poniedziałek 30.07.2007
Gazeta Współczesna - Wykrywają, zagłuszają Gazeta Współczesna - Kroił kalafior i nereidy Gazeta Współczesna - Pięć dni wywozili tony śmieci Kurier Poranny - IPN ściga IPN
Gazeta Współczesna - Wykrywają, zagłuszają
Kierowcy szukają sposobu na fotoradary. Jeżdżą szybko, bo "taką mają pracę". Niektórzy twierdzą, że mają sposoby na radary policji i straży miejskiej.
Kierowcy zawodowi, przedstawiciele handlowi i ci, którym wiecznie się spieszy nie lubią dostawać mandatów za przekroczenie prędkości. Twierdzą, że potrafią oszukać policyjne radary, ale czy nie oszukują tak naprawdę samych siebie?
Wolno mieć, ale nie używać
Antyradary można w Polsce kupić, ale nie można ich używać. Prawo o ruchu drogowym wyraźnie zabrania wyposażania pojazdu w urządzenia informujące o działaniu sprzętu kontrolno-pomiarowego, używanego przez organy kontroli ruchu drogowego lub zakłócające jego działanie.
- W praktyce, jeśli antyradar jest w pudełku w bagażniku, policji nic do tego - mówi kom. Jacek Dobrzyński z zespołu prasowego komendanta wojewódzkiego policji w Białymstoku. - Jeśli jest zainstalowany na pulpicie, kierowca zostanie ukarany.
W przypadku wykrycia przez patrol takiego urządzenia w aucie, właścicielowi grozi mandat do 500 zł, 3 punkty karne lub wniosek do sądu grodzkiego, a w konsekwencji grzywna.
- Do tej pory nie było przypadków złapania osób używających antyradarów - podsumowuje insp. Barbara Nasarzewska, zastępca naczelnika ruchu drogowego w Komendzie Miejskiej Policji w Łomży.
Może dlatego, że antyradary i jammery, czyli urządzenia zakłócające odczyt fal radaru, są montowane w niewidocznych miejscach - pod maską, w zderzaku.
- To jest sytuacja do wykrycia - twierdzi Jacek Dobrzyński. - Podczas kontroli policjant może użyć radaru i usłyszeć ostrzeżenie antyradaru.
więcej: Gazeta Współczesna - Wykrywają, zagłuszają
Gazeta Współczesna - Kroił kalafior i nereidy
Wielki sukces 18-latka na Międzynarodowej Olimpiadzie Biologicznej
Po raz pierwszy w życiu był za granicą. Reprezentował Polskę na Międzynarodowej Olimpiadzie Biologicznej w Kanadzie. I zdobył brązowy medal!
Kadrę Polski tworzyła czwórka licealistów, laureatów Ogólnopolskiej Olimpiady Biologicznej. Rafał Śledziewski z Zambrowa zdobył w kraju drugie miejsce, i to będąc jeszcze drugoklasistą I Liceum Ogólnokształcącego w Łomży. Przed odlotem do Saskatoon miał warsztaty naukowe w Warszawie.
- Dr Magda Sobolewska-Łącka i dr Piotr Bębas z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego okazali się dobrymi opiekunami - ocenia olimpijczyk. - Ale i my się postaraliśmy!
Z ołówkiem i skalpelem
Na 196 olimpijczyków z 49 krajów czekały zadania praktyczne i testy. Na podstawie organów roślin określali ich przynależność taksonomiczną, czyli robili preparaty i podawali ich nazwy i miejsca w klasyfikacji botanicznej. Oglądając część rośliny opisywali jej pochodzenie ewolucyjne. Rysowali wykresy z fotosyntezy, czyli zależności wydzielanego tlenu od natężenia światła. Albo badali ilość toksyn, tj. trucizn, w kalafiorze.
- Kroiliśmy też skalpelem nereidy, takie morskie dżdżownice, żeby wyodrębnić jądra, gardziel czy pranóża - opowiada Rafał. - Najciekawsza była genetyka. Należało odwirować kolonię bakterii z zawiesiny i wypreparować plazmidy, tzn. części odpowiedzialne za odporność na antybiotyki.
Cztery bloki trwały po 1,5 godz. z przerwami po 45 minut. Test był "krótszy": sto stron pytań przez dwa razy po 2,5 godz. z dwugodzinną przerwą.
więcej: Gazeta Współczesna - Kroił kalafior i nereidy
Gazeta Współczesna - Pięć dni wywozili tony śmieci
Rozpoczęła się likwidacja dzikich wysypisk w gminie
Władze Urzędu Miasta w Ciechanowcu wypowiedziały wojnę dzikim wysypiskom w gminie. Już zlikwidowano największe z nich we wsi Tworkowice.
Uprzątnięcie i wywiezienie śmieci trwało pięć dni, w czasie których wywieziono 157 080 kg śmieci. Pierwszego dnia z ton odpadów służby sprzątające wyselekcjonowały butelki i opakowania z tworzyw sztucznych, m.in. opakowania foliowe kiszonek i nawozów sztucznych, które podlegają przetworzeniu.
- Koszt likwidacji dzikich wysypisk jest bardzo duży - podkreśla Bożena Wróblewska z Urzędu Miejskiego w Ciechanowcu. - Wywóz i uprzątnięcie dzikiego wysypiska w Tworkowicach kosztowało prawie 14 tys. zł.
A to nie jedyne dzikie wysypisko w gminie. Kilka miesięcy temu uczniowie z Ciechanowca wzięli udział w programie zainicjowanym przez magistrat, a mającym na celu zlokalizowanie wszystkich dzikich składowisk na terenie gminy. Uczniowie "namierzyli" ich aż 24.
więcej: Gazeta Współczesna - Pięć dni wywozili tony śmieci
Kurier Poranny - IPN ściga IPN
Jest śledztwo w sprawie zbrodni komunistycznej popełnionej w sierpniu 1984 roku w siedzibie białostockiej prokuratury.
- Jeśli będę podejrzanym, zrezygnuję z pracy w Instytucie - mówi prokurator Jerzy Kamiński.
Instytut Pamięci Narodowej w Warszawie prowadzi śledztwo, które dotyczy prokuratora z białostockiego oddziału IPN! To na razie śledztwo w sprawie, więc prokurator Jerzy Kamiński, bo o niego chodzi, podkreśla, że o niczym nie wie i nie jest podejrzanym.
- Były asesor Kamiński miał "przekroczyć uprawnienia jako funkcjonariusz państwa komunistycznego” - wynika z akt S 23/07/Zk. Konkretnie, miał pozwolić, aby w czasie przesłuchania opozycjonisty Krzysztofa Wasilewskiego byli obecni dwaj funkcjonariusze SB. W gabinecie Kamińskiego esbecy grozili opozycjoniście.
Śledztwo, które 19 lipca rozpoczął IPN w Warszawie, dotyczy także zachowania tych esbeków w gabinecie asesora oraz pobicia Wasilewskiego w lutym - marcu 1984 roku w siedzibie Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych.
Białostocki opozycjonista przyszedł do prokuratury w sierpniu 1984 roku, aby się ujawnić i skorzystać z amnestii. Przesłuchiwał go asesor Kamiński. Wasilewski odczekał pół godziny przed drzwiami, a potem został wezwany do gabinetu. Potem wpadli esbecy.
Tylko jeden dzień
Wasilewski o sprawie opowiedział przed dwoma tygodniami na konferencji prasowej, ale wcześniej dwa razy jeździł do Warszawy, gdzie złożył zawiadomienie na Kamińskiego. Prokurator po konferencji działaczy Klubu Więzionych Represjonowanych, Internowanych poczuł się urażony. Opublikował w prasie oświadczenia, że sprawy nie pamięta dokładnie, bo wszystko trwało jeden dzień, ale zapowiedział, że podaje opozycjonistę do sądu, bo ten naruszył jego dobra osobiste.
więcej: Kurier Poranny - IPN ściga IPN