Pociąg osobowy Białystok – Łomża, czyli tam i z powrotem
Nieledwie kwadrans spędziła w Łomży ponad setka nietypowych podróżnych, którzy wjechali przed południem na nieistniejący od ponad 20 lat dworzec kolejowy w Łomży. Podróż im się nie dłużyła, chociaż wyruszyli z Białegostoku o godz. 5.45. Wielu z miłośników kolei, przecierających opuszczone lub zapomniane przez władze państwowe i samorządowe szlaki, zna się od lat i traktuje krajoznawcze wyprawy „po szynach” jak inni pójście na spacer czy przejażdżkę rowerem.
Obrazy nędzy i rozpaczy to pierwsze wrażenia, jakie odnieśli pasażerowie pociągu osobowego na – jakimś cudem jeszcze istniejącym – dawnym peronie dworcowym w powiatowej Łomży. Koślawe i pordzewiałe ogrodzenia, dzikie chaszcze na torach i przygnębiająca pustka nieużytków na tyłach targowiska miejskiego przy alei Sikorskiego. Jednak miłośników kolei od nastolatków po seniorów wcale to nie zraziło, bo tryskali niewymuszonym humorem, dobrą energią i zapałem do zdjęć oraz rozmów. Tym bardziej, że na ich przyjazd czekali stęsknieni krewni i znajomi oraz wspominający dawne czasy łomżyniacy. Pogodę mieli raczej dość słoneczną, a nastroje – wprost wyśmienite.
Bezużyteczne informacje i pożyteczne inicjatywy
- Takich tras w całej Polsce mam za sobą dziesiątki, odkąd w 1989 r. zacząłem w ten sposób spędzać wolne weekendy – mówi Tomasz Wiścicki (lat 51), dziennikarz, publicysta i historyk z Muzeum Historii Polski w Warszawie. - Lubię podróżować, podziwiać krajobrazy i poznawać nowe miejsca. Po zapomnianych trasach od kilku lat podróżuję też kolejami w Czechach i na Słowacji. Nie ma to związku z moją pracą ani z tradycją rodzinną, choć pradziadek był zawiadowcą stacji w Żurawicy i w Galicji. To realizacja zainteresowań, aby gromadzić różne bezużyteczne informacje.
Tymczasem pilot wycieczek Marcin Wróbel (lat 26) z Białegostoku, paradujący dumnie w koszulce z napisem „Kolejowy patrol” i tablicą „Łomża”, nie jest już tak zupełnie bezinteresowny.
- Ponieważ jestem asystentem posła Adama Rybakiewicza, który wspiera takie inicjatywy jak nasza dzisiejsza akcja – wyjaśnia wychylony z okna wagonu. - Poseł interpeluje, żeby trasa do Łomży została wyremontowana, aby znów działał tu dworzec i można było na torach rozwinąć prędkość do 100 km na godzinę. Cóż, władze województwa podlaskiego są zbytnio opieszałe, w odróżnieniu od większej „kolejowej” aktywności samorządów w województwach: podkarpackim, lubelskim i warmińsko-mazurskim. Trzeba zmieniać myślenie o komunikacji i w tym jest również nasza mała zasługa, żeby w Podlaskiem zaczęto poważniej inwestować w infrastrukturę kolejową.
Zakaz zbierania grzybów i jagód podczas jazdy pociągiem
A że infrastruktura kolejowa w Łomży była, i to jak na przaśną epokę PRL-u nieźle funkcjonująca, dobrze pamięta Krzysztof Szeligowski (lat 55), który powitał pociąg z 15-letnim synem Pawłem.
- Chcieliśmy jechać pociągiem, ale nie starczyło dla nas biletów... – wyjaśnia z uśmiechem ojciec. - W młodości z Nowogrodu do Łomży przyjeżdżałem ciuchcią wąskotorową i przesiadałem się do pociągu, żeby jechać do technikum w Białymstoku. Nie była to za szybka jazda, na każdej stacji się zatrzymywał, a przed Kozikami chłopaki zdążali wybiec, narwać jabłek i wsiąść w trakcie jazdy.
O obowiązkach podróżnego przypominała zatem tabliczka na serio, że w czasie jazdy pociągiem zabrania się zbierania grzybów i jagód. Pamięta ją emerytowany policjant Jerzy Kucharski (lat 60), przybyły na powitanie 40-letniego syna i jego kolegów.
- Wszyscy są miłośnikami kolei, syn pojechał wieczorem autobusem i po nocy w Białymstoku wyruszyli na wycieczkę do Łomży – mówi emeryt. - A kolejka wąskotorowa przywoziła drewno z Puszczy Kurpiowskiej i woziła węgiel i zboże. Do dziś stoi jej dawny budynek z szarymi tynkami...
Z ciekawością słucha wspomnień łomżyniaków Paweł Szeligowski, uczeń Publicznego Gimnazjum nr 6 w Łomży. Chłopiec zapewnia, że tata nie musiał go namawiać do wspólnego wyjścia na – o ile tak można z sensem i w zgodzie z prawdą powiedzieć – stację czy dworzec kolejowy. Dlaczego...?
- To przecież część mojego życia... – uśmiecha się do wspomnień z młodości ojciec. - A razem z synem zobaczymy drugi raz pociąg osobowy w Łomży albo za rok, albo za dwadzieścia lat...
Albo - nigdy.
Mirosław R. Derewońko
Fot.: Marek Maliszewski