ŁKS wrócił na właściwe tory
Udanie zakończyli pierwszą rundę rozgrywek III ligi piłkarze Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926. W 17. kolejce ełkaesiacy pokonali na własnym boisku Romintę Gołdap 3:1.
Po ostatnich wysokich porażkach z rzędu ekipa prowadzona przez Mateusza Miłoszewskiego bardzo chciała przełamać złą passę i zainkasować trzy punkty - W meczach z Olimpią Elbląg i Zniczem Biała Piska straciliśmy aż 8 bramek, czyli połowę tego co w czternastu pierwszych kolejkach. Musimy nad tym poważnie popracować i z Romintą spróbujemy zagrać lepiej w defensywie - podkreślał przed spotkaniem szkoleniowiec ŁKS-u. Już samo zestawienie wyjściowej jedenastki pokazywało, że Miłoszewskiemu w pierwszej kolejności zależało na zabezpieczeniu tyłów. Po wielu spotkaniach granych dwoma napastnikami, tym razem zagrał tylko jeden - Michał Sadowski. Za to w drugiej linii wystąpiło aż pięciu zawodników. Takie ustawienie spowodowało, że łomżanie od początku posiadali dużą przewagę w środku pola i nawet po staracie bardzo szybko odzyskiwali piłkę. W 9. minucie potwierdzili natomiast, że w tym sezonie są bardzo skuteczni przy stałych fragmentach gry. Z rzutu rożnego w pole karne dośrodkował Rafał Maćkowski. Piłkę przed siebie wypiąstkował golkiper Rominty, ale zagrał wprost na głowę Marcina Świderskiego, który przytomnie podał do niepilnowanego Macieja Malinowskiego, a ten nie miał kłopotów ze zdobycie bramki. W 25. minucie gospodarze byli bardzo blisko podwyższenia prowadzenia. Po przejęciu piłki w środku pola prawą stroną popędził Michał Sadowski i będąc już przy linii końcowej dośrodkował na piąty metr. Znowu niepewnie interweniował bramkarz gości zbijając futbolówkę pod nogi Maćkowskiego. Niestety zaskoczony kapitan ŁKS-u nie trafił czysto w piłkę. Chwilę później miejscowi przeprowadzili składną akcję. Po szybkim rozegraniu piłki przez Świderskiego i Damiana Gałązki w znakomitej sytuacji znalazł się Sadowski. Napastnik ŁKS-u strzelił mocno, ale trafił tylko w poprzeczkę.
Goście przez całą pierwszą połowę praktycznie nie stworzyli sobie dobrej sytuacji do zdobycia gola. Udało im się przedostać pod bramkę Oliwera Wienczatka jedynie po błędach defensywy gospodarzy. Jednak trzeba przyznać, że żadna z tych okazji nie była stuprocentowa.
Po zmianie stron Miłoszewski zdecydował się na powrót do normalnego ustawienia z dwoma napastnikami. Grającego na lewy skrzydle Przemysława Olesińskiego zastąpił drugi po Maćkowskim najlepszy strzelec ŁKS-u, Łukasz Zaniewski. I właśnie ten ostatni został bohaterem akcji w 55. minucie. Napastnik gospodarzy został sfaulowany w polu karnym i zaraz potem pewnym strzałem wykorzystał rzut karny. Po tym golu łomżanie cofnęli się spokojnie kontrolując wydarzenia na boisku. Niestety w 62. minucie urazu doznał środkowy obrońca miejscowych, Bartłomiej Makowski. W jego miejsce na plac gry wszedł Piotr Pisiak, który w ostatnich meczach popełnił kilka bardzo poważnych błędów czego efektem było kilka straconych goli. Wydawało się, że mecz z Romintą, w którym jego zespół prowadzi 2:0 będzie doskonałą okazją dla defensora ŁKS-u do nabrania pewności siebie i zapomnienia o wcześniejszych niepowodzeniach. Jednak w 72. minucie były zawodnik Orła Kolno po raz kolejny "podał rękę przeciwnikowi". Będąc z boku własnego pola karnego Pisiak zdecydował się na zagranie piłki do Wienczatka. Uczynił to jednak zbyt słabo i to podanie przeciął Michał Mościński płaskim strzałem pokonując golkipera ŁKS-u - Widać wyraźnie, że chłopak się zagotował, robi kuriozalne błędy, ale to się odwróci - ocenił swojego piłkarza trener Miłoszewski.
Po tym golu wkradło się nieco nerwowości w poczynania gospodarzy, ale tego faktu gracze z Gołdapi nie zdołali wykorzystać. W 84. minucie po przejęciu piłki na swojej połowie na indywidualnym rajdem przez całe boisko popisał się Sadowski. Napastnik miejscowych wbiegł w pole karne i został sfaulowany. Tym razem do rzutu karnego podszedł Maćkowski i pewnym strzałem ustalił wynik spotkania na 3:1.
- Dzisiaj mecz do 72. minuty mieliśmy pod pełną kontrolą. Gramy kolejny w sobotę, więc dzisiaj nie chcieliśmy się specjalnie wysilać, bo wiedzieliśmy, że ich skontrujemy. I już wcześniej po kontrach powinniśmy przynajmniej ze dwie bramki zdobyć. Niestety po błędzie tracimy gola i fundujemy sobie kilkanaście nerwowych minut - przyznał po meczu Miłoszewski.
Po tej wygranej ełkaesiacy awansowali na 6. miejsce w tabeli. A już w sobotę, 14 listopada o godz. 13.00 rozegrają pierwszy mecz rundy wiosennej. Na własnym stadionie podejmować będą KS Wasilków.
is