Łomżyńska plaża otwarta w słońcu i w deszczu
Jak się okazało, nie była to żadna filozofia ani wyczyn techniczny porozciągać kilkaset metrów boi przy brzegu rzeki. Nie było cudem ustawienie stelaża z krzesłem na wysokość, umocowanie masztu z białą flagą, rozmieszczenie na skraju trawiastego placu stojaków na rowery, a wyżej przewoźnych przebieralni i toalet. 17-letnia Patrycja Buras to pierwsza legalna rekreacjonistka na plaży miejskiej, na której oficjalnie w sobotę, 27. czerwca pracowało 8-oro ratowników WOPR: czwórka na ziemi i po dwóch na motorówkach patrolujących. Przed południem Patrycja z Olą, Markiem i kobietami z psem i dzieckiem mieli słońca z prześwitami raptem ze 20 minut, ale i tak wszyscy byli zadowoleni.
- Ale i tak jesteśmy zadowoleni, że możemy wypoczywać na plaży w Łomży – opowiada Patrycja, która z koleżeństwem przyjechała rowerami na kąpielisko koło nowego mostu Majora „Hubala”. W pobliżu stanął domek z oknami, biuromagazyn plaży, przy którym w piątek ratowniczka Dominika Śleszyńska dobrych kilka godzin rozplątywała boje. Ładnie i równo układają się w żółte i czerwone linie na wodzie. Zostały może z rok temu zebrane i zwinięte w chaotyczny kłąb. Setki plastikowych kostek trudno wyplątać z gmatwaniny liny, aby można ją zamocować, w celu wyznaczenia miejsca do kąpieli. W słoneczny piątek po południu zajmował się rozciąganiem lin boi niestrudzony Tomasz Malinowski, czyli prezes WOPR w Łomży, następca Leszka Muczyńskiego. Jego zapał i inicjatywa sprawiły, że z końcem roku szkolnego plaża miejska ma podstawowe udogodnienia i ratowników.
„Czas relaksu, relaksu, relaksu to czas”
- Najważniejsze, że na rzece są boje, a na brzegu ratownicy, dzięki temu czujemy się bezpieczniej – kontynuuje Patrycja Buras. - Boje są ważne dla poczucia beztroski. Wprawdzie ograniczają miejsce do pływania, lecz pokazują, że nurt nie jest za głęboki i rwisty. Wierzę, że dno jest sprawdzone pod względem czystości i nie pokaleczymy nóg ani rąk szkłami i przedmiotami zagrażającymi ludziom.
Zdaniem Patrycji, obecność ratowników to znak elementarnego poczucia odpowiedzialności władz miasta Łomża za bezpieczeństwo mieszkańców. Na plażę często przychodzą dzieci i nastolatki bez opieki dorosłych, dlatego funkcję opiekuńczo-dozorującą przejmują ratownicy. Dziecko w każdej chwili ma do kogo zwrócić się po radę oraz po pomoc. - Mogą zdarzać się zasłabnięcia i omdlenia w takim nasłonecznionym miejscu, gdzie przychodzi się na kilka godzin – tłumaczy Patrycja, która od czasu nauki w PG nr 8 (było w budynku przy SP 9) ma ukończony kurs 1. pomocy i reanimacji.
Zadowolenie optymistki bierze się z tego, że po 3 i pół miesiąca kwarantanny, ograniczonych wyjść z domu i braku kontaktów z rówieśnikami, doczekała się świeżego powietrza, rozmowy i relaksu. Rezolutna i śmiała dziewczyna znalazła wbitą w piach do połowy butelkę: wyjęła ją i schowała do plecaka, żeby wyrzucić do pojemnika na szkło koło domu. - Brak śmietników, ludzie zostawiają po sobie śmieci, nieprzyjemnie jest patrzeć na zużyte pieluchy i pampersy – wskazuje niedociągnięcia.
Przez miesiąc ma być czysto i bezpiecznie
Prezes WOPR Tomasz Malinowski (lat 44) informuje, że plaża miejska będzie czynna do 25. lipca codziennie w godz. 11. - 19. Od poniedziałku do czwartku będzie na niej dyżurować 3 ratowników, od piątku do niedzieli czterech. Od poniedziałku do piątku po rzece ma kursować jedna motorówka, a w sobotę i niedzielę dwie – w granicach administracyjnych miasta oraz do Czarnocina i Szablaka, jeśli stan wody pozwoli, oraz do Siemienia w górę Narwi. Prezes Malinowski nie podziela opinii, że bezpośrednie sąsiedztwo 4 przebieralni z toaletami będzie wywoływać mdłości od fetoru fekaliów i moczu. - Przez tyle lat było OK i nikt się nie skarżył – twierdzi szef WOPR w Łomży. Zapewnia, że od poniedziałku pojawią się kosze; ratownicy codziennie będą odkażać kabiny toalet i przebieralni; firma od Toi Toi opróżni zbiorniki dwa razy w tygodniu: we wtorek po weekendzie i w piątek przed weekendem. Dwa razy dziennie sprawdzane będzie dno Narwi w obrębie plaży i czystość trawnika.
Patrycja zastanawia się, czy spokoju nie będzie zakłócać rycząca z głośnika muzyka i wnoszący na plażę piwo i inne alkohole. Chciałaby móc kupić lody na patyku i napoje. Ciekawa jest, czy WOPR i MOSiR będą coś organizować dla rozrywki i uatrakcyjnienia pobytu łomżyniakom i przyjezdnym.
„Będziemy z plaży korzystać bez zgody partii PiS”
17-letnia łomżynianka nie dowierza, że 25 dorosłych ludzi: prezydent Łomży, 23 radnych i dyrektor MOSiR - nie potrafi przez rok przygotować plaży miejskiej do działania w wakacje, gdy wejście do wody i zabawa nad rzeką to jedna z niewielu atrakcji dla dzieci i młodzieży. Nie dowierza, że partia PiS wprowadziła tak mądre prawo wodne, na które w Łomży można się powołać, aby nic nie robić. Nie dowierza, że po miesiącu to wszystko, co dla bezpieczeństwa kąpiących się i wypoczywających teraz zmontowano, zostanie zdemontowane. - To niemożliwe, przecież w sierpniu ciągle są wakacje i będziemy tu przychodzić – ripostuje zaskoczona Patrycja. Jej nieśmiały kolega Marek z koleżanką Olą również zamierzają z plaży korzystać bez zgody partii. - Najwyżej będziemy tu nielegalnie, jak byliśmy wcześniej kilka dni temu – śmieją się licealiści z mądrości przywódców Narodu i Miasta.
Zanim plaża miejska w Łomży ucywilizowała się dzięki WOPR-owi, opalali się na trawie 16-letni koledzy: Marcin Nierwiński, Bartosz Kotowski, Krystian Modzelewski i Michał Dobrowolski. Ich zdaniem, w popularnym miejscu wypoczynku setek mieszkańców i turystów ratownicy powinni być przez całe wakacje. - Narew jest zmienna, kapryśna, miewa silne wiry – przestrzega przed brakiem dyżurujących ratowników Bartek, który także chciałby nauczyć się nieść fachowo pomoc ludziom.
Mirosław R. Derewońko