wtorek 29.05.2007
Gazeta Współczesna - Wyrok po latach Gazeta Współczesna - Życie po pożarze Gazeta Współczesna - Dworków życie po życiu Gazeta Wyborcza - Lekarze strajkują, szpitale bankrutują Gazeta Wyborcza - We wtorek pierwsza sesja sejmiku
Gazeta Współczesna - Wyrok po latach
Niemal dokładnie 11 lat temu zdarzyła się w Łomży zbrodnia, która wstrząsnęła mieszkańcami. Osiemnastoletni Sylwek zakatowany został przez grupę równie młodych ludzi koło jednej z dyskotek, "bo nie miał papierosa". Po 11 latach sprawa wróciła do sądu.
W 1996 r. na ławie oskarżonych zasiadło 10 młodych mężczyzn. Tym razem tylko jeden. Grzegorz Ch., wówczas 21-letni, i wtedy, i teraz był głównym oskarżonym. Przed laty skazany został na rok i 10 miesięcy więzienia za udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym. Zanim jednak doszło do rozprawy apelacyjnej, wyjechał do USA. Za oceanem założył rodzinę i własną firmę. Ukrywał się skutecznie aż do ubiegłego roku. Po zatrzymaniu został przekazany polskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
- Sąd zastosował surowszą niż poprzednio kwalifikację czynu: udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym - mówi prokurator Dariusz Błażejczyk. - Wymierzył Grzegorzowi Ch. karę 3,5 roku pozbawienia wolności. Wyrok, oczywiście, nie jest prawomocny.
Nie wiadomo jeszcze, czy prokuratura lub obrońcy zdecydują się na apelację. Jest to prawdopodobne, zwłaszcza ze strony oskarżenia, ponieważ prokuratura podtrzymuje wobec Grzegorza Ch. zarzut zabójstwa i domagała się kary 15 lat pozbawienia wolności.
więćej: Gazeta Współczesna - Wyrok po latach
Gazeta Współczesna - Życie po pożarze
Pożar domu przy ul. Ogrodowej, w którym w połowie maja omal nie zginęło siedem osób, poruszył łomżan, jak i władze miasta.
Jedna z rodzin, które w wyniku pożaru straciły dach nad głową, już otrzymała lokal zastępczy - informuje kierownik Artur Dąbrowski z Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. - Druga wprowadzi się do swojego nowego lokum lada dzień.
Administrator komunalnych budynków w Łomży, musiał znaleźć schronienie, przynajmniej tymczasowe, dla sześciu poszkodowanych rodzin. Prawie wszystkie postanowiły nie korzystać z gościnności jednej z burs szkolnych, wybierając pobyt u rodzin.
- Jest w tym gronie dwóch braci, którym niestety nie mogliśmy zaproponować pokoju w bursie, a w noclegowni przy ul. Poznańskiej im się nie podobało - dodaje Artur Dąbrowski.
Jak podkreśla, lokale zastępcze nie muszą mieć wyższego standardu niż dotychczas zajmowane przez mieszkańców. Wszyscy pogorzelcy z domu przy ul. Ogrodowej mieliby wprowadzić się do mieszkań z piecami.
- Niektórzy już odmówili, tłumacząc, że wolą poczekać na lepsze warunki - mówi Artur Dąbrowski.
więcej: Gazeta Współczesna - Życie po pożarze
Gazeta Współczesna - Dworków życie po życiu
Łomżyńskie Niszczeją lub trafiają w ręce prywatnych inwestorów - to los wielu dworków. W Małym Płocku jest inaczej. Tu gmina odzyskała i wyremontowała zabytkowy budynek.
Piękny dworek z odnowionym budynkiem gospodarczym i skwerkiem zieleni w centrum Małego Płocka dziś jest jego wizytówką. W regionie to jeden z pierwszych przykładów na to, że na zabytkowe ruiny można mieć pomysł i nie zawsze warto się ich pozbywać.
- Samorząd Małego Płocka trzeba tu pochwalić - postarali się, a to dość rzadkie, bo gminy, nawet jeżeli mają zabytkowy dworek w swoim zasobie, nie bardzo wiedzą, co z nim zrobić - podkreśla Bolesław Gadawski z łomżyńskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Kłopot z lokatorem
W dworku w Małym Płocku był kiedyś posterunek policji. Po jego zamknięciu budynek przez lata stał pusty i niszczał. Wójt gminy postanowił go odzyskać, choć nie było łatwo.
- Największy kłopot był z lokatorem policjantem, który tam mieszkał - przyznaje Józef Dymerski, wójt Małego Płocka. - Kiedy już udało się i dostaliśmy dworek w formie darowizny od Skarbu Państwa, postaraliśmy się o dotację na jego remont z unijnych programów.
Teraz zabytkowy budynek tętni życiem. Siedzibę znalazły tu ośrodek opieki społecznej, Publiczny Punk Dostępu do Internetu "NETka", strażacy ochotnicy oraz lokalna Fundacja "Kraina Mlekiem Płynąca".
- W dworku zlokalizowano również węzeł centralny sieci, dzięki której mieszkańcy Małego Płocka i najbliższych miejscowości uzyskają dostęp do internetu w technologii bezprzewodowej - dodaje z dumą wójt Dymerski. - Na piętrze są jeszcze trzy wolne pomieszczenia. Jedno zamierzamy przeznaczyć na małe mieszkanie.
więcej: Gazeta Współczesna - Dworków życie po życiu
Gazeta Wyborcza - Lekarze strajkują, szpitale bankrutują
Strajk lekarzy zaostrza się z dnia na dzień, a szpitalom grożą poważne problemy finansowe. Straty idą już w kilka milionów złotych. Od początku protestu poszczególne placówki nie zarabiają na poradach specjalistycznych, zabiegach, operacjach. - Jeżeli strajk jeszcze potrwa, to czeka nas komornik - martwią się dyrektorzy szpitali.
- Płacimy za wykonane świadczenia. Szpitale przedstawiają nam rachunki, które my opłacamy. Jeżeli rachunki będą niższe niż miesiąc temu, a tak na pewno będzie, placówki dostaną odpowiednio mniej pieniędzy - tłumaczy Adam Dębski, rzecznik prasowy podlaskiego NFZ.
A na tych rachunkach na pewno nie będzie zabiegów, operacji ani wizyt u specjalisty w czterech szpitalach na Podlasiu. Od zeszłego poniedziałku strajkują szpitale wojewódzkie w Łomży, Suwałkach i Białymstoku. W Łapach, w ramach protestu, do odwołania wstrzymano wszystkie planowe zabiegi i operacje. Wczoraj do strajkujących przyłączyli się lekarze z Bielska Podlaskiego. We wszystkich tych placówkach lekarze pracują jak na ostrym dyżurze. Przyjmowani są tylko pacjenci w nagłych przypadkach, inni są odsyłani z kwitkiem.
Lekarze w szpitalu w Łomży już nie tylko nie przyjmują pacjentów na zabiegi i operacje, ale przestali też wypełniać dokumentację medyczną.
- Tylko na tej podstawie możemy dostać pieniądze z NFZ. Szpital nie dostanie pieniędzy nawet za pomoc udzieloną w nagłych wypadkach - denerwuje się Marian Jaszewski, dyrektor szpitala w Łomży. - Od początku protestu szpital stracił już 500 tysięcy złotych. Jeszcze trochę, a zbankrutujemy.
więcej: Gazeta Wyborcza - Lekarze strajkują, szpitale bankrutują
Gazeta Wyborcza - We wtorek pierwsza sesja sejmiku
W oficjalnym porządku obrad jest tylko wybór przewodniczącego, nie ma natomiast ani słowa o nowym zarządzie. Krzysztof Putra, który zaraz po wyborach zadeklarował, że w ciągu tygodnia powstanie większość i wyłonione zostaną władze województwa, w poniedziałek podtrzymał obietnicę, choć do wieczora żadnej koalicji jeszcze nie było.
Od jednego z radnych PiS dowiedzieliśmy się, że Putra dostał od nich i od zarządu regionu swojej partii pełnomocnictwo do zawarcia koalicji z PSL. Nasz informator nie wiedział, czy układ został zawarty, czy też negocjacje odbędą się w ostatniej chwili.
- Wieczorem mamy posiedzenie klubu, więc może Putra odkryje wreszcie karty - powiedział nam wyraźnie poirytowany. Inny radny, równie zniecierpliwiony brakiem informacji od szefa swojej partii, nie był pewny, czy posiedzenie klubu nie zostanie w ostatniej chwili odwołane. Stało się tak już w piątek i wczoraj przed południem.
Jednoosobowe uprawianie polityki przez Putrę i przekładanie spraw sejmiku na ostatnią chwilę coraz bardziej denerwuje część radnych, którzy mają poczucie, że mimo mandatu wyborców nic nie znaczą w partyjnej maszynce. Żaden nie chce jednak powiedzieć głośno, co o tym myśli.
W kolejce do Putry stoją też potulnie przyszli koalicjanci, czyli PSL i Samoobrona. Szef klubu ludowców Jan Kamiński, upoważniony do jednoosobowego zawarcia układu z PiS-em, czekał przez kilka dni na negocjacje. Według naszych informatorów mogło dojść do nich wczoraj późnym wieczorem lub może dojdzie dziś. Sam Kamiński unikał z nami kontaktu.
Jeden z trzech radnych Samoobrony Andrzej Chmielewski przyznał wczoraj, że PiS z nimi też niczego jeszcze nie uzgodnił.
więcej: Gazeta Wyborcza - We wtorek pierwsza sesja sejmiku