechętnie opowiadano, że gdy obijał się - wylatywał natychmiast. Nie dziwota, że kto podpadł ten psioczył na wyzysk i wracał. Pewien mieszkaniec Łomży chociaż mocno zadłużył się na podróż, tak obco się poczuł, że przyjechał ze Stanów już po tygodniu, bo „wilgotny klimat mu nie odpowiadał”. Za to na Wschodzie mógł swobodnie oddychać i „kombinować”. Lata lecą, ale czas jakby się zatrzymał w oparach „komuny, której nie było”. Opadają z sił emeryci, którym zlikwidowano tak liczne na Ziemi Łomżyńskiej głazy pamięci: „Za utrwalanie władzy ludowej”. Ledwo dyszą kontynuatorzy procedur i przepisów, zakazów i nakazów, za to w ich imieniu „za szkalowanie PRL” obrażają się dzieci. One wciąż lubią bajki, to ich dobrego samopoczucia bronią piewcy, ostatnio autostrad, jakże aktualnych przykładów „polskiej roboty”. W dodatku winnych można znaleźć: choćby Chińczyków. Nie jest źle - można się pośmiać z siebie. Np. TV powtarza co jakiś czas mniej znany film twórcy „Rejsu”, pt. „Uprowadzenie Agaty” gdzie roi się od powiedzonek charakterystycznych dla PRL, typu: - „A w gazetach co dzień - nowa, legalna afera” lub: -„złodziej w tym kraju ma swoje prawa”. Czyli jak w przysłowiu: dawno i nieprawda?