Najlepsza nalewka z Łomży
Na długie i chłodne jesienne wieczory najlepsza jest nalewka na miodzie z cytryną. Tak podawali dziadek i babcia... Dziś nalewki przeżywają prawdziwy renesans, a przy okazji miodowych „dożynek” organizowane są konkursy na najlepsze trunki. W Łomży z nalewki na miodzie z cytryną słynie pszczelarz Wiesław Grzymała. W tym roku jego nalewka znowu wygrała konkurs podczas XV Biesiady Miodowej w Tykocinie.
W tegorocznej imprezie miodowej w Tykocinie uczestniczyło czterech pszczelarzy z Łomży. Niestety pogoda, która w tym roku dała się mocno we znaki pszczelarzom i tym tym razem im nie dopisała. Sprawiło to, że w Tykocinie było znacznie mniej gości niż w latach poprzednich.
- Już wiosną, gdy po łagodnej zimie przyszły przymrozki, to wymroziło pączki lip i akacji, a w efekcie w tym roku właściwie nie ma tych miodów – mówi Wiesław Grzymała.
W jego przypadku jest to o tyle istotne, że miód lipowy stanowił podstawowy produkt handlowy, to jeszcze jest niezbędny do nalewki na miodzie z cytryną. Dokładne proporcje składników trunku stanowią tajemnicę rodzinną, ale pszczelarz zdradza, że podstawą jest właśnie miód lipowy z domieszką gryczanego. Taka nalewka na miodzie z cytryną od lat nagradzana jest na konkursach w Tykocinie i Kurowie. W ten weekend odbyła się XV Biesiada Miodowa w Tykocinie w trakcie której najsmaczniejsze nalewki z miodem oceniała specjalna komisja. I tak jak przed rokiem, nalewka Wiesława Grzymały, nie miała sobie równych zdobywając pierwsze miejsce.
- Oczywiście, że cieszę się, że znowu wygrałem ten konkurs – mówi Grzymała. - Jak ktoś coś robi z pasją i jest to doceniane do bardzo miłe.
Wiesław Grzymała jest pszczelarzem w trzecim pokoleniu. Pasiekę założył jeszcze jego dziadek. On też poza miodami robił pyszne nalewki na własny użytek.
- Niestety przepisy na nie zabrał ze sobą – opowiadał Wiesław Grzymała, który jak podkreśla z nalewkami eksperymentuje od kilku lat.
Do powstania tej utytułowanej potrzebny jest spirytus, cytryny i dwa rodzaje miody – z lipy i gryczany i czas... Tak sporządzony trunek, nim trafi na biesiadę, musi przez kilka miesięcy poleżakować.