Trenera Kobylińskiego (+ 73) wspominają wychowankowie
- Nasz Trener umarł zdrowy, w świetnej formie, bo dużo pływał i ćwiczył gimnastykę – wspomina z wdzięcznością Ś.P. Sławomira Kobylińskiego (+ 73) jego łomżyński wychowanek z sekcji floretu i szpady MKS Zorza Łomża Tomasz Poreda (lat 52). - Świetny fachowiec i skuteczny wychowawca. Umiał z młodzieżą porozmawiać i myślę, że kilku chłopaków z trudnym charakterem od kryminału wyrwał. Ceniony sędzia międzynarodowy, bardzo odważny mężczyzna, typ wrażliwego twardziela. W niedzielę w południe była msza i pogrzeb Trenera na nowym cmentarzu przy ul. Przykoszarowej.
Polski Związek Szermierczy w Warszawie opublikował nekrolog, który w skrócie przybliżył życie, pracę i dokonania Ś.P. Sławomira Kobylińskiego. „Z wielkim żalem informujemy, iż w wieku lat 73 odszedł wieloletni trener szermierki klasy mistrzowskiej ś.p. Sławomir Kobyliński. Absolwent AWF w Warszawie, w latach 1969 - 73 i 1977 - 79 trener w klubie Piast Gliwice oraz od roku 1979 w klubie MKS Zorza Łomża. W latach 1974 - 77 trener kadry narodowej seniorek floretu kobiet, z którymi był na IO ’76 w Montrealu, a na przełomie lat 70. i 80. trener kadry młodzieżowej, wybitny sędzia międzynarodowy. W latach 70. zajął 5. miejsce w śląskim plebiscycie trenerskim. Cześć Jego pamięci!” Na AWF-ie studiował na roku z Marylą Rodowicz. W kręgu najbliższych mawiał, że jest ona nie tylko gwiazdą polskiej estrady, ale że była wówczas dobrym sportowcem i dobrą koleżanką.
„Jeździliśmy na zawody po całej Polsce”
- Byłem w 6. klasie Szkoły Podstawowej nr 2, kiedy na boisko przyszedł nieznany nam człowiek – wspomina po ok. 40 latach Tomasz Poreda. - Myśmy grali w piłkę nożną, obserwował chłopaków, a mnie i kilku kolegom powiedział: „Na was szczególnie liczę, bo fajnie gracie”. To były czasy, kiedy powstawał MKS Zorza. Trenował wszystkich, którzy chcieli poświęcać czas na sport. Inni trenerzy nie każdego nastolatka by do siebie przyjęli, a Trener w każdym z nas widział możliwości rozwoju, żadnemu z nas nie podcinał skrzydeł. Trenowałem u Niego w podstawówce i w Liceum Kościuszki.
Mniej więcej w styczniu 2010 r. w Warszawie pod opieką Trenera: Tomasz Poreda, Marek Serwatka i Wojciech Borowski uczestniczyli w turnieju oldboyów. Dzisiaj 51-letni Marek Serwatka i starsi od niego o rok Robert Romanowski i Jacek Wróblewski szczycą się medalami mistrzostw Polski SZS. - Nasi młodsi koledzy szczycą się tytułami mistrzów i wicemistrzów Polski juniorów młodszych na regularnych zawodach Polskiego Związku Szermierczego: Wojciech Borowski, Robert Jankowski, Dariusz Marcińczyk, Wojciech Kowalczyk... – wylicza wychowanków Trenera Kobylińskiego. Jaki był? - Ciepły, sympatyczny, uśmiechnięty, rzeczowy, opiekuńczy, czuliśmy, że zajęcia z Nim w SP 4 nie są w obcej instytucji – wyjawia. - Nasz Trener mówił, że trzy razy w tygodniu ćwiczy TKKF.
Treningi kilkunastoosobowej grupy były codziennie od g. 17. do 20. Ćwiczenia techniczne i ważna praca nóg na planszy o długości 14 metrów na 2 m przeplatały się z zabawami i grami. Mieliśmy do Niego ogromne zaufanie: umiał sam pokazać, co mamy robić, był wygimnastykowany, gibki, silny i szybki. Trenował kadrę narodową i sędziował zawody światowej rangi. To były lata 80. Jeździliśmy co dwa tygodnie na zawody po całej Polsce, na Węgry, do Niemiec - NRD, reszta siedziała w domu.
„Trener był odważny, choć drogo Go to kosztowało”
Znający Trenera powtarzają, czego uczy uprawianie floretu i szpady: wyostrzyło zmysł obserwacji, pomogło w koordynacji ruchów, wyćwiczyło refleks, wzbogaciło inteligencję, zdolność do analizy i strategii. Nazywają Go człowiekiem renesansu: nauczył ich pływać i żeglować. Wspierał w nauce, wykształcony i czytany, słabszych dopingował, rozmawiał z nauczycielami, pomagał dostać się do szkół. - Jak byłem na studiach, Trener stanął obronie człowieka pobitego przez łobuzów na Dworcu Stadion w Warszawie, w drugiej połowie lat 80. - wspomina Tomasz Poreda. - Trener był odważny, choć drogo Go to kosztowało: stracił oko. Dla sportowca to poważny problem, ale nie załamał się...
Z szacunkiem wdzięczności wspomina Zmarłego dr nauk o kulturze fizycznej Jerzy Miller (lat 60), trener klasy mistrzowskiej i wykładowca PWSIiP w Łomży. - Sławomir Kobyliński był Trenerem, który wprowadził mnie w arkana sportu kwalifikowanego, olimpijskiego – mówi trener taekwondo. - Byliśmy na zgrupowaniu razem na Węgrzech. Chętnie chodziłem na Jego zajęcia obserwować, jak prowadzi treningi sportu walki bronią kolną. Jako młody trener miałem dużo pytań, na które zawsze chętnie odpowiadał. Bardzo cenne były Jego koleżeńskie wskazówki. Ostatnio rozmawialiśmy dwa, trzy lata temu. Byłem ze studentami na zajęciach w pływalni, On uczył kogoś pływać. Pojawił się w rozmowie pomysł, aby reaktywować sekcję szermierki szablą. Miał sprzęt i wielkie umiejętności...
Mirosław R. Derewońko