piątek 11.05.2007
Gazeta Współczesna - Strach zakuł go w kajdany Gazeta Współczesna - Żądają podwyżek Gazeta Wyborcza - W kolejce po wykształcenie Gazeta Wyborcza - ŁKS po meczu ze Stalą
Gazeta Współczesna - Strach zakuł go w kajdany
- Boimy się wracać do domu, boimy się zasypiać, boimy się o swoje życie - mówi łamiącym się głosem zdesperowany Sławomir Lutoborski, mieszkaniec Łomży, który w środowe popołudnie przykuł się kajdankami przed wejściem do Sądu Rejonowego w Łomży. Mężczyzna nie zgadza się z decyzją sądu, który wypuścił na wolność dwóch mężczyzn podejrzanych o podpalenie jego garażu i gołębnika.
Żyjemy w ciągłym strachu
- Miesiąc temu, gdy wyszedłem z domu zauważyłem, że z mojego garażu wydobywa się dym - wspomina Lutoborski. - Pobiegłem żeby wyprowadzić samochód, a wtedy syn sąsiadki z kolegą zamknęli za mną drzwi garażu. Chcieli mnie spalić. To cud, że udało mi się wydostać.
Sławomir Lutoborski handluje złomem i samochód jest mu niezbędny do pracy.
- Chcieli spalić mi auto, bo wiedzą, że nie miałbym wtedy z czego żyć - podkreśla Sławomir Lutoborski.
Policja zatrzymała podejrzanych o podpalenie garażu, 19-letnich Bogumiła K., syna sąsiadki Lutoborskiego i Tomasza L. mieszkającego w sąsiednim bloku. Prokuratura postawiła im zarzuty. Wobec obydwu mężczyzn zastosowała także dozór policyjny.
Tydzień temu, w niedzielę, spłonął gołębnik Sławomira Lutoborskiego.
- Żywcem spaliło się ponad sto gołębi - wspomina Lutoborski. - Teraz grożą, że ja i moja rodzina będziemy następni. Chcą nas podpalić.
więcej: Gazeta Współczesna - Strach zakuł go w kajdany
Gazeta Współczesna - Żądają podwyżek
Lekarze rozpoczęli akcję protestacyjną. Większość pacjentów ze zrozumieniem przyjęła czwartkowy dwugodzinny strajk ostrzegawczy lekarzy. Jedni wybrali się na spacer, inni cierpliwie czekali.
- Przyjechaliśmy na kontrolę bioderek naszego półrocznego synka Dawida - mówi Tomasz Zalewski, który razem z żoną do łomżyńskiego szpitala przyjechał z Zbrzeźnicy oddalonej od Łomży o 20 kilometrów. - Nic nie wiedziałem o strajku, żeby przywieźć tu żonę i dziecko musiałem zwolnić się z pracy.
Cierpliwość opuściła tylko niektórych pacjentów.
- Niech wywieszą flagi, ale niech przyjmują ludzi, bo i bez strajku trzeba długo czekać - skarży się Jadwiga, emerytka z Łomży.
W cierpliwość musieli uzbroić się nie tylko łomżyńscy pacjenci, ale także chorzy z Choroszczy i Suwałk.
Chcą 7,5 tysiąca brutto
Ogólnopolska akcja protestacyjna została zorganizowana przez związek zawodowy lekarzy. W całym kraju postulaty tej grupy są takie same: dla lekarza bez specjalizacji pobory w wysokości 5 tys. zł brutto, ze specjalizacją - 7,5 tys. zł brutto. Medycy chcą też corocznego płatnego 14 dniowego urlopu szkoleniowego.
Do akcji włączyło się już osiem podlaskich szpitali: wojewódzkie w Białymstoku, Łomży i Suwałkach, powiatowe w Bielsku Podlaskim, Augustowie, Dąbrowie Białostockiej i Łapach oraz psychiatryczny w Choroszczy. W czwartkowy strajk ostrzegawczy włączyły się trzy z nich.
- Od godziny 11 do 13 nie przyjmujemy żadnych pacjentów, nie odbywają się zabiegi, a lekarze udzielają tylko pomocy w nagłych przypadkach - mówi Leszek Kołakowski, przewodniczący Zakładowego Komitetu Strajkowego OZZL przy Szpitalu Wojewódzkim w Łomży. - W tym czasie wszyscy lekarze spotykają się w sali konferencyjnej na wiecu lekarskim.
więcej: Gazeta Współczesna - Żądają podwyżek
Gazeta Wyborcza - W kolejce po wykształcenie
Ponad 200 osób stało wczoraj w kolejce, by złożyć dokumenty na bezpłatne podyplomowe studia dla nauczycieli na Uniwersytecie w Białymstoku. Zapisy mają trwać do niedzieli, ale o ostatecznej kwalifikacji decyduje kolejność zgłoszeń.
Zainteresowanie przerosło chyba jednak organizatorów. Nie mogli zapanować nad tłumem, który gromadził się już od rana przed rektoratem Uniwersytetu w Białymstoku przy ul. Skłodowskiej.
- Kompletna dezorganizacja! Jak można dopuścić do takiego bałaganu? Trzeba było to jakoś zaplanować i poumawiać na godziny. Wysłaliśmy już wstępne oświadczenia. Wiadomo było, ilu osób się spodziewać - mówi Izabela Maliszewska, która pracuje w szkolnej świetlicy i stara się o przyjęcie na kierunek pedagogika opiekuńczo-wychowawcza.
Jak poinformowano nas w sekretariacie, aplikacje będzie można składać również jutro w godz. 16-20, a także w sobotę i niedzielę od godz. 9 do godz. 15. Oferta skierowana jest do nauczycieli, którzy chcą podwyższać swoje umiejętności zawodowe. Studia podyplomowe są bezpłatne, mogą z nich skorzystać jedynie mieszkańcy województwa podlaskiego. Współfinansuje je budżet państwa i Europejski Fundusz Społeczny.
Na studentów czeka 560 miejsc na dziesięciu kierunkach: edukacja elementarna, pedagogika opiekuńczo-wychowawcza, terapia pedagogiczna, wychowanie w rodzinie, fizyka, informatyka, przyroda, wychowanie fizyczne, gimnastyka korekcyjna, wiedza o kulturze.
więcej: Gazeta Wyborcza - W kolejce po wykształcenie
Gazeta Wyborcza - ŁKS po meczu ze Stalą
Piłkarze ŁKS-u Łomża zdobyli w środę bardzo ważne trzy punkty w walce o pozostanie w II lidze, wygrali 2:0 ze Stalą Stalowa Wola. W kolejnych meczach, myśląc o zwycięstwach, nie mogą sobie jednak pozwolić na tyle niedokładności w swej grze.
Pojedynek ze Stalą był drugim starciem łomżan pod wodzą Jana Makowieckiego. Nowy szkoleniowiec nie miał zbyt dużo czasu na zapoznanie się z zespołem, dlatego też niewiele zmienił w jego grze. Kontynuuje pomysły poprzednika Czesława Jakołcewicza, słucha przy tym rad najbardziej doświadczonych zawodników. Na razie wychodzi na tym nie najgorzej, chociaż gdyby nie odrobina szczęścia, łomżanie mogliby w środę schodzić z boiska ze spuszczonymi głowami.
- Można powiedzieć, że gramy tak samo jak poprzednio, ponieważ ciężko jest tak szybko się przestawić - mówi Łukasz Adamski, pomocnik ŁKS-u. - Chociaż trener Makowiecki wymaga od nas, żebyśmy dłużej grali piłką, częściej się przy niej utrzymywali.
Niestety, piłkarze nie realizują tych założeń szkoleniowca. Nadal starają się grać długie piłki za plecy obrońców rywala, licząc, że któryś z napastników zdoła ją przejąć i wykończyć akcję.
- Tak nie możemy grać cały czas, piłkarzom po prostu nie starczy w pewnym momencie sił - ocenia Makowiecki. - Trzeba szanować piłkę, niestety, nie wychodzi to jeszcze najlepiej.
Gdy dochodzi do ataku pozycyjnego, łomżanie mają problem. Wymiana większej ilości dokładnych podań sprawia im kłopot. Największym mankamentem w grze beniaminka z Łomży jest niedokładność. Ponadto młodym piłkarzom brakuje "boiskowego cwaniactwa". Gdy w środę zdobyli pierwszą bramkę, od razu chcieli strzelić kolejną. Ruszyli do ataków nie zważając na obronę. Zamiast przytrzymać piłkę, szybko jej się pozbywali. Gdyby piłkarze ze Stalowej Woli zachowali więcej zimniej krwi w sytuacjach podbramkowych, mecz mógłby zakończyć się zupełnie innym rezultatem. Co gorsza piłkarze ŁKS-u momentami sami prowokowali niebezpieczne sytuacje pod własną bramką.
więcej: Gazeta Wyborcza - ŁKS po meczu ze Stalą