Drzewko „w betonie” to nie sprawa ratusza
Mieszkańcy bloku przy ul. Przykoszarowej 15, gdzie przez lata w ogródku pod oknami spokojnie rosło sobie drzewo, a niedawno zostało otoczone żelbetonową płytą i wyrosły wokół niego ściany przyszłej kwiaciarni, mogą w tej sprawie protestować „do władz statutowych spółdzielni”. Tam odsyła ich prezydent Łomży. Problem polega na tym, że to właśnie na wniosek owych władz ŁSM urzędnicy ratusza wydali zgodę na budowę rzekomo tymczasowego pawilonu.
„Sprawę drzewka” opisywaliśmy wczoraj: Bunt spółdzielców w ŁSM o drzewo w... kwiaciarni. Dziś otrzymaliśmy pismo, jakie Beniamin Dobosz, wiceprezydent Łomży wysłał w odpowiedzi na skargę mieszkańców. „Ponieważ teren objęty wnioskiem nie posiada opracowanego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego”, a „przedłożony wniosek i projekt budowlany, sporządzony przez uprawnionego architekta” spełniał wymogi prawa budowlanego, to dlatego udzielono zgody „na budowę przedmiotowego zamierzenia inwestycyjnego” - wyjaśnia Beniamin Dobosz.
Wiceprezydent przekonuje też, że wszystko, co zrobili urzędnicy ze spółdzielni i ratusza, było legalnie i więcej prezydent Łomży zrobić już nie może. Zarząd ŁSM jest „organem działającym i zarządzającym w imieniu wszystkich członków tej spółdzielni”, a prezydent „nie jest władnym do ingerowania w zakres i sposób działania zarządu” ŁSM - tłumaczy Dobosz kończąc list: „w świetle powyższego, w przedmiotowej sprawie winien Pan wystąpić do władz statutowych spółdzielni mieszkaniowej”.
Drzewko w betonie ratusza nie rusza
Zbulwersowani kwiaciarnią pod oknami spółdzielcy mogą już wyciągnąć wnioski ze słów wiceprezydenta: zamiast wyglądać bezmyślnie przez okna na skwerek i ulicę, powinni opracować miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, a drzewka wcześniej powycinać, żeby nie stały się pretekstem protestu urzędników. Spółdzielcy z Przykoszarowej powinni wreszcie zrozumieć, że zarząd ŁSM działał dla ich dobra! „Drzewko w betonie” to klasyczny przykład urzędniczej nowomowy, która nijak ma się do życia, ale bierze żywych za mordę. Zarząd ŁSM bez uprzedzenia i pytania o zdanie mieszkańców pozwala, żeby wprost pod oknami stawiać budowle. Wiceprezes ŁSM pozwala ludziom protestować, lecz zabrania nie chcieć kłopotliwego sąsiada. Gdyby przenieść kwiaciarnię od strony szczytu bloku, zasłaniający spółdzielcom skwerek i ulicę problem sam by zniknął. Jednak ponad miesiąc machina urzędnicza pracowała nieubłaganie: ręka w rękę ŁSM szła z ratuszem przeciw mieszkańcom.
Ciekawe, czy „uprawniony architekt” i architekt miejski pofatygowali się na plac budowy „przedmiotowego zamierzenia inwestycyjnego”. Plac budowy to zieleniec przed blokiem z drzewami, z których jedno wystąpiło w roli „tymczasowego” zakładnika „przedmiotowego zamierzenia inwestycyjnego”. Jako zakładnik prawa zostało zakratowane tymczasowym zbrojeniem i zalane tymczasowym betonem.
Mirosław R. Derewońko