Choinka sprzed kościoła Benedyktynek na Starym Rynku
Jedni mówili, że to świerk kłujący, inni twierdzili, że jodła, lecz przechodnie i pracownicy sklepów, instytucji i firm na krótkiej trasie z ulicy Dwornej Giełczyńską na Stary Rynek z podekscytowaniem cieszyli się, że choinka miejska wjeżdża do centrum ponad 600-letniej starówki Łomży. Drzewo ma około 17 metrów długości, waży ponad 4 tony, a u podstawy mierzy w najszerszym miejscu pnia 58 centymetrów przekroju. Dużo, prawie dwa razy więcej, niż wynosi 33-centymetrowa średnica rury, która jest wkopana na głębokość około metra. Robotnicy musieli się ostro naciąć, żeby „naostrzyć” pień i wstawić choinkę, która we wtorkowy ranek jeszcze rosła przy kościele Panien Benedyktynek.
Akcja ścięcia i transportu choinki odbywała się na terenie przykościelnym i ul. Dwornej od godziny 8. rano do około wpół do 11. Najpierw robotnicy dokonywali przycinki konarów innego wysokiego drzewa, aby nie przeszkadzały w przymocowaniu lin do choinki. Z wysokości długiego i wysokiego w pionie dźwigu Firmy Dobrowolski podtrzymywano bohaterkę sensacyjnego wydarzenia, żeby nie przewróciła się, bo mogłaby zniszczyć ogrodzenie od strony Dwornej albo świeżo odremontowaną elewację kościoła. Matka Ksieni Opactwa Panien Benedyktynek Janina Podsiad widziała olbrzymią choinę w szeregu kilku innych, także okazałych, jednak znacznie mniejszych, odkąd została w 2005 roku przełożoną klasztoru. - Zasłaniała kościół od strony ulicy Dwornej i powodowała zawilgocenie ścian – tłumaczy powody decyzji o ścięciu świerka kłującego – jak określono tę choinkę w piśmie z łomżyńskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku. Na płytach z piaskowca, tworzących okładzinę cokołu kościoła, osadzał się zielony nalot, zaś system korzeniowy wysokiego, ciężkiego i rozrośniętego drzewa powodował zagrożenia, że może uszkodzić fundament ogrodzenia, a nawet świątyni - od strony północnej. Na szczęście, do żadnych zniszczeń nie doszło i majestatyczna góra zieleni o szerokości jezdni Dwornej i Giełczyńskiej dotarła cało na Stary Rynek.
Kiedy rozbrzmiewał w południe hejnał Łomży na trąbkę, autorstwa prof. Waldemara Borusiewicza z Państwowej Szkoły Muzycznej, choinka stała prawie o własnych siłach, podtrzymywana w pionie z dźwigu. Na koniec akcji zaplanowano jej dodatkowe umocowanie trzema potężnymi linami przed podmuchami wiatru, aby wytrzymała do Mikołajek, 6. grudnia, jak i Bożego Narodzenia A.D. 2019.
Z uwagą i troską patrzył Józef Dobrowolski (lat 66) na operację wycinania i przewiezienia choinki, sięgającej gałęziami na leżąco aż do okien pierwszego piętra kamieniczek po drodze. Chociaż firmę założył w 1977 r., to nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek zajmowała się transportem w całości takiego gigantycznego drzewa. Dzięki staraniom Tomasza Dobrowolskiego, swego 40-letniego syna z Łomży, i pracowników, uniknięto porysowania karoserii zaparkowanych po drodze samochodów. Zdenerwowani kierowcy w pośpiechu przestawiali auta, gdyż nikt z Urzędu Miejskiego w Łomży nie poinformował ich o terminie i trasie akcji. Może nie będą zgłaszać pretensji do św. Mikołaja...?
Mirosław R. Derewońko
