Jedzie zapust drogą, grzywa mu się jeży. Dzisiaj zapust w Radziłowie, nikt temu nie wierzy.
Wtorek poprzedzający Środę Popielcową w dawnych czasach był wyjątkowy. To ostatni dzień karnawału – czyli po staropolsku zapustów. Hucznie świętowane trzy ostatnie dni tego okresu (dzisiejsze ostatki) nazywano „kusymi i szalonymi dniami” i rzeczywiście były one szalone. Namiastkę dawnych zapustnych szaleństw od kilku lat można zobaczyć w Radziłowie. W nadbiebrzańskiej wiosce we wtorek karnawał żegnało kilkaset osób.
W samo południe przez radziłowskim Urzędem Gminy zapustną zabawę przy ludowych przyśpiewkach rozpoczęło kilkaset osób. W większości to uczniowie tutejszej szkoły, którzy biorąc udział w widowisku starają się odtworzyć przedwiekową tradycję hucznego żegnania karnawału.
I choć karnawał żegnało się hucznie niemal na całym świecie typowo radziłowskim zwyczajem jest „Ziabela”. To dwie naturalnej wielkości lalki – mężczyzny i kobiety - przymocowane do koła i obwożone po rynku symbolizują szlachciców, którzy roztrwonili majątek. „Ziabela” to rozpustna Izabela, druga postać to szlachcic Jan lubujący się w alkoholu. Swoim życiem zasłużyli więc na pośmiewisko i społeczną dezaprobatę.
Organizatorem „Zapustu w Radziłowie”jest tutejszy Urząd Gminy przy współpracy Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Białymstoku. Imprezę zorganizowano po raz 5.