„Niepodległość nie jest Polakom dana raz na zawsze”
Uroczysty charakter miały łomżyńskie obchody 104 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Liczni mówcy w cieniu wojny w Ukrainie akcentowali kwestię bezpieczeństwa, zgody i wspólnoty narodowej.
Łomżyńskie obchody 11. listopada rozpoczęły się złożeniem kwiatów przez licznie przybyłe delegacje pod tablicą upamiętniająca pobyt Józefa Piłsudskiego w Łomży. Ślad ów znajduje się na Domku Pastora przy ulicy Krzywe Koło. Główne uroczystości, tradycyjnie, zaplanowano na ulicy Sienkiewicza przed tablicą Leona Kaliwody, gdzie ów komendant Polskiej Organizacji Wojskowej w Łomży 11 listopada 1818 roku zginął.
- Spotykamy się w tym miejscu by oddać hołd tym wszystkim, dzięki którym możemy dziś żyć w wolnej i niepodległej Polsce – mówił zebranym prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski. Wspominał ojców niepodległości kraju z 1918 roku i naszych lokalnych bohaterów tamtych czasów. Komendanta Okręgu Łomżyńskiego Polskiej Organizacji Wojskowej Izydora Galickiego, członków komitetu obywatelskiego w tym przyszłego prezydenta Łomży Władysława Świderskiego. Przywołał także obrońców Łomży z 1920 i 1039 roku.
- Jesteśmy im wszystkim wdzięczni za możliwość życia w wolnej Polsce – podsumował.
Wspólnota
Mimo jesieni, pogoda w 2022 roku dopisała. Liczne poczty sztandarowe ustawiły się pod kamienicami wzdłuż ulicy Sienkiewicza, a 18. Łomżyński Pułk Logistyczny wystawił kompanię honorową. Mówcy przypominali słowa marszałka Piłsudskiego, że „Niepodległość nie jest Polakom dana raz na zawsze”, które to w kontekście toczącej się od 24 lutego wojny w Ukrainie, nabierają realnej groźby. Wszyscy zabierający, ale każdy na swój sposób, mówili o wznoszeniu się ponad podziały, wspólnocie, jedności i byciu razem. Podnoszono kwestie bezpieczeństwa i rozwoju armii.
- Pamiętajmy o tym, że najważniejsza jest wolność i Wojsko Polskie jest tego gwarantem, i należy dbać, abyśmy to Wojsko Polskie mieli w jak najlepszym wymiarze – mówił pułkownik Paweł Gałązka, dowódca Garnizonu Łomża i 18. Pułku Logistycznego. Wojskowy odczytał list wicepremiera i ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, który przypomniał, że „agresja Rosji na Ukrainę boleśnie przypomina nam, jaką wagę ma pokój i bezpieczeństwo”.
- Wsparcie sojuszników jest bezcenne, ale nie wystarczy – napisał wicepremier w liście - Dlatego zwiększamy liczebność Wojska Polskiego, kupujemy najnowszy sprzęt, inwestujemy w uzbrojenie i szkolenie żołnierzy, rozbudowujemy infrastrukturę wojskową, zwłaszcza w jednostkach na wschodzie kraju, uszczelniamy granice. Dzięki zaangażowaniu i sile Wojska Polskiego odważnie patrzymy w przyszłość – zapewniał.
Wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Lech Kołakowski wskazywał, że „wiszące biało-czerwone flagi pokazywały, pokazują i będą pokazywać naszą suwerenność, że jesteśmy niepodległym państwem, że mamy swoją tożsamość”.
- Dzisiaj na polach Ukrainy w okolicach dolnego Dniepru rozstrzyga się też nasza niepodległość. Kołakowski przypominał, że polskie społeczeństwo przyjęło kilka milionów uchodźców, który uciekali z ziemi, gdzie giną ludzie.
Racja stanu, a wojna
- Jesteśmy różnorodni, ale niepodległość zawsze nas w historii łączyła. Różnorodni byli także ojcowie naszej niepodległości, ale w tych najważniejszych momentach potrafili i byli razem. To jest wielka nauka, wielkie przesłanie – mówił poseł Robert Tyszkiewicz. Na przykładzie Kaliwody pokazywał, że w 1918 roku ludzie nie kalkulowali, nie czekali, a wyrywali się i śpieszyli do niepodległości.
- Jesteśmy w momencie wyjątkowym, w którym decyduje się kształt wolności w Europie, a myślę że i szerzej, na świecie, bo ona została zakwestionowana przez agresję Federacji Rosyjskiej na naszego sąsiada, na państwo ukraińskie – kontynuował były przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. - Kamieniem węgielnym polskiej racji stanu jest by Polska nigdy nie była sama. O tym mówi nasza historia i nasza współczesność. Polska musi być zakorzeniona w Sojuszu Północnoatlantyckim i Unii Europejskiej – wskazywał. - Dzisiejszy patriotyzm to także umiejętność zdobywania dla Polski wielkich pieniędzy europejskich po to, byśmy mogli budować silne państwo i silną armię, w którym obywatele będą mogli czuć się bezpiecznie.
Także poseł Stefan Krajewski mówił o Polakach, którzy „otworzyli swoje domy, serca, portfele po to by wspierać i pomagać Ukraińcom. Trzeba tej jedności by zabezpieczyć bezpieczeństwo żywnościowe, energetyczne i najważniejsze militarne”. Podkreślał, że silna Polska w silnej Europie to Polska racja stanu .
Senator Marek Komorowski odczytał rys historyczny sytuacji przed ponad 100 lat. Przypomniał, że ojców założycieli: Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, Ignacego Jana Paderewskiego, Wincentego Witosa, Wojciecha Korfantego i Ignacego Daszyńskiego łączyła Polska. Mówił o jednym głosie w polskich sprawach wewnątrz i na zewnątrz tj. na forum Unii Europejskiej.
Zdaniem wicewojewoda Tomasza Madrasa silna gospodarka, wojsko i sprawne państwo nie wystarczą. Jako niezbędną rzecz dla zachowania niepodległości w chwili próby wymieniał „gorące serca przepełnione miłością do ojczyzny i chciałbym sobie i państwu życzyć, aby tych gorących serc dla ojczyzny nam nie zabrakło”.
O osiąganiu więcej będąc razem mówił natomiast wicemarszałek Marek Olbryś. „Jednoczmy się, tak jak tu stoimy jesteśmy patriotami, jesteśmy kolegami. Po co mamy się różnić. Bądźmy razem, by w tym samym kierunku dążyć do wspaniałych rzeczy”
Po raz pierwszy w historii uroczystości pod tablicą Leona Kaliwody przeciągnęły się dłużej, poza zaplanowaną na ten cel godzinę. Skutkiem tego, biskup łomżyński musiał mszę święta w intencji ojczyzny opóźnić o około 15 minut. Zanim wojsko, poczty sztandarowe i przybyli goście dotarli do katedry, trochę w bałaganie zapalono znicze na pomniku harcerskim. Najpierw zrobił to prezydenta Mariusz Chrzanowski z wiceprezydentem Andrzejem Garlickim, następnie harcerze z druhem Domańskim na czele, a na koniec starosta Lech Szabłowski i wicestarosta Maria Dziekońska. Niestety kolumna udająca się do katedry nie zaczekała, i trzeba było ją gonić.
Skromniej by dzielić się z wojskiem
Biskup Janusz Stepnowski w ten szczególny dzień zachęcał do modlitwy za kraj, za naród, „abyśmy na zawsze pozostali wierni Chrystusowi, abyśmy z łatwością nie ulegali modom tego świata, które bardzo szybko przemijają”. Trwając przy Bogu abyśmy pracowali, spalali nasze siły, nasze zdolności dla naszej ojczyzny.
Przestrzegał przed budowaniem Europy na nicości, wspominał zmieniające się ulice Rzymu, w którym mieszkał wiele lat. Element braku patriotyzmu biskup łomżyński widzi w „słabej dzietności naszego narodu. Niewiast w tym wieku, matek jest coraz mniej” - mówił.
Dziękował za przyjęcie pod dach kobiet i dzieci ukraińskich, kiedy u nich wybuchł wojna.
- Stało się to dzięki temu, że jesteście ludem chrześcijańskim. Bo żeby zabrać z waszego serca chrześcijaństwo to zabiera się zarazem miłość i współczucie do drugiego człowieka. Stanęliście na wysokości zadania – chwalił pasterz diecezji.
Podziwiał ukraińskich mężczyzn, którzy „pozostawili pracę i poszli bronić swojej ojczyzny”.
- Czy mamy pewność, że wszyscy byśmy tak postąpili, stanęli w szeregach obrońców swojego narodu i swojej ojczyzny – pytał? - Mamy świadomość tego, że kiedy zwiększyły się wydatki na wojsko i kiedy zwiększa się zasób wojskowy naszej Łomży, wtedy i nasze wydatki mają być większe, tzn. mamy żyć w pewnym sensie skromniej. Mamy za zadanie podzielić się z wojskiem – zachęcał hierarcha.
Kolejna część obchodów święta narodowego odbyła się w Drozdowie, pod tablicą Romana Dmowskiego, jednego z ojców polskiej niepodległości.
Starosta łomżyński Lech Szabłowski mówił jak można się z szacunkiem różnić. Na tę okoliczność przypomniał przeciwstawne misje, jakie postawili sobie w Japonii Józef Piłsudski i Roman Dmowski. - Wiedzieliśmy, że się nie przekonamy, ale ileż mieliśmy wspólnych trosk i uczuć – przytaczał wspomnienia Dmowskiego.
- Dziś tej wspólnoty myśli nam brakuje. Za Piłsudskim powiemy, potrzebna nam wolna Ukraina, za Dmowskim niezbędne silne państwo. Tylko wspólna racja stanu może nas poprowadzić w trudnej geopolitycznej i ekonomicznej sytuacji. Mamy jedną ojczyznę – Polskę. Bądźmy godnymi spadkobiercami krwi naszych przodków, bądźmy Polakami.
Historia jedności
- Przed 11. listopada istniały różne poglądy polityczne, różne formacje polityczne, które inaczej widziały kwestię niepodległości Polski – przypomina historyk prof. dr hab. Krzysztof Sychowicz. - Ujednolicanie zaczyna następować po rewolucji bolszewickiej w 1917 roku. Sam Roman Dmowski zmienia bardzo mocno wówczas kierunek swoich działań udając się do Europy zachodniej tworząc Komitet Narodowy Polski.
- Przy tworzeniu się pierwszych ośrodków władzy dominującą rolę ma Rada Regencyjna, która jest akceptowana przez Niemców w Królestwie Polskim, co stanowi namiastkę rządu polskiego. Obok tego będziemy mieć i Polską Komisję Likwidacyjną w Krakowie, Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej w Lublinie, czy Radę Śląska Cieszyńskiego – tłumaczy historyk IPN. - Takich organizmów powstawało dosyć dużo. Bez wątpienia elementem scalającym to wszystko stała się osoba Józefa Piłsudskiego, którego władzę i zwierzchnictwo uznawały wspomniane organa tworzącego się państwa polskiego. Dzięki temu mógł on skupić władzę i kontrolę nad znaczną częścią terytorium państwa polskiego – stwierdza Sychowicz. - Dodajmy, grudzień to będziemy mieć do czynieni z Powstaniem Wielkopolskim, listopad to początek walk z Ukraińcami o Lwów, i luty 1919 to będzie początek działań bolszewików przeciwko Polsce na wschodzie.
- Bardzo szybko od procesu tworzenia przeszliśmy do etapu obrony świeżo odzyskanej niepodległości. Tu nie było miejsca na kłótnie, tu nie było miejsca na poważniejsze spory – zauważa prof. Krzysztof Sychowicz. - Piękne i taktyczne zachowanie Józefa Piłsudskiego, który zostając naczelnikiem państwa, chcąc uzyskać akceptację państw zachodnich dla polskiego rządu, oddał stanowisko premiera Ignacemu Paderewskiemu, usuwając swojego przyjaciela Jędrzeja Moraczewskiego właśnie po to, aby ta jedność była zachowana i aby państwo polskie było akceptowane na arenie międzynarodowej. Mógł na odpowiednich polach wycofać się ze swoich żądań czy aspiracji w imię wyższego dobra. Najważniejszą rzeczą było utworzenie niepodległego państwa polskiego, a co będzie się działo wewnątrz, to późniejsza sprawa Polaków. Żeby się móc kłócić we własnym domu, to najpierw trzeba go było zbudować – podsumował historyk.