Cud nad Wisłą, cud nad Narwią 1920
- Bohaterska, pięciodniowa obrona Łomży była, z jednej strony, inicjatywą dowództwa batalionu zapasowego 33. pułku piechoty, a z drugiej, łomżyniaków, którzy zaangażowali się w uratowanie miasta przed bolszewikami od 28. lipca do 1. sierpnia 1920 roku - opowiada płk Ludwik Zalewski (lat 60), badacz historii, kolekcjoner militariów, twórca Muzeum Fort i prezes Klubu Fort. - Kopali okopy, donosili jedzenie, opatrywali rannych, przenosili informacje... Wówczas młody, 28-letni dowódca Marian Raganowicz (lat 28) poznał młodą łomżyniankę, zajmującą się zaopatrzeniem w żywność i gotowaniem dla walczących żołnierzy. Narodziła się miłość... Bardzo istotna była tak ofiarna postawa łomżyniaków wobec żołnierzy, że mają o co walczyć i kogo bronić.
Poprosiliśmy płk Ludwika Zalewskiego, aby przedstawił ważkie wydarzenia historii sprzed 94 lat w pigułce. - 33. pułk piechoty Wojska Polskiego w wojnie polsko-bolszewickiej w Łomży i okolicach nie brał udziału jako taki w całości – wyjaśnia znawca. - Dwa bataliony 33. pp walczyły od czerwca 1919 r. na rubieżach wschodnich Rzeczpospolitej. Najcięższe walki staczał nad Dźwiną od 6. do 10. czerwca 1920. Od tego momentu możemy mówić o odwrocie wojsk polskich z kresów wschodnich.
Ochotnicy pierwszy raz mieli karabin w rękach...
W tym czasie w Łomży pozostaje jeden batalion zapasowy, którego zadaniem było uzupełniać straty, czyli szkolić rezerwistów i leczyć rannych. Tych, którzy nadają się, wysyłano ponownie na front do walki. Zatem łomżyński pułk jako taki w całości nie brał udziału w walce o miasto. Zadanie obrony Łomży przejął kapitan Marian Raganowicz (1892 - 1940), dowodzący batalionem zapasowym. On jako pierwszy przygotował i z batalionem zapasowym wziął na siebie obronę. W skład batalionu wchodziło 700 żołnierzy, niedoszkolonych do końca i ozdrowieńców, rezerwistów, poborowych i ochotników od 18. roku życia. Pierwszy atak Kozaków na fort trzeci w Piątnicy 28. lipca 1920 przyjmuje na siebie właśnie ten batalion, który miało odcinek obrony długości około sześciu kilometrów. Ochotnicy nie wytrzymali nerwowo. Widząc pijanych i ryczących kozaków, cofnęli się. Cofnęli się, gdyż pierwszy raz mieli karabin w rękach, nie byli doświadczeni, że ktoś do nich naprawdę strzela na polu walki. 29. lipca nad ranem przebija się do załogi fortów, czyli do batalionu, załoga Twierdzy Osowiec pod dowództwem ppłk Kopy. Mają ze sobą ok. 700 żołnierzy i cztery armaty i od tego momentu ppłk Kopa przejmuje dowodzenie jako starszy stopniem. Dopiero od tego momentu słaba obrona Łomży na tyle okrzepła, że forty i miasto są nie do zdobycia przez Kozaków, a to jest przeokrutna 10. dywizja kawalerii Gaj Hana! Ponawiają ataki kilkakrotnie do 31. lipca, nie mogą zdobyć fortów, przesuwają 10. dywizję kawalerii w celu zdobycia Nowogrodu, a pod Łomżę podchodzi 12 dywizja piechoty z zadaniem zdobycia fortów. Trzeba tutaj dodać bardzo ważny fakt, że w międzyczasie 1. sierpnia 1920 r. w godzinach popołudniowych bolszewicy zdobywają Nowogród. Łomży grozi okrążenie od strony Nowogrodu, dlatego 2. sierpnia załoga opuszcza forty i Łomżę. Załoga fortów, czyli obrońcy Łomży, wycofują się. W tym samym czasie wycofują się też dwa nasze bataliony 33. pułku, zupełnie inną drogą, nie zbliżając się nawet do naszego miasta. I to właśnie one 14. sierpnia chwalebnie wyróżniają się poświęceniem i odwagą, i bohaterstwem w walce pod Ossowem. Dlatego święto 33. pułku piechoty w Łomży obchodzono od tamtej pory w 20-leciu i teraz 14. sierpnia, gdy zaczęła się bitwa warszawska, wygrana 15. sierpnia.
Warszawa obroniona dzięki bitwie pod Łomżą
Dlaczego współtwórca odzyskania przez Polskę niepodległości Marszałek Józef Piłsudski (1867 – 1935) powtarzał z uznaniem dla dowódcy i żołnierzy 33. pułku piechoty, że nie byłoby cudu nad Wisłą bez cudu nad Narwią...? - Przede wszystkim, dlatego, że pięć dni na zatrzymywanie wojsk bolszewików pod Łomżą okazało się ogromnym, wykorzystanym czasem na przygotowanie obrony Warszawy – odpowiada płk Ludwik Zalewski. - I na przygotowanie kontrofensywy znad Wieprza...
Z inicjatywy Klubu Fort, którego prezesem jest płk Zalewski, w latach 2008 i 2009 zorganizowano w Piątnicy rekonstrukcję obrony Łomży. Przy okazji rekonstrukcji zawsze wydawany był materiał informacyjny, czego dotyczy rekonstrukcja i przebiegu zdarzeń historycznych. - Oprócz komentarza przez głośniki, kilka tysięcy ludzi dostało informację na temat historii przodków i rodzinnych stron – dodaje prezes. - Chcieliśmy przypomnieć łomżyniakom największą bitwą w obronie ich miasta i poduczyć trochę historii, bo niektórzy nie znają jej w ogóle albo zapominają. Organizacja czegoś takiego wymaga dużego poświęcenia. Zaprzestałem organizacja rekonstrukcji, ponieważ był to zbyt duży wysiłek organizacyjny jak dla jednej osoby. Gdybym zajmował się tylko tym, nie robiłbym nic innego. Odpadłoby przygotowywanie kolejnych materiałów historycznych, opracowywanie źródeł, wyjścia w teren, spotkania z autorami... Obawiałem się, że skupienie się na inscenizacji osłabiłoby działania na innych polach. O rekonstrukcji bitwy w 2015 należałoby myśleć w tym roku. Główny problem to finansowanie. Mogłoby to kosztować 60 - 80 tysięcy zł, nie licząc darowizn w naturze czy świadczeń. Najbardziej kosztowne są środki pozoracji pola walki i na to musi być gotówka. Na przykład, przyjeżdża człowiek z armatą z Poznania i musi mieć opłacony dojazd i pobyt. Karabiny maszynowe muszą z czegoś strzelać, żeby były efekty. Jeden strzał kosztował 5 zł. Trzeba czasu, by chodzić z czapką i uzbierać taką kwotę od znajomych i sponsorów. Jeśli miasto dałoby kilkanaście tysięcy, a powiat i gminy po kilka, to i tak resztę trzeba uzbierać. Nawet gdyby były te pieniądze, to pozostaje ogromny wysiłek organizacyjny. Ściągnąć uczestników z całej Polski, rekonstruktorów, zapewnić im pobyt.... Już samo uzgodnienie z wyprzedzeniem terminu przyprawiałoby o ból głowy.
„Nie da się żyć bez historii o przodkach...”
Pułkownik Ludwik Zalewski (lat 60) dowodził w latach 1996 - 2003 I Łomżyńskim Batalionem Remontowym, wchodzącym w skład Garnizonu Łomża. Stworzył Muzeum Fort, oficjalnie otwarte w 2004 r., z elementami uzbrojenia i pamiątkami wojennymi w schronie pogotowia bojowego przy Forcie 3 w Piątnicy. Założyciel przeniósł muzeum w 2010 r. do budynku strzelnicy fortecznej, aby uchronić unikalne eksponaty, jak pasiak obozowy własnej matki, przed wilgocią. Rosnąca kolekcja liczy kilka tysięcy eksponatów. Pułkownik współzakładał Forteczny Oddział Ratowania Tradycji pod nazwą Klub Fort, powstały w 2004 r. i świętujący 10-lecie 20. czerwca w Wiźnie. - Zaczęliśmy od zbiórki przy schronie kapitana Władysława Raginisa, a część jubileuszowa odbyła się w Carskim Trakcie, gdzie gospodarze kolekcjonują pamiątki historyczne – wspomina Ludwik Zalewski, który jest współautorem albumu zdjęciowego z opisami „Budowle militarne Ziemi Łomżyńskiej” . W tym roku Klub Fort wydał komplet 16 pocztówek „Polskie schrony bojowe – wrzesień 1939” . Społecznicy planują kolejne wydawnictwo, dokumentujące miejsca uświęcone, ciekawe, o których ludzie współcześni powinni wiedzieć i pamiętać. - Nie da się żyć bez historii o przodkach, zawsze trzeba szukać korzeni swego pochodzenia – podsumowuje Ludwik Zalewski. - Tym bardziej, że nie mamy się czego wstydzić. Jest co pokazać i czym się szczycić. Nie samym chlebem żyje człowiek...
Mirosław Robert Derewońko
wsp. red.: Mariusz Śliwka