Bunt spółdzielców w ŁSM o drzewo w... kwiaciarni
Pewnie buntu by nie było, i to nie tylko o drzewo z nagła otoczone ścianami obok bloku przy ul. Przykoszarowej 15, gdyby Łomżyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa nie podjęła decyzji o budowie tymczasowego obiektu handlowego z drzewem w środku. Decyzja zapadła najwyraźniej w stylu „niech się mury pną do góry”, więc oburzeni mieszkańcy protestują, gdzie się da, i pomstują na władze ŁSM. „Ludzie mają prawo protestować, ale nie mogą nie chcieć” - twierdzi wiceprezes ŁSM Zbigniew Dziemiński. Dlatego ludzie o ratunek dla drzewa i zieleni poprosili prezydenta Łomży i mówią, że zastanawiają się nad pójściem do sądu.
- Budowa tego obiektu powstaje w wielkim pośpiechu, zaczęła się 10. listopada – twierdzi jeden z lokatorów „15-tki”, prosząc o niepodawanie jego nazwiska. - Nikt ze spółdzielni nie poinformował nas i nie uzyskał zgody mieszkańców bloku przy ulicy Przykoszarowej 15 na inwestycję. Czujemy się zlekceważeni. Władze spółdzielni zapomniały, że spółdzielnię tworzą jej członkowie, a nie zarząd. Obiekt znajduje się wprost pod naszymi balkonami, przesłaniając widok jednego z mieszkań na parterze.
Wysoka kwiaciarnia wyrasta wprost pod oknami...
Lokator domyśla się, że lokalizacja odpowiada decydentom ŁSM, gdyż właściciel tego mieszkania jest poza granicami kraju, rehabilitując swoją niepełnosprawną żonę.
- 13. listopada złożyliśmy zapytanie do prezydenta Łomży z prośbą o interwencję i wyjaśnienie sprawy – dodaje mężczyzna. - Wątpliwość wzbudza drzewo w środku obiektu, za którego wycięcie bez stosownej zgody grozi przecież wysoka kara.
Lokatorzy podejrzewają, że „tymczasowy” obiekt handlowy, który zgodnie z prawem budowlanym może stać do 120 dni, zostanie przekształcony w pełnoroczny. Zbrojone fundamenty świadczą o tym, że inwestor się na to przygotował. Ludzie mówią, że przyszły właściciel kwiaciarni, który będzie dzierżawił powstający obiekt, podczas prac nad fundamentem podciął korzenie, czego skutkiem będzie uschnięcie drzewa. A do tego parking przy ulicy Przykoszarowej 15, przeznaczony dla mieszkańców bloków: 15, 17 i 19, zostanie zgrabnie zmniejszony przez właśnie budowany obiekt.
- Okna na parterze całkiem na świat zasłonięte, a z piętra to dach mogą podziwiać... - kręci z niedowierzaniem głową jeden z przechodniów, przyglądając się wysokiej na jakieś sześć metrów kwiaciarni w budowie. - Jakby mnie tak urządzili, to też bym się burzył. Tym bardziej, że mieli wolne miejsce od szczytu budynku. Co ich napadło?!
„Ludzie mają prawo protestować, ale nie mogą nie chcieć”
Zapytaliśmy wiceprezesa ŁSM Zbigniewa Dziemińskiego o „tymczasowy” obiekt wprost pod oknami mieszkań, prosząc o komentarz do zastrzeżeń spółdzielców.
- Ja tych ludzi nie rozumiem, budowa nie musi się wszystkim podobać... – przyznaje wiceprezes ŁSM Zbigniew Dziemiński. - Ludzie mają prawo protestować, ale nie mogą nie chcieć. Wynajęliśmy grunt, a nie wydzierżawiliśmy i nie sprzedaliśmy, bo na to trzeba by zgody walnego zgromadzenia. Wynajęliśmy na czas nieograniczony, jak się właścicielowi kwiaciarnia nie będzie kalkulować, to go rozbierze.
Wiceprezes twierdzi, że kwiaciarnia pod oknami nie stoi na działce „budynkowej”, tylko spółdzielnianej, za której utrzymanie trzeba płacić. Wszystkie formalności i przepisy są zachowane, a – jak utrzymuje wiceprezes - „konkurencja przez drogę ludzi podjudza, pod dyktando się zachowują”.
Ludzie w piśmie z protestem przeciw ŁSM do prezydenta miasta zwracają uwagę, że „próba podobnej „inwestycji” miała miejsce od strony ulicy Niemcewicza (ok. 100 metrów od obecnej lokalizacji) jednak po proteście mieszkańców została rozebrana. Niestety, wycięty podczas budowy żywopłot nie został odtworzony, a powstały w tym miejscu ubytek straszy swym widokiem mieszkańców”. Wiceprezes ŁSM nie zaprzecza: - Bo tamten budynek była na działce budynkowej i zasłaniał okna!
I nie widzi nic dziwnego w tym, że pień drzewa i dolne gałęzie są w środku nowej kwiaciarni, a korona - nad dachem.
Mirosław R. Derewońko