Plac Zambrowski
Czy to możliwe, że po 20 latach wprowadzania kapitalizmu w Polsce, niektórym tradycyjnym miejscom targowym nie można przywrócić pierwotnego przeznaczenia? Owszem, odtworzenie np. Rynku Wołowego przy ul. Dwornej w Łomży (może zapomnieliśmy, że był taki) nie ma sensu w XXI wieku, nie tylko z powodu sąsiedztwa (pobliże klasztoru P.P. Benedyktynek i ob. Muzeum Północno-Mazowieckiego). Ale już zdziwienie budzi martwy Plac Niepodległości, d. Plac Zambrowski, wcześniej zwany także Nową Ameryką. To smutny przykład braku odwagi społeczeństwa i urzędników - także fałszywie pojmowanej „nowoczesności” i może obawy przed oskarżeniami o powrót do „średniowiecza”(?!). Bo dziś „trendy i cool” są kiełki przetworzone genetycznie oraz pastylki spożywcze? Nie kazdego stać na przereklamowaną tzw. „zdrową żywność". Więc gdzie można być pewnym, że kupi się np. normalne polskie ziemniaki, zamiast „izraelskich kartofli” lub „chińskiego czosnku i eksplodujących arbuzów” ??? Jesteśmy przymusowo zatruwani przez sztucznie tworzoną „okazję niskich cen” w super-hiper-extra-lux oszukańczych zagranicznych przybytkach dojenia forsy z coraz bardziej umęczonego społeczeństwa, złapanego w pułapkę rosnących dawek chemii udającej żywność. Zresztą, jak ktoś lubi byle co w kolorowym opakowaniu, to niech bierze chemiczne „konserwy z Europy” inni - powinni mieć szansę nabycia zwykłej rodzimej żywności prosto od wytwórcy, którą ten chętnie przywiezie do miasta już nie furmanką, ale szpanerskim wiejskim terenowym „jeepem”. Będzie też taniej, skoro bez pośredników - no, ale do tego trzeba odwagi przełamania sztucznej bariery niemożności. Jeśli komuś potrzeba przykładów europejskich, proszę bardzo: Paryż, stolica światowej kultury - tam nie zwodzi się mieszkańców budową „hal targowych” - tylko pozwala handlować bezpośrednio pod gołym niebem: na jakimś placyku, w narożnikach ulic, w pasie zieleni między ulicami (wszędzie auta zwalniają bez łaski). Pod kolorowa „markizą” lub (dokładnie jak na prezentowanej fotografii) pod zwykłym daszkiem z brezentu, póki żyły w Łomży resztki pokolenia przedwojennego . Tyle, że tam jest ciągłość kulturowa, przerwana u nas upadlającym, nie mającym końca wyniszczaniem tzw. „badylarzy i prywaciarzy” przez „wieczną jak Lenin” tępą biurokrację gorliwych miłośników wschodniej komuny. A może już ich nie ma, tylko nie wiemy o tym ? Pewnie tak! Więc, czy jakiś odważny rolnik lub handlowiec zmniejszy bezrobocie, składając wniosek do Ratusza a światły Prezydent Miasta zgodzi się na ożywienie tradycyjnego miejsca targowego w mieście ?