Pączki i faworki najlepiej smakują w tłusty czwartek
Stara tradycja tłustego czwartku zapowiada ostatni tydzień karnawału, zanim zacznie się 40-dniowy Wielki Post, przygotowujący wiernych Kościoła Katolickiego duchowo do przeżycia Wielkanocy. A ponieważ znakomita większość Polaków i zapewne łomżyniaków o balach karnawałowych tylko w tym roku słyszała, w żadnym tańcu nie uczestnicząc, rekompensują sobie karnawałowe szaleństwa tłustoczwartkowymi pączkami. Szacujemy, że co roku w Łomży smaży się ok. 60 tysięcy pączków z owocową marmoladą, śnieżnobiałymi lukrami i posypką w cukierniach rodzinnych, piekarniach i restauracjach. Do tego dochodzą smakołyki z mąki pszennej i ciasta drożdżowego, usmażone przez gospodynie w domu i oferowane przez sklepy wielkopowierzchniowe – dla każdego starczy pączka.
Starczy dla każdego pączka, tyle że nie w każdym miejscu Łomży. - Tradycyjnie na tłusty czwartek przygotowaliśmy słodkie smakowitości, jednak nasi klienci składali dużo wcześniej zamówienia na pączki z wiśniami – tłumaczy Beata Prejs – Siergiejewicz, właścicielka Restauracji Syta Panna przy Sikorskiego 134. - Dlatego nie jestem dziś pewna, czy dla wszystkich w wolnej sprzedaży starczy...
Jeśli których z Czytelników się pofatyguje, nie musi odejść z kwitkiem z braku pączka, bo tradycja tłustego czwartku w Polsce szlacheckiej łączyła się i z biesiadowaniem. Można zjeść syty obiadek.
Pyszności czekają również w Cukierni Cendrowscy przy alei Legionów 4 a, gdzie tradycyjnie co roku smaży się nocą i w ciągu dnia kilka tysięcy pączków. Niektórzy klienci tutaj także zamawiali wcześniej pączki ze świeżego ciasta drożdżowego z marmoladką w środku... Najpopularniejszym imieniem w ostatni czwartek karnawału jest Bartek. To jego spostrzeżeniu zawdzięczamy, że każdy zje dziś przynajmniej jednego pączka lub kilka, a może się zdarzyć, że w ciągu całego dnia – nawet dziesięć, bo są i tacy rekordziści. Historyczną rolę w podtrzymywaniu tłustoczwartkowej tradycji przez spostrzegawczego Bartka i jego hożą w kuchni małżonkę zachowało staropolskie porzekadło: „Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, dobrych pączków nasmażyła”.
Zapatrzeni w kuliste ciastka na smalcu, nie zapominajmy o złocistych i kruchych faworkach. Zwane są obrazowo chrustami. Faktycznie przypominają sterty suchych gałązek – tyle że dla podniebienia.
- Gorąco w zakładzie i gorąco pracownikom, bo robota pali się w rękach – uśmiecha się zmęczona Elżbieta Gadomska, szefowa Piekarni Cukierni Okruszek przy Poznańskiej 162, która od wczoraj z całą załogą bez przerwy zagniata ciasto na pączki babuni i pączki „zwykłe” oraz smaży smakołyki, ażeby nikomu nie zabrakło ich w tłusty czwartek: słoneczny, ciepły, suchy ostatni dzień lutego A.D. 2019. Szefowa ocenia, że pączków z Okruszka będzie w sprzedaży nawet około 50 000 – najwięcej z marmoladami: różaną i truskawkową. Pani Ela sama zjadła do godziny 11. zaledwie dwa. Skusiła się na nie wcale nie ze względu na ostrą kontrolę jakości, lecz z racji na tłustoczwartkową tradycję. Jest bowiem przekonana, że trzeba przed Wielkim Postem zjeść pączka podwójnie, żeby szczęście, sytość, dostatek i spokój mieć w dwójnasób, gdyż wówczas możemy nimi podzielić się z bliźnimi.
Mirosław R. Derewońko