Patriotyczny wieczór w Drozdowie
Wieczór pieśni patriotycznej w drozdowskim Muzeum Przyrody zakończył łomżyńskie obchody Narodowego Święta Niepodległości. W saloniku dawnego dworu Lutosławskich i przyległych salach zabrakło miejsc, a piosenki wojskowe i patriotyczne śpiewali zgodnie starsi i młodsi, od dziadków do kilkuletnich dzieci. Było to już 18 spotkanie z pieśnią i historią, organizowane od początku przez Katarzynę i Krzysztofa Lipskich wraz z synami Pawłem, Markiem i Łukaszem. – Weszliśmy w dorosłość – mówi Katarzyna Lipska. – Kiedy zaczynaliśmy, to najmłodszy syn miał pięć lat, a teraz trudno byłoby powiedzieć, że w tym roku nie przyjedziemy i śpiewania nie będzie!
Wieczorne spotkania w Muzeum Przyrody są już dla wielu osób stałym punktem obchodów Narodowego Święta Niepodległości. Jest to również swoisty fenomen, że bez żadnej reklamy, a nawet informacji o wydarzeniu, wieść o nim rozchodzi się wśród coraz szerszego grona.
– O tym śpiewaniu kilka lat temu powiedziała mi sąsiadka – mówi pani Maria. – Przyjechałam z nimi raz, tak na próbę, bo nie mogli się nachwalić ludzi, tej przyjaznej atmosfery. Też mi się spodobało i teraz już nie wyobrażam sobie 11 listopada bez takiego śpiewania!
Podobnego zdania było wiele innych osób, dlatego tegoroczny wieczór pieśni patriotycznej zgromadził prawdziwe tłumy starszych i młodszych, nierzadko całe rodziny z małymi dziećmi.
– Nie spodziewaliśmy się, że tak to się rozwinie – mówi Katarzyna Lipska. – Oglądaliśmy niedawno nagranie z drugiego czy trzeciego spotkania i była nas wtedy garstka, a dziś już pół godziny przed nie ma wolnych miejsc, a niektórzy przyjeżdżają jeszcze wcześniej.
– Zanim tutaj w Drozdowie zaczęło się patriotyczne śpiewanie, to kiedy jeszcze mieszkałem w Łomży, czyli ponad 20 lat temu, to myśmy spotykali się w domach i śpiewaliśmy – dodaje ks. Aleksander Suchocki, proboszcz parafii w Drozdowie. – To, co tutaj znalazłem, to jest dokładnie to samo, tyle tylko, że w większym wydaniu. Ale mimo tego, że jest to muzeum, instytucja, to jednak jest to klimat domu i takie domowe śpiewanie w saloniku Lutosławskich.
Patriotyczne wieczory w drozdowskim muzeum to nie tylko wykonywane chóralnie piosenki i pieśni, jak np. „Przybyli ułani pod okienko”, „O mój rozmarynie”, „Marsz, marsz Polonia”, „Rozkwitają pąki białych róż” czy „Pierwsza kadrowa”, ale też przygotowywane specjalnie na tę okazję przez panią Katarzynę prelekcje, dotyczące zwykle lokalnych bohaterów czy wydarzeń.
– Dzisiaj za to jest trochę nietypowo – mówi Katarzyna Lipska. – Jako historyk zawsze mówię, że w historii nie ma przypadków, a dzisiaj opowiadam o przypadkach w historii – takich, które zmieniły bieg i losy historii, miały wpływ na różne wydarzenia.
Barwne opowieści, w tym o Tadeuszu Kościuszce, Józefie Piłsudskim czy jego bracie Bronisławie, który po syberyjskiej zsyłce stał się cenionym w świecie etnografem, okazały się prawdziwą lekcją ojczystej historii – cenniejszą tym bardziej, że mającą miejsce w szczególnym dla Polaków dniu.
– Cieszymy się, że spotkania z pieśnią patriotyczną są kontynuowane i uczestniczy w nich tak dużo ludzi – ocenia dyrektor muzeum Anna Archacka. – Państwo Lipscy, rodzina wyjątkowa, która zapoczątkowała tę tradycję 18 lat temu, są ciągle tutaj i ciągle ściągają tłumy ludzi. Chcą oni zamanifestować swój patriotyzm w sposób pokojowy, za pomocą pieśni, muzyki i przepięknych słów, które są w nich zawarte. To bardzo cenne, że ludziom chce się tu przychodzić i przyjeżdżać, żeby w ten niekonwencjonalny sposób świętować kolejną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk