Wiosna w ulu - pierwsze pszczoły wyfrunęły na oblot
- Już wczoraj połowa pszczół z moich uli przebudziła się z zimowego snu – opowiada łomżyński hodowca pszczół od 15 lat Mieczysław Bagiński, który ma kilkadziesiąt uli w pasiece pod Rajgrodem. - Wystarczyło im, że zaświeciło słońce i temperatura przez dwa, trzy dni utrzymała się na poziomie czterech czy sześciu stopni Celsjusza, a już są chętne po pięciu miesiącach snu do pracy na wiosnę!
Mieczysław Bagiński jest członkiem oddziału regionalnego Polskiego Związku Pszczelarzy w Łomży. Żartobliwie, choć z wyraźną satysfakcją, konkluduje, że jego pszczoły umieją czytać i liczyć, bo po oblocie w komplecie wróciły do ponumerowanych uli.
Wiosenny oblot jak GPS
- Wywabione nadchodzącą wiosną muszą opróżnić jelito końcowe, w którym nagromadziły się resztki z trawienia po zimie, a w tym właśnie pomaga im oblot – tłumaczy pszczelarz. - Pierwszy lot „oczyszczający” pozwala im również, tak jak w systemie GPS, ustalić pozycję ula, do którego wiosną, latem i jesienią będą wracały z pyłkiem kwiatowym i spadzią, czyli słodką cieczą z drzew iglastych oraz dębu czy lipy. Doświadczony pszczelarz po oblocie nie będzie zmieniał ustawienia uli, żeby nie dezorientować pracowitych owadów.
Tymczasem na takie zbiory pyłku bądź spadzi jest znacznie za wcześnie, więc – w razie potrzeby, gdyby rój sam nie zgromadził wystarczających zapasów – dokłada się mu cukru lub spadzi i... miodu.
Głodne ryjki do wykarmienia
Lada dzień zacznie się okres składania jajeczek przez królową. O ile już się nie zaczął, gdyż czas w cyklu życia pszczół biegnie bardzo szybko: robotnice mogą żyć tylko ok. dziewięciu miesięcy. Płodna jedynowładczyni zapewne dożyje jakichś trzech, czterech lat, zależnie od jej kondycji i rasy. Pan Mieczysław hoduje rasę krainka – królowa składa na dobę od 300 do nawet 2 000 jaj, z których po trzech dniach wystają głodne ryjki larw. Hodowcy do spodu tzw. poduchy ula kontrolnego (pod daszkiem chroni ramki i zbity rój przed mrozem) przykładają dłoń i jeśli wyczuwają ciepełko, wiedzą: robotnice przygotowują warunki do porodu. Niektórzy - mniej doświadczeni, zdaniem Mieczysława Bagińskiego - pszczelarze opukują swoje ule jak dzięciol lub sikorka. Jednak na owadach, „śpiących” jeszcze raczej półletargiem niż snem zimowym, nie robi to najmniejszego wrażenia.
Ciepło jak w roju
Pierwsze obloty zdarzyły się także w większości z 80 uli znanego hodowcy Wiesława Grzymały, prowadzącego rodzinną pasiekę we wsi pod Wizną.
- Mój dziadek Jan Nienałtowski wrócił z pierwszej wojny światowej, poślubił żonę i założył w 1919 roku pasiekę – wspomina Wiesław Grzymała, który przejął, rozwinął i unowocześnił hodowlę po nieżyjącym już tacie Stanisławie. - Obloty z uli na słońcu były intensywniejsze, a z tych w cieniu wychodziło po kilka albo kilkanaście robotnic. Trochę pomarudziły i wracały, bo w środku jest im dużo cieplej. W ulu tworzą kłąb, dochodzący średnicą nawet do 22 cm i przypominający spłaszczoną z dwóch stron piłkę futbolową. W środku temperatura wynosi jakieś 30 st. C, choć na zewnątrz może spadać poniżej zera. Ale bez obaw: kiedy pszczołom robi się zimno, zamieniają się z tymi środku i tak wędrują w kółko. Byle do wiosny!
Pan Wiesław jest zadowolony, bo zimę przetrwały mu wszystkie roje: będzie miał z ich i swojej pracy przepyszny miód. Pierwszego skosztujemy pod koniec mają.
Skarbczyk w głowie i we dworze
„Pszczoła, owca i pszenica wzbogacały niegdyś szlachcica” - zanotował nieoceniony etnograf i folklorysta Zygmunt Gloger (1845 – 1910) w swoim staropolskim „Skarbczyku”. Mądrość ludowa przetrwała do dziś, mimo że po szlachcie zostały głównie wspomnienia, herbarze i wypasione lub zgłodniałe po zimie pasieki. Zatem wiosna musi być tuż-tuż. Chyba że pszczoły jak ludzie też są omylne...
Mirosław R. Derewońko