Światowy Dzień Chorego na co dzień w Łomży
- Mój syn miał 20 lat, jak pojawiły się u niego drżenie, brak siły, kłopoty z równowagą, potykanie się o wszystko..., czyli objawy stwardnienia rozsianego – opowiada polonistka Teresa Maj (lat 62), prezes oddziału pomocy osobom z SM Katolickiego Stowarzyszenia Pokój i Dobro w Łomży, która z kilkunastoma chorymi świętowała 24. Światowy Dzień Chorego na turnusie rehabilitacyjnym w Centrum św. Rocha w Łomży. - Kolejne rzuty choroby zabierały mu wszystko, lewa ręka i prawa noga są jeszcze trochę sprawne. Trzeba przy nim stale być, wykąpać, dać jeść, umyć zęby... Lekarze stawiali różne diagnozy: alkoholik, narkoman, lekoman... Trudno się z tym żyje, a znikąd pomocy...
Społeczników rozpiera niespożyta energia. Pracują za darmo, imponują zdobytym przez dziesiątki lat doświadczeniem, nie żałują wolnego czasu, aby poświęcać się potrzebującym pomocy. Niosą co dzień nadzieję ludziom ciężko chorym i ich rodzinom. Dzielą się uśmiechem, organizując co jakiś czas spotkania integracyjne, prelekcje, doradztwo, dyżury o charakterze poradnianym czy pikniki.
Okazja porozmawiania z kimś, kto tak samo cierpi
- Cześć i chwała takim społecznikom, jak Pani Czajkowska, że chce się im zajmować tymi ludźmi, odtrącanymi przez społeczeństwo i pokonywanymi przez bezlitosną chorobę – chwali prezes Maj.
Hanna Czajkowska do dziś się szczyci, że Katolickie Stowarzyszenie Pokój i Dobro powstało w 1989 r. jako – tak sama to określa - „pierwsza organizacja w Łomży bez pieczątki partyjnej”. - Nasi członkowie się wykruszają, są w coraz gorszym stanie... - martwi się inicjatorka powstania Pokoju i Dobra z jego sekcją SM od 1992. - Kiedyś obejmowaliśmy zasięgiem i działaniem ponad 400 osób, zainspirowaliśmy Ełk, Augustów, Białystok i Ostrołękę do tworzenia swoich organizacji... Opieka nad naszymi członkami jest bardzo zajmująca: od drzwi do drzwi, trzeba przywieźć z mieszkania do Centrum Rehabilitacji św. Rocha przy Rybakach. Co jest atutem naszej organizacji...? Sprzyja swobodnemu integrowaniu się ludzi z podobnymi problemami, których zdrowi często nie pojmują, aby była okazja do katharsis, oczyszczenia się z kłopotów. U nas tworzy się samopomoc, chorzy i rodziny poznają się, zaprzyjaźniają, mogą liczyć na siebie w trudnych momentach, podzielić się smutkiem i radością. Najważniejsza jest obecność i doświadczenie, jak radzimy sobie z chorobą.
Ks. Marian Jamiołkowski, wierny duszpasterz i sprzymierzeniec środowiska ludzi SM w Łomży, odprawił dla nich mszę św. w południe. A uczestnicy cenią tego typu spotkania, ponieważ jest to – jak określa sens „dobra ciocia” Czajkowska – okazja do porozmawiania z kimś, kto tak samo cierpi. Stowarzyszenie boryka się z problemami finansowymi – działaczki pytają, co można zrobić za dwa tysiące od miasta na cały rok. Z wdzięcznością mówią o ks. Andrzeju Mikuckim, dyrektorze Caritas Diecezji Łomżyńskiej, który sam się przypomina z pomocą czy odprawieniem codziennej mszy św. Jest również jeden oddany sercem darczyńca, mający chorego w rodzinie, pomagający finansowo... Proszą o podanie ich numerów telefonów potrzebującym: Teresa: 692 931 919; Hanna 662 701 071.
Podstawowa rzecz diabetyka: edukacja i profilaktyka
Godzinę później swoją mszę św. mieli łomżyńscy cukrzycy. Odprawiali ją: ks. Marcin Loba, z-ca dyr. Caritas, oraz 73-letni ks. Jan Modzelewski, emerytowany proboszcz parafii w Małym Płocku. - Od 30 lat jestem na insulinie, cztery razy dziennie muszę sobie podawać – uśmiecha się promiennie kapłan, o którym z uznaniem wypowiada się Teresa Gołębiewska, starsza o cztery lata arcydzielna prezes oddziału w Łomży Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków. Przez 10 lat od 1983 działało koło przyjaciół dzieci chorych na cukrzyce, potem przekształcone w PSD. - Podstawowa rzecz to edukacja i profilaktyka – opowiada prezes Gołębiewska, o której nierzadko ciut młodsi rówieśnicy mawiają, że ma w głowie komputer, tak dobrze o każdej sprawie i terminie pamięta. - Kiedyś też to zaopatrzenie w sprzęt należało do głównych zadań, glukometry były bardzo drogie, a dzisiaj firmy prześcigają się, żeby dostarczyć nam sprzęt: zarabiają na refundowanych paskach pomiaru cukru. 50 sztuk kosztuje około 40 zł. W cukrzycy 1 typu nieodzowne jest wstrzykiwanie: kiedyś były strzykawki, metalowe się wygotowywało, potem plastikowe, jednorazówki, później peny z fiolką, a obecnie niektórzy mają pompy insulinowe, bezpieczne, wygodne. Działamy, aby umocnić chorych.
PSD skupia około 400 członków fizycznych z Łomży i powiatu łomżyńskiego, Zambrowa, Kolna i Wysokiego Mazowieckiego. Od ponad 20 lat mają siedzibę w SP nr 10, gdzie we wtorki są dyżury w godz. 10. - 13. oraz 16. - 18. Badają poziom cukru, cholesterolu i trójglicerydów, których poziom pozwala stwierdzić cukrzycę. Uczą odpowiedniej higieny organizmu, dbania o ciśnienie i masę, bo nadmiar tłuszczu to kolejny czynnik współsprawczy choroby. - Działamy także po to, aby umocnić rodziny i tych, którzy chorymi się opiekują, żeby nie mieli poczucia pustki i beznadziei w walce z choroba. Urządzamy pielgrzymki, imprezy integracyjne, spotkania kulturalne – zapraszamy do nas. Czekamy też na wolontariuszy. Gwarantuję: praca społeczna opóźnia marazm, depresję i demencję.
Mirosław R. Derewońko