Bociany odleciały z łąk i wsi nad Narwią
Jak zgodnie z planem przyleciały pod koniec marca z Republiki Południowej Afryki, tak zgodnie z planem w połowie sierpnia zwinęły żagle i nie ma ich na nadnarwiańskich łąkach ani w gniazdach. - Przed chwilą objechałem Drozdowo, Kalinowo, Starą Łomżę i Jednaczewo i... nigdzie ich nie ma – opowiada znakomity przyrodnik Mariusz Sachmaciński z Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Dolny Narwi. - Pogrupowały się rodzinnie, zgromadziły się w sejmikach na ziemi i w powietrzu, a młode utworzyły grupy rówieśnicze, liczące około 30 osobników w okolicach olszyn pniewskch, Gródów Woniecko i Szablaka. Nadnarwiańskie bociany poczuły zew migracji i wracają do Afryki.
Mariusz Sachmaciński wylicza, że w Parku Doliny Narwi na terenie gmin: Łomża, Piątnica i Wizna w tym roku zasiedlone były 62 gniazda, w których doliczono się 179 młodych. Jeśli do tego dodać 11 par maruderów, czyli par gniazdujących bez potomstwa, to łomżyńska populacja bociana białego wynosiłaby 325 sztuk, odchowanych na żabach, myszach i owadach. Dwa bociany mają nadajniki, co pozwoli obserwować przemierzane przez nie szlaki wędrówki i tempo powrotu do tropikalnych krajów. - Bociany wyznają odwieczną zasadę, że gdzie jest pożywienie, tam lecimy – żartobliwie komentuje Mariusz Sachmaciński, serio jednak dodając, że dobra zasada materializuje się w postaci szarańczaków, smakowitych dla biało-czarnego ptactwa na długich nogach i z czerwonym dziobem.
Bociany wykorzystują kominy powietrzne
Mimo, że przez ponad 4 i pół miesiąca dobrze podkarmione nad Narwią, bociany nie miałyby dość sił, aby trzepocąc tylko skrzydłami pokonać kilka tysięcy kilometrów na Bałkany, do Turcji i przez Bosfor na południe Afryki. Przyrodnik tłumaczy, że ptaki wykorzystują kominy powietrzne, tak jak szybowce, aby majestatycznie wędrować daleko hen za równikiem. Bociany nie są jedynymi, które wybiorą na czas naszej jesieni, zimy i wczesnej wiosny o wiele cieplejsze kraje. Czynią tak przecież gęsi, dudki, kraski, żołny. - Populacja bociana ma się u nas dobrze, jest bardzo stabilna w dolinach rzek: Narwi, Biebrzy i Bugu – cieszy się przyrodnik i dyrektor ŁPKDN. Z jego opowieści wyłania się obraz wielkiej rodzinnej lub dobrosąsiedzkiej wyprawy w nieznane z przygodami. Jeśli rodzina bocianów – rekordzistów lęgowych z Sulina - chciałaby lecieć sama, tworzyłaby klucz 8 ptaków na niebie: dwojga dorosłych osobników i sześciorga tegorocznych młodych. Czasami rodziny grupują się po dwie czy kilka rodzin, a czasami lecą w kilkudziesięcioptakowym sejmiku. Młode zazwyczaj wybierają grupę z doświadczonym pilotem przewodnikiem. Jeżeli gdzieś na niebie lub na łące czy nawet w gnieździe baczniejszy obserwator natury ujrzy jeszcze bociana, to najpewniej nie będzie nasz łomżyński ptak, tylko również podążający na południe jego krewniak z Augustowa, Suwałk albo Kaliningradu. Choć mamy pełnię pięknego i upalnego lata, odlot bocianów to zły symptom...
Mirosław R. Derewońko