W pradolinie Narwi
Pejzaż zapierający dech w piersiach - wystarczy przy wylocie z Łomży, z ostatnich zabudowań przejść na druga stronę Szosy Zambrowskiej pod wieżę telewizyjną i już jesteśmy w innym świecie. Skala widoczności na rozpiętość ramion spacerowicza, przejrzystość obserwacji wielu miejsc jednocześnie. Za taki widok niektórzy są gotowi zapłacić niezłe pieniądze, ale miasto nie potrafi tych pieniędzy wziąć. Jeszcze nie zepsuto miejsca, gdzie w naturalny sposób uzupełnia się los człowieka z przyrodą: szachownica pól pofalowana wzgórzami, malownicze miedze, na których przetrwała różnorodność flory i fauny, gdzieś za wzgórzem Narew. Niełatwo wykonać intrygującą fotografię, w pełnym słońcu wyszłaby ulizana pocztówka, na szczęście w tym przypadku: nad środkową partią wybranego kadru pojawił się cień chmury - odrobina niepokoju, tajemnicy. To uchwycenie namiastki nastroju, bo wiatr przesuwał gwałtownie cień nie dając szansy maruderom. To jedyny udany strzał na ponad 30 ujęć - lekcja pokory wobec trudnego tematu. Właściwe miejsce: podkreślone śniegiem miedze dynamicznie kierują wzrok do zagajników i czerwonego dachu w pobliżu Narwi. Za rzeką tereny zalewowe, siedliska ptasie - z drogą na horyzoncie od Piątnicy, w prawo do Drozdowa… Park Krajobrazowy Doliny Narwi. Ze skarpy pod Szosą Zambrowską widać jak polna ścieżka schodzi do wiejskiej drogi, biegnącej równolegle do rzeki - już oczy się śmieją na myśl, że latem z roweru przejedziemy w zapachu ziół wzdłuż przydrożnych maków, chabrów. Na razie aż się prosi w tym miejscu bezwzględny zakaz wszelkiej zabudowy, bo to chroniony prawem - jeszcze martwym, co widać po otoczeniu niedalekiego grodziska - tzw. „krajobraz kulturowy”. Jedynym wyjątkiem powinny być zadaszone tarasy widokowe wzdłuż szosy, za ekranami wyciszającymi hałas - z maleńką gastronomią i szeregiem lunet turystycznych, jakie są w polskich górach, na wieży Eiffla i w każdym normalnym punkcie, gdzie ludzie potrafią myśleć. Ale to nie będzie zrealizowane, bo to nie jest pomysł doradców powołanych „do życia” za ciężkie pieniądze. W Łomży zaprzestano dialogu z mieszkańcami - „wybrańcom” za pieniądze myśleć kazano… dlatego jest tak, jak jest. Nie umiemy wykorzystać szansy, mając pod ręką jakby „Sanatorium Natury” dla zmagających się z depresją, stresami, zmęczeniem. Wystarczy parę kroków: wyjść z miasta, zejść z szosy pod skarpę Pradoliny, ale bez stworzenia odpowiednich warunków jak ochrona przed deszczem, to nie będzie alternatywą dla TV- PC… Niedoceniony pejzaż.