Bulwary bulwersują – list otwarty do władz Łomży
Niepokoi mnie niszczenie naturalnego koryta Narwi, niepowtarzalnego krajobrazu skarpy nadnarwiańskiej i biocenozy, czyli całego środowiska naturalnego wokół rzeki, nieprzypadkowo nazywanej „polską Amazonką”. Widzę, niestety, jak przygnębiająco wyglądają bulwary w Mikołajkach czy w Kazimierzu nad Wisłą: wybetonowane chodniki w scenerii pozbawionej roślinności tworzą krajobraz pustynny. Nie ma w tym nic pięknego ani pożytecznego.
Jaki cel miałyby pełnić bulwary nad Narwią, trudno mi powiedzieć, bo bez niszczenia naturalnego pejzażu i bez ponoszenia nakładów idących w miliony euro można już przespacerować się wyremontowaną ulicą Rybaki, skąd można podziwiać widoki nadnarwiańskie. I nawet teraz nie ma tam tłumów chętnych spacerowiczów, o czym piszę z własnego doświadczenia jako piechur i rowerzysta, który porusza się tamtędy w kierunku plaży niemal codziennie.
Odcinek rzeki w miejscu, gdzie między ulicą Żydowską a Hospicjum Ducha Św. wycięto drzewa i krzewy, zaś koparki bezlitośnie wyrwały kawał nabrzeża, zaczyna przypominać krajobraz księżycowy. A to przecież otulina Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi – stanowi więc strefę ochronną dla zwierząt, ptaków i roślin!
Narew od wieków płynie przez Łomżę, mając charakter zasadniczo dziki, nieuregulowany, nietknięty przez cywilizację urbanistyczną. To dobrze, bo jest korzystne i z punktu widzenia turysty, i dla mieszkańców naszego miasta. Na szczęście, koryto Narwi ma u nas jeszcze charakter pierwotny. Każda interwencja w jej naturalny bieg i otoczenie zniszczy niepowtarzalne walory przyrodnicze. Ingerencja ludzka w naturę nigdy i nigdzie nie przyniosła pozytywnych skutków dla środowiska. Nie będzie z tego także korzyści dla ludzi, bo jesteśmy częścią przyrody, która wcześniej czy później upomni się o swoje prawa.
Pomimo nagłośnienia – głównie ze względów politycznych - kwestii tzw. budowy bulwarów nadnarwiańskich, nie przeprowadzono na ten temat ani referendum, ani nawet rzetelnego i miarodajnego sondażu opinii publicznej. Mój niepokój budzi również niska świadomość i wiedza przyrodnicza zarówno decydentów u władzy, jak i większości społeczeństwa. Przykład „budowy” lotniska pod Tykocinem czy trasy ekspresowej w okolicach Augustowa pokazuje, jak nieprzemyślane decyzje urzędników grożą nieodwracalnymi zmianami w przyrodzie i generują koszty. Niebezpieczeństwo, że biegnące tuż nad samą Narwią bulwary doprowadzą do dewastacji przyrody, jest ogromne. Ale i rzeka co roku ma czym się bronić, tworząc naturalne rozlewiska, które w perspektywie kilku czy kilkunastu lat rozmyją i pochłoną zagrażające jej twory cywilizacji...
Narew i jej dolina są naszym wspólnym dziedzictwem. To, co teraz z nim zrobimy, odczują nasze dzieci, wnuki i prawnuki. Oby nie miały do nas żalu za zniszczenie rzeki i unikalnego krajobrazu. Dlatego natychmiast powinna rozpocząć się publiczna i merytoryczna debata z osobami kompetentnymi na temat celowości budowy bulwarów w tym kształcie: zwłaszcza z portem dla jachtów nad Narwią w Łomży, choć wiadomo, że nie popłyną one na silnikach powyżej Wizny, gdyż w Biebrzańskim Parku Narodowym obowiązuje zakaz poruszania się motorówkami.
Jestem od 30 lat mieszkańcem Łomży, korzystającym z uroków szlaku nad rzeką i z kąpieli w Narwi. Zastanówmy się wspólnie, czy kontynuując bulwary - „betonowanie i polbrukowanie nadnarwiańskie” - nie skrzywdzimy Narwi i następnych pokoleń.
Romuald Jakubowski
Łomża, sierpień 2011 r.
Materiał nadesłany. Autor jest lekarzem.