onet.pl
Odszkodowanie za odmowę badań prenatalnych
60 tys. zł zadośćuczynienia i prawie 6,9 tys. zł odszkodowania wraz z odsetkami od łomżyńskiego szpitala wojewódzkiego zasądził Sąd Okręgowy w Łomży (Podlaskie) w precedensowym procesie wytoczonym za odmowę badań prenatalnych.
Orzeczenie nie jest prawomocne.
Na ogłoszenie wyroku nie przyszła żadna ze stron w tej sprawie.
Małżeństwo W., które w 2002 roku wniosło powództwo przeciwko szpitalowi, ordynatorowi tego szpitala i ówczesnej wicedyrektor domagało się - jak ostatecznie podał sąd - ponad 1,7 mln zł za różne szkody: od moralnych po materialne. 1,2 mln zł z tej sumy miało być rentą dla córki, ale przyznaną rodzicom, a nie dziecku. Dziewczynka urodziła się bowiem z rzadką wadą genetyczną, podobnie jak wcześniej jej starszy brat.
Państwo W. dowodzili w tym procesie, że od wyników badań prenatalnych uzależniali decyzję o urodzeniu lub nie przez Barbarę W. drugiego dziecka (dziewczynka ma obecnie 4,5 roku), skoro pierwsze dziecko było chore.
Oboje dzieci państwa W. cierpią na rodzaj dysplazji. To wada genetyczna, która objawia się m.in. deformacją stawów, co w konsekwencji powoduje, iż dziecko ma krótsze kończyny i niski wzrost; wymaga przez cały czas opieki i rehabilitacji, bo ma kłopoty z poruszaniem się, cierpi na przykurcze. Rozwój psychiczny przebiega natomiast normalnie.
Pozwani bronili się, że kobieta przyszła do szpitala z żądaniem nie badań prenatalnych, ale usunięcia ciąży, a tego w szpitalu w Łomży w ogóle się nie wykonuje, nawet, gdy są do tego wskazania dopuszczalne prawem. Tłumaczyli też, że nie mogli jej wystawić skierowania na badania, bo poradnia nie miała wtedy kontraktu z kasą chorych.
Łomżyński sąd uwzględnił tylko powództwo Barbary W. Odrzucił powództwo jej męża, uznając, że w związku ze sprawą nie doznał on żadnego uszczerbku. Odszkodowanie ma zapłacić tylko szpital, bo sąd oddalił powództwa wobec ordynatora oddziału ginekologii i ówczesnej wicedyrektor, ponieważ uznał, że w sprawie cywilnej to ich pracodawca ponosi za nich odpowiedzialność.
Uzasadniając wyrok, sędzia Janusz Wyszyński powiedział, że w łomżyńskim szpitalu Barbarze W. odmówiono badań prenatalnych, dlatego jej roszczenia co do zasady są słuszne. Sędzia mówił w uzasadnieniu, że poprzez odmowę badań prenatalnych kobieta została pozbawiona "podjęcia świadomej decyzji o losie swoim i swojego dziecka, a przez to naruszono jej podstawowe prawo jako pacjentki". Dodał też, że po porodzie Barbara W. przeżyła wielki szok, gdy dowiedziała się, że jej drugie dziecko także jest chore, wpadła w głęboką depresję i nie mogła pracować.
Sędzia mówił, że w przypadku pani W. istniało "poważne ryzyko", że jej druga ciąża jest również "zagrożona defektem genetycznym", a w takich sytuacjach badania prenatalne są wręcz konieczne, przewiduje je prawo i powinny być wykonane.
Sąd podkreślił, że zasadne byłoby w tej sprawie przyznanie renty dziecku za tak zwane "złe urodzenie", ale rodzice wnosili w pozwie o przyznanie tej renty im, a nie dziewczynce, i pozwu do końca nie zmienili, a sąd nie był zobowiązany, by ich o tym pouczyć, bo mieli pełnomocników.
"Renta ma charakter osobisty (...) Renta musi być ściśle związana z osobą danego dziecka, należy mu się, dopóki będzie żyło" - uzasadniał sędzia Wyszyński. Tłumaczył, że gdyby rentę dla dziecka przyznano rodzicom, to w chwili, gdyby na przykład któreś z nich zmarło, renta dla dziecka przepadłaby.
W świetle obowiązującego w Polsce prawa kobieta musi mieć zapewniony dostęp do badań prenatalnych, gdy istnieje ryzyko wystąpienia wady genetycznej u dziecka. Aborcja jest też dopuszczalna wtedy, gdy takie badania wykażą prawdopodobieństwo wystąpienia ciężkiego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
cz
cz, 06 maja 2004 22:17