Radni chcą więcej alkoholu
Na wniosek Klubu Radnych Koalicji Obywatelskiej, po burzliwym przebiegu dyskusji, Rada Miejska zdecydowała o zwiększeniu punktów sprzedaży alkoholu 4,5% - 18% z wyjątkiem piwa do 70 oraz punktów sprzedaży alkoholu powyżej 18% także do 70. Za zwiększeniem głosowało 13 radnych, przeciw było 7, a wstrzymało się 2 radnych.
Wnioskodawcy chcieli, aby liczba zezwoleń i zasady usytuowania punktów sprzedaży były w jednym akcie. Przy okazji zaproponowali podniesienie ilości koncesji. Radny Piotr Serdyński podczas przedstawiania projektu mówił o piśmie jednego z dużych podmiotów gospodarczych z podpisami 135 pracowników i najemców. Argumentował, że „chodzi o ochronę istniejących miejsc pracy, jak również utworzenie nowych”.
Radny Andrzej Grzymała przywołał fakt, że Galeria Veneda ma problemy bez operatora spożywczego. „Istnienie jej stoi pod znakiem zapytania” - mówił. Przypomniał także, że rocznie płaci ona podatku 908 356 zł. „Jeśli Veneda padnie, stracimy milion” - podsumował.
- Podmioty chcą mieć pełen asortyment – mówił Krystian Kubiak, przedstawiciel sieci Lidl obecny na sesji Rady Miasta. - Klienci będą wybierać te sklepy, w których mają dostęp do 100% asortymentu. Ci, co koncesji nie mają, są w pewien sposób na starcie dyskryminowani... Zwracał uwagę, że zwiększenie liczby punktów wpłynie na zwiększenie wpływów do miasta i zatrudnienie.
Agnieszka Cholewińska, reprezentująca Venedę, zwracała uwagę na problem ze znalezieniem operatora do sklepu spożywczego bez koncesji alkoholowej. W takiej sytuacji sieciowe sklepy odzieżowe, jeśli się taki operator nie znajdzie, mogą z dnia na dzień wyprowadzić się z Galerii. Wtedy „Veneda zostanie zamknięta, wszyscy ludzie stracą pracę”. Alkohol ma być instrumentem zachęcającym do przyjścia do Venedy. „To wołanie o pomoc wszystkich ludzi, nie tylko najemców” - apelowała Cholewińska, dodając, że byli chętni najemcy, ale jest warunek, musi być alkohol.
Radny Marek Dworakowski zwracał uwagę na konflikt problemów, które Ustawa o wychowaniu w trzeźwości nakłada na samorząd. Z jednej strony – tłumaczył - dochód i stabilizacja podmiotów gospodarczych, z drugiej dobro, które też należy chronić, w postaci zdrowia i życia mieszkańców. Ten rodzaj refleksji raczej nie przebił się do radnych. Momentami można było odnieść wrażenie, że powodem do dyskusji było utrzymanie Venedy i biznesu w mieście, a zwiększenie o prawie połowę punktów z alkoholem będzie panaceum na bezrobocie i pozostanie w mieście młodych. I nie tylko.
Wiceprezydent Łomży Andrzej Stypułkowski, odpowiadając na pytanie Zbigniewa Prosińskiego, poinformował, że w Łomży ze sprzedaży samego alkoholu wpływy do budżetu wynoszą ponad 1 milion zł. Podał przy okazji, że Ratusz szacuje, że zwiększenie ilości punktów sprzedaży przyniesie do budżetu około 200 - 300 tys. zł. Według Stypułkowskiego, to „kapslowe” niweluje pośrednio skutki alkoholizmu, a reglamentowanie rodzi niezdrowe sytuacje. Jego zdaniem, młodzi ludzie nie chcą identyfikować się z miastem, którego przedstawiciele „bujają w obłokach i nie są w stanie oderwać się od rzeczywistości”. Zachwalał przy tym fundusz kapslowy.
Radny Tadeusz Kowalewski radził wiceprezydentowi porozmawiać z dziećmi alkoholików i policzenie, jakie są koszty przeciwdziałania, profilaktyki i wychodzenia z alkoholizmu. - Na krzywdzie ludzi nie można zarabiać - stwierdził radny i zadał pytanie, "dlaczego jako eksperta nie zaproszono pani dyrektor WOPiTU, która mogłaby powiedzieć, jaki to jest problem?".
Radny Artur Nadolny dociekał, co jest przyczyną sięgania po alkohol? Ilu z nas – zastanawiał się na sesji - nalewało dzieciom szampana bezalkoholowego na Sylwestra? Natomiast Radny Mariusz Tarka swoje głosowanie za zwiększeniem ilości punktów alkoholu umotywował poranną modlitwą.
Ostatecznie Rada Miasta Łomża przyjęła Uchwałę. Jak skończy się proces podniesienia liczby punktów sprzedaży alkoholu w mieście, okaże się za jakiś czas. Uzasadnienie jest podobne do tego, które wcześniej zakwestionował Wojewoda jako organ nadzorczy i Sąd. Trzeźwość, a nie biznes.