Miał jechać na grzyby, trafił do szpitala na OIOM
- Szedłem rano Starym Rynkiem do Kapucyńskiej, na Rybaki, gdzie jest Hospicjum św. Ducha, w którym również pracuję, a kątem ucha usłyszałem, że jakiś człowiek zamawia karetkę – opowiada Leszek Brzozowski (lat 51), pracownik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Łomży. - Co się dzieje?! Rozejrzałem się wokół: jakiś starszy mężczyzna siedział w samochodzie, z głową opuszczoną, miał ślady przysinienia... Widzę, że całkiem „odpłynął”. Podbiegłem. Nie miał tętna...
Godzina 8.43. Operatorka w centrali pogotowia otrzymuje zgłoszenie, że człowiek zasłabł i jest w trakcie resuscytacji. Na dyżurze są, m.in., przełożona pielęgniarek Ewelina Potaś („Kiedy ktoś wzywa karetkę, to minuty oczekiwania wydają mu się wiecznością”) i lekarz Mikołaj Czajkowski. - Uciskanie klatki piersiowej, zwane potocznie masażem serca, utrzymuje krążenie krwi, lecz jednocześnie generowany jest również oddech – wyjaśnia doktor Czajkowski. - To resuscytacja typu BLS, podstawowa, bez maski, tlenu, sprzętu. Nieprzytomny mężczyzna mógł mieć zawał serca lub udar, to najczęstsza przyczyna w tej grupie wiekowej, teraz tego jeszcze nie wiemy...
Na miejscu zdarzenia, naprzeciwko sklepiku spożywczego na rogu Rządowej i Starego Rynku, był także znajomy poszkodowanego. - Mój kolega, rocznik '53, miał pojechać na grzyby i nagle zasłabł – mówił roztrzęsiony po godz. 9. - To ja zadzwoniłem na pogotowie...
Tłumek kilkunastu gapiów z okien, balkonów i przechodniów gęstnieje. Zanim po kilku minutach przyjechała karetka, Leszek Brzozowski ułożył niereagującego 63-latka na płasko i masował klatkę piersiową, wcześniej sprawdzając, czy nie są zablokowane drogi oddechowe. Podtrzymywał życie grzybiarza, pracę serca i dopływ tlenu do mózgu, do przyjazdu zespołu reanimacyjnego. - Podjechała karetka, którą też jeżdżę na swoich dyżurach, jako ratownik medyczny z uprawnieniami kierowcy – dodaje. Czy czuje się bohaterem...? - Nie, żadnym bohaterem się nie czuję. Myślę, że na moim miejscu każdy pracownik służby zdrowia albo po kursie ratowniczym by tak postąpił, o ile nie sparaliżowałaby go trema i groza sytuacji, obserwatorzy, poczucie odpowiedzialności za czyjeś życie... – rozważa skromnie bohater, związany ze służbą zdrowia w WSPR od 28 lat. - Co mogłem, to pomogłem. W takich sytuacjach każda minuta, właściwie każda sekunda jest bardzo ważna. Kiedy na dyżurach w Pogotowiu sam przyjeżdżam z pomocą, widzę, że ludzie czasami nieudolnie, jednak starają się robić masaż serca. Często to nic nie daje, ale ważne, że coś robią, że się nie boją, nie patrzą bezradnie, nie patrzą obojętnie... Jak upowszechniać skuteczną pierwszą pomoc na miejscu, zanim przyjedzie karetka z lekarzem...? Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. Od przedszkolaka po studenta.
Wicedyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Łomży Hanna Majewska - Dąbrowska informuje, że pacjentowi z rozległym zawałem serca natychmiast wykonano zabieg z zakresu kardiologii inwazyjnej. Jest w ciężkim stanie, ale żyje.
Mirosław R. Derewońko