wtorek 22.05.2007
Gazeta Współczesna - Czekamy na duży PoPiS Gazeta Współczesna - Nie przerwiemy strajku! Gazeta Współczesna - Piękny jubileusz 50-lecia Gazeta wyborcza - Kiedy wybiorą zarząd województwa? Kurier Poranny - Dobra mina do złego wyniku
Gazeta Współczesna - Czekamy na duży PoPiS
Choć PiS zdobył najwięcej miejsc w sejmiku, to nawet razem z Samoobroną ma tyle głosów, co PO wraz z PSL-em oraz Lewicą i Demokratami. To nowy--stary układ sił.
PiS ma obecnie 12 mandatów , a jego koalicjant Samoobrona - 3. PO (7 mandatów) wraz z LiD (3) i PSL-em (5) dysponuja tę sama siłą. Prawie identyczny układ był jesienią, z tą różnicą, że tym razem PiS odebrał jeden mandat Samoobronie. By w tej sytuacji wyłonić zarząd, radni będą musieli pójść na kompromis, co przychodzi im niełatwo. To właśnie przez nieumiejętność kompromisowego wyboru zarządu sejmik został w lutym rozwiązany i w niedzielę odbyły się przedterminowe wybory. Kolejnej szansy już jednak nikt nie dostanie. Jeśli nie uda się wybrać zarządu, województwem do końca kadencji samorządu będzie rządzić komisarz. Dlatego też liderzy dwóch najliczniej reprezentowanych w sejmiku partii - PiS i PO wyraźnie mówią o potrzebie stworzenia "wielkiej koalicji”.
Apetyty do ograniczenia
- Sam arytmetyczny podział mandatów jest patowy - przyznaje Dariusz Piontkowski z PiS, kreowany podczas kampanii na nowego lidera. I wylicza warianty rozwiązań w sejmiku: - Zarząd mniejszościowy, próba przeciągania radnych na swoją stronę, którą już przerabialiśmy, oraz szeroka koalicja PiS-u z PO, Samoobroną i PSL, do której nie wszedłby LiD. Ale moim zdaniem w prezydium powinny być reprezentowane wszystkie kluby. Czy tak się stanie - to zależy od negocjacji. Chyba poprzednie doświadczenia zmniejszą zbytnie apetyty radnych.
PO przyjaźnie patrzy na "wielką koalicję” ze wszystkimi klubami. Wyobraża sobie sejmik bez opozycji. Jeszcze w trakcie kampanii jej działacze wypowiadali się o Piont-kowskim jako o człowieku, z którym można negocjować i rządzić.
więcej: Gazeta Współczesna - Czekamy na duży PoPiS
Gazeta Współczesna - Nie przerwiemy strajku!
Łomża Trwa protest lekarzy w łomżyńskim szpitalu.
- Popieram strajk lekarzy - mówi Jadwiga, emerytka z Łomży. - Endokrynolog mnie nie przyjął, ale się nie denerwuję i cierpliwie poczekam do zakończenia protestu.
Wczoraj lekarze z łomżyńskiego szpitala włączyli się w ogólnopolski protest lekarzy. Medycy pełnią tylko ostry dyżur. W normalnym trybie pracuje Oddział Ratunkowy, Stacja Dializ, Pododdział Onkologii, na którym podawana jest chemioterapia, oraz Oddział Intensywnej Opieki Medycznej i sala porodowa.
Będą strajkować do skutku
- Będziemy protestowali, aż wygramy. Na dzień dzisiejszy nie jesteśmy gotowi na żadne ustępstwa - podkreśla Wiesław Majkowski, chirurg ze szpitala wojewódzkiego w Łomży. - Pacjenci są wyrozumiali, ale myślę, że za kilka dni ich cierpliwość też się skończy.
Lekarze walczą o wyższe pensje. Żądają 5 tys. zł brutto dla lekarzy bez specjalizacji i 7,5 tys. zł brutto dla specjalistów. W całym kraju protestuje już ponad 200 placówek. W województwie podlaskim, prócz łomżyńskiego szpitala, protestują lekarze z Suwałk. Medycy z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Białymstoku wzięli wczoraj urlop na żądanie, ale dziś rozpoczną już ostrodyżurowy protest. Do odwołania wstrzymano także wczoraj zabiegi planowe w szpitalu w Łapach.
Nie zapłacimy za protest
Tylko w łomżyńskim szpitalu w akcji protestacyjnej bierze udział ponad 130 lekarzy.
- Przychodzimy do pracy, podpisujemy listę obecności i uzupełniamy dokumentację medyczną - mówi chirurg Majkowski. - Nie udzielamy porad. Pełnimy tylko ostry dyżur.
Jeden dzień strajku to ponad 150 tys. zł strat dla szpitala.
więcej: Gazeta Współczesna - Nie przerwiemy strajku!
Gazeta Współczesna - Piękny jubileusz 50-lecia
Szkoła Podstawowa nr 7. Kiedyś była na peryferiach, potem na skraju osiedla. Ale w każdych warunkach rodzinna i przyjazna dzieciom.
- Przede wszystkim jest kameralna, a zatem i bezpieczna - mówią Monika i Jarosław Strzeleccy. A ich córka Kornelia, uczennica pierwszej klasy, kiwa głową. Uśmiechnięta biega z rówieśnikami po swojej szkole, w której odbywa się wielkie święto 50. urodzin.
Szkoła Podstawowa nr 7 wybudowana została przy ul. Mickiewicza (i nosi imię wieszcza) na ówczesnym skraju miasta. Teraz przyjmuje przede wszystkim dzieci z ogromnego osiedla Południe, które wyrosło za jej płotem.
- Myślę, że warto podkreślić pokoleniowe więzi, jakie buduje nasza kochana "siódemka" - mówi Halina Szeligowska, dyrektor placówki. - Sama jestem przykładem, jako dawna uczennica, nauczycielka, a od kilku miesięcy dyrektor.
Jest dumna przede wszystkim z wysokiej jakości nauczania. Jak podkreśla Halina Szeligowska, od lat placówka ma najlepsze w Łomży wskaźniki. "Siódemka" słynie także z osiągnięć sportowych. Znaną nie tylko w regionie wizytówką jest zespół muzyki dawnej Voci Unite.
Jubileuszowa feta przygotowana została okazale. Najpierw odbyło się odsłonięcie specjalnej tablicy pamiątkowej. A następnego dnia nauczyciele, dzieci i ich rodzice zaprosili wszystkich gości na wielką zabawę. W kawiarence można było skosztować pysznych ciast i soków, na wystawach obejrzeć i kupić artystyczne dzieła uczniów.
- Marzy mi się nowa sala gimnastyczna, trzeba też usunąć eternit z dachów - przyznaje dyrektor Halina Szeligowska. - Przydałaby się także wymiana okien.
więcej: Gazeta Współczesna - Piękny jubileusz 50-lecia
Gazeta wyborcza - Kiedy wybiorą zarząd województwa?
We wtorek ma dojść do rozmów między liderami głównych partii, które wprowadziły swoich radnych do sejmiku w niedzielnych wyborach. W poniedziałek wymieniali kurtuazyjne grzeczności, deklarując "Gazecie", że są gotowi do stworzenia stabilnej większości.
Szef PiS-u w województwie, wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra, stwierdził wręcz, że w ciągu siedmiu dni powstanie większość i zostanie wyłoniony zarząd województwa. Wyklucza jedynie porozumienie z SLD.
- Po doświadczeniach w poprzednim sejmiku trzeba pójść po rozum do głowy - powiedział. - Nie stać nas na dreptanie w miejscu, musi powstać trwała koalicja, zdolna do rządzenia województwem.
Szef PO, poseł Robert Tyszkiewicz, potwierdza potrzebę rozmów i kompromisu: - Wola wyborców jest jasna, bo jeśli w ciągu kilku miesięcy mamy wynik identyczny - podział mandatów równo po połowie między rządząca krajem koalicję i opozycję - to wszystkie ugrupowania powinny temu żądaniu sprostać.
Droga do zgody może być jednak trudna i niekoniecznie zakończy się sukcesem. Na jesieni obydwie strony starały się przeciągnąć kogoś z obozu przeciwnika. Krzysztof Tołwiński z PSL przeszedł do PiS, a Jacek Żalek z PiS powędrował do PO. Wczoraj liderzy obu bloków zapewniali solennie, że nie mają zamiaru nikogo kusić zmianami barw klubowych.
- Takie próby mogłyby prowadzić do ostatecznej utraty zaufania u wyborców - ocenił Tyszkiewicz. - Nie będziemy dążyć za wszelką cenę do przejęcia władzy, bo to tylko rodzi nieufność i wrogość.
Podkreśla, że pewny jest lojalności swoich ludzi, podobnie z PSL i lewicy. Nikt nie da się przekupić.
więcej: Gazeta wyborcza - Kiedy wybiorą zarząd województwa?
Kurier Poranny - Dobra mina do złego wyniku
Ekolodzy domagają się od Prawa i Sprawiedliwości poprawienia bezpieczeństwa drogowego w Augustowie.
Chcą aby partia rządząca przeznaczyła na ten cel pieniądze równe kosztowi referendum.
- Nokautująca większość tych, którzy głosowali, chce autostrad - odpowiadają politycy partii rządzącej.
Przedstawiciele Greenpeace zażądali też od polskiego rządu przedstawienia dotychczasowych wyników analizy przeprowadzonej przez angielską firmę Scott&Wilson, która na zlecenie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad od trzech lat próbuje ustalić najwłaściwszy przebieg korytarza drogowego Via Baltica. Dyrektor Greenpeace Polska Maciej Muskat uważa, że Dolina Rospudy została cynicznie wykorzystana przez polityków w kampanii wyborczej.
Na razie politycy PiS robią dobrą minę do złego wyniku.
- Frekwencja nie jest bardzo mizerna. W porównaniu z różnego rodzaju wyborami dodatkowymi, na przykład na burmistrzów, a one się dosyć często odbywają, to frekwencja jest kilkakrotnie większa - mówił wczoraj Jarosław Kaczyński.
Jak dodał, w tym sensie jest to wydarzenie pozytywne, "to jest sukces”. - Natomiast nie osiągnęliśmy 30 proc. i to jest rzeczywiście niedobre, ale mówienie o mizernej frekwencji, jeżeli wziąć pod uwagę polskie realia, jest całkowicie nieprawdziwe - ocenił premier.
Według sekretarza generalnego PiS Joachima Brudzińskiego, próg 30 proc. - przy tej skali aktywności obywatelskiej jak w polskim społeczeństwie - jest dość wysoki. W ocenie polityka można jednak wyniki referendum interpretować także tak, "że z tych osób, które do referendum poszło, nokautująca większość opowiedziała się za budową autostrad”.
więcej: Kurier Poranny - Dobra mina do złego wyniku