Brzdąc
Zauważyłem go podczas pleneru fotograficznego w drodze do Starej Łomży. Było mroźno, przenikliwy wiatr. Koledzy wracali do auta, skąd na chwilę wybiegli uwiecznić porywy śnieżnej zamieci nad skarpą polnej drogi, prowadzącej na skraj pradoliny skutej lodem Narwi. Wtedy nadleciał ten brzdąc i usiadł niedaleko przypatrując się co robię - niczym domownik w tym upiornym pustkowiu, które przecież na niego czyha, gotowe wyssać resztki ciepła. Pomyślałem: jak sobie poradzi, gdy nagłe załamanie pogody odetnie przelot w zacisze ciepłych chałup, ledwo widocznych na horyzoncie ? Wesołe podskoki tej drobiny energii na przekór wszystkiemu wokół, były widokiem niezwykle optymistycznym. Aby przedłużyć chwilę witalności, triumf życia - warto było spróbować złapać portret ruchliwego malca… Celowo zostawiłem przytłaczający nadmiar przestrzeni od góry, bo nie chodziło o centralnie skomponowaną dokumentację. Niewykadrowane otoczenie rachitycznych traw zwiększa poczucie osaczenia, przekreślenia szansy ochrony czy ukrycia się.