Widok z okna
Zdarza się, że sam twórca nie chce lub nie potrafi nabrać dystansu do swojej pracy, nie potrafi ocenić swoich fotografii - stąd czasem targany wątpliwościami zastanawia się nad sensem dalszych poszukiwań twórczych. Fotografuje jak mu intuicja podpowiada, ale gdy minie euforia z udanego polowania - nadchodzi zwątpienie w oryginalność spojrzenia. Wtedy cenne są uwagi życzliwego kolegi, bo dają szansę na krytyczny osąd i wskazanie szczególnych cech obrazu, składających się na to „nieuchwytne coś”, co nadaje indywidualny rys naszym fotografiom. Pamiętam rozmowy z doktorem Czyżewskim i sądzę, że rozumiałem Jego sposób widzenia. Miło jest powrócić do zdjęć, które przetrwały próbę czasu. Szkoda, że nie zachowały się oryginalne negatywy, stąd do dyspozycji są tylko słabsze jakościowo odbitki z archiwum Towarzystwa Fotograficznego… Zauważmy jak pysznie Autor zmusza nasze spojrzenie aby wędrowało w dół od dzwonnicy - która jest tu niewątpliwe mocnym punktem, choć na uboczu kadru - do ciemniejszego niczym obramowanie, narożnika budynku z prawej strony a potem podnieść nasz wzrok ale już zygzakiem przez fantazyjnie skręconą plamę cienia by przez ukośny dach kamienicy powrócić do tej perły łomżyńskiej architektury, zamykającej kompozycję; w rezultacie Autor umiejętnie wykorzystał elementy światła i cienia do wywyższenia dzwonnicy i zbudowania łączności z otoczeniem - między „dawnymi i nowszymi czasy”.