MÓJ WUJ PŁOSZAJSKI
Halina Miroszowa
Moje życie w Łomży, w latach 1928–1939 ocierało się ciągle o historię tego pułku. Mój wuj Karol Płoszajski był w latach trzydziestych dowódcą 33 Pułku. On także należał do tych oficerów, którzy doprowadzili do zbudowania w Łomży Domu Żołnierza. Była to bardzo ważna sprawa. W 33 Pułku służyło wielu mieszkańców Wołynia i Podola – Ukraińców... Była to polityka ówczesnych władz – „niech nie służą w jednostkach na swoim terenie”. Ci wiejscy chłopcy czuli się w Łomży źle. Oderwani od rodzin, kościoła, jakiegoś życzliwego miejsca... Dom Żołnierza stał się takim „ich” domem. Mogli pograć w karty, warcaby, szachy, napić się bezpłatnie herbaty, poczytać gazety, sięgnąć po książkę z miejscowej biblioteki, porozmawiać z opiekunkami z Czerwonego Krzyża. Jak większość Ukraińców – pięknie śpiewali. Pamiętam jak w niedzielne popołudnia rozkładali się na łąkach obok koszar i pięknie na głosy śpiewali te swoje dumki. W Domu Żołnierza odbywały się także co roku 1 grudnia bale „na gruźlików”, tutaj występowały wędrowne teatry. Pamiętam n. p. „Redutę”.
Więzy rodzinne między ciocią Mychną – żoną Karola a moimi rodzicami były bardzo silne. Wyjeżdżaliśmy razem na wakacje i urlopy ojców – na przykład do wsi Zrębiska nad Pisą. Ojcowie wypożyczali z Łomży dwie łodzie na dulki i pod prąd przypływali do Zrębisk. Były to cudowne lata pełne słońca, ciepła i bezpieczeństwa. Niestety, wuj Karol Płoszajski nie lubił się z generałem Młotem Fijałkowskim – dowódcą 18 Dywizji Piechoty w Łomży. Odszedł więc szybko z wojska. Do 1939 roku pracował jako jeden z dyrektorów w Ożarowskiej Fabryce Kabli. Wraz z kierownictwem zakładu wycofał się do Druskiennik, a po wielu perypetiach dotarł do Londynu. Był stale w wojsku. Po zakończeniu wojny prowadził z żoną mały hotel w Londynie.
W 1956 roku zadzwonił dzwonek do drzwi moich rodziców. To była ciotka Mychna Płoszajska. Była radość, gorące powitania. Bardzo szybko wszyscy wrócili do Polski – wujostwo, ich córka Hania z mężem – oficerem marynarki i dwoma wnukami. Zamieszkali na Wybrzeżu. Pamiętam jak wuj cieszył się, gdy po dłuższych staraniach otrzymał normalną, polską emeryturę. Było to chyba 500 złotych – najniższa stawka. Ale to nic – mówił. – Jestem u siebie, na normalnych warunkach.
I wuj Karol i ciotka Mychna dawno już nie żyją. Nie byli jedynymi żołnierzami w mojej rodzinie. Żołnierzem Legionów był mój ojciec Stefan Uściński – inspektor powiatowy PZUW w Łomży, w KOP-ie służył inny mój wuj – Zygmunt Dobrowolski. Był też żołnierzem mój brat Leszek Uściński, mój pierwszy mąż – Antoni Michał Rościszewski, byłam żołnierzem i ja, Halina Rościszewska-Miroszowa. Wszyscy z Łomży... Dlatego święto naszego 33 Pułku Piechoty jest także dla mnie świętem. Wszystkiego najlepszego!
* * *
Uroczystości połączone z obchodem dziesięciolecia obrony Łomży rozpoczęły się 13 września 1930 r.. złożeniem hołdu pamięci poległych w obronie Łomży w latach 1918–1920 r.
O zmroku tegoż dnia na Starym Rynku przed Magistratem Łomżyńskim ustawiły się w długiej kolumnie liczne delegacje z wieńcami obok kompanji honorowej ze sztandarem i orkiestrą 33 p.p., skąd pochód delegacyj, prowadzony przez D-cę 33 p.p. ppłk. dypl. Płoszajskiego Karola, ruszył w stronę miejscowego cmentarza.
U wrót cmentarnych zatrzymał się pochód, gdzie przemówienia, poświęcone pamięci poległych, wygłosili: ppłk dypl. Płoszajski i wice-prezes Rady Miejskiej St. Dębowski, – poczem przy blasku pochodni i dźwiękach marsza żałobnego Szopena, odegranych przez oddziały 33 p.p. i ochotniczej straży pożarnej, złożono wieńce na bratniej mogile poległych(...)
Działo się w mieście Łomży roku Pańskiego tysiącdziewięćsettrzydziestego, czternastego września, w dziesiątą rocznicę zwycięstwa oręża polskiego nad bolszewickim najeźdźcą, za czasów Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego, Prezesa Rady Ministrów i Ministra Spraw Wojskowych Józefa Piłsudskiego.
Ku upamiętnieniu po wsze czasy zwycięskich triumfów oręża polskiego, ku uczczeniu przelanej w obronie wolności krwi i znojnych trudów żołnierza polskiego.
Narodowi polskiemu na chwałę, przyszłym pokoleniom i miastu Łomży na pamiątkę, żołnierzowi polskiemu w hołdzie, podzięce i braterskim przywiązaniu.
My Komitet Obywatelski Budowy Domu Żołnierza przez społeczeństwo powołanym i w jego imieniu działający dnia dzisiejszego wobec władz i społeczeństwa – dokonaliśmy uroczystego poświęcenia i otwarcia wzniesionego zbiorowym wysiłkiem gmachu Domu Żołnierza w Łomży. Aktem niniejszym Dom ten Komendzie Garnizonu, w ręce gen. bryg. Czesława Młot-Fijałkowskiego – dowódcy 18 dywizji piechoty oddajemy i przekazujemy. Komitet Budowy Domu Żołnierza: Dr M. Czarnecki, Świątkowski, Cz. Laube, Kwaciszewski, płk., Płoszajski, ppłk dypl., Raganowicz, ppłk., Romeyko, kpt., K. Kisielnicki, Cygański, F. Kulikowski, W. Skarzyński, Wł. Świderski, Roszkowski, Meyer.”
Halina Miroszowa
Więzy rodzinne między ciocią Mychną – żoną Karola a moimi rodzicami były bardzo silne. Wyjeżdżaliśmy razem na wakacje i urlopy ojców – na przykład do wsi Zrębiska nad Pisą. Ojcowie wypożyczali z Łomży dwie łodzie na dulki i pod prąd przypływali do Zrębisk. Były to cudowne lata pełne słońca, ciepła i bezpieczeństwa. Niestety, wuj Karol Płoszajski nie lubił się z generałem Młotem Fijałkowskim – dowódcą 18 Dywizji Piechoty w Łomży. Odszedł więc szybko z wojska. Do 1939 roku pracował jako jeden z dyrektorów w Ożarowskiej Fabryce Kabli. Wraz z kierownictwem zakładu wycofał się do Druskiennik, a po wielu perypetiach dotarł do Londynu. Był stale w wojsku. Po zakończeniu wojny prowadził z żoną mały hotel w Londynie.
W 1956 roku zadzwonił dzwonek do drzwi moich rodziców. To była ciotka Mychna Płoszajska. Była radość, gorące powitania. Bardzo szybko wszyscy wrócili do Polski – wujostwo, ich córka Hania z mężem – oficerem marynarki i dwoma wnukami. Zamieszkali na Wybrzeżu. Pamiętam jak wuj cieszył się, gdy po dłuższych staraniach otrzymał normalną, polską emeryturę. Było to chyba 500 złotych – najniższa stawka. Ale to nic – mówił. – Jestem u siebie, na normalnych warunkach.
I wuj Karol i ciotka Mychna dawno już nie żyją. Nie byli jedynymi żołnierzami w mojej rodzinie. Żołnierzem Legionów był mój ojciec Stefan Uściński – inspektor powiatowy PZUW w Łomży, w KOP-ie służył inny mój wuj – Zygmunt Dobrowolski. Był też żołnierzem mój brat Leszek Uściński, mój pierwszy mąż – Antoni Michał Rościszewski, byłam żołnierzem i ja, Halina Rościszewska-Miroszowa. Wszyscy z Łomży... Dlatego święto naszego 33 Pułku Piechoty jest także dla mnie świętem. Wszystkiego najlepszego!
* * *
Uroczystości połączone z obchodem dziesięciolecia obrony Łomży rozpoczęły się 13 września 1930 r.. złożeniem hołdu pamięci poległych w obronie Łomży w latach 1918–1920 r.
O zmroku tegoż dnia na Starym Rynku przed Magistratem Łomżyńskim ustawiły się w długiej kolumnie liczne delegacje z wieńcami obok kompanji honorowej ze sztandarem i orkiestrą 33 p.p., skąd pochód delegacyj, prowadzony przez D-cę 33 p.p. ppłk. dypl. Płoszajskiego Karola, ruszył w stronę miejscowego cmentarza.
U wrót cmentarnych zatrzymał się pochód, gdzie przemówienia, poświęcone pamięci poległych, wygłosili: ppłk dypl. Płoszajski i wice-prezes Rady Miejskiej St. Dębowski, – poczem przy blasku pochodni i dźwiękach marsza żałobnego Szopena, odegranych przez oddziały 33 p.p. i ochotniczej straży pożarnej, złożono wieńce na bratniej mogile poległych(...)
Działo się w mieście Łomży roku Pańskiego tysiącdziewięćsettrzydziestego, czternastego września, w dziesiątą rocznicę zwycięstwa oręża polskiego nad bolszewickim najeźdźcą, za czasów Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego, Prezesa Rady Ministrów i Ministra Spraw Wojskowych Józefa Piłsudskiego.
Ku upamiętnieniu po wsze czasy zwycięskich triumfów oręża polskiego, ku uczczeniu przelanej w obronie wolności krwi i znojnych trudów żołnierza polskiego.
Narodowi polskiemu na chwałę, przyszłym pokoleniom i miastu Łomży na pamiątkę, żołnierzowi polskiemu w hołdzie, podzięce i braterskim przywiązaniu.
My Komitet Obywatelski Budowy Domu Żołnierza przez społeczeństwo powołanym i w jego imieniu działający dnia dzisiejszego wobec władz i społeczeństwa – dokonaliśmy uroczystego poświęcenia i otwarcia wzniesionego zbiorowym wysiłkiem gmachu Domu Żołnierza w Łomży. Aktem niniejszym Dom ten Komendzie Garnizonu, w ręce gen. bryg. Czesława Młot-Fijałkowskiego – dowódcy 18 dywizji piechoty oddajemy i przekazujemy. Komitet Budowy Domu Żołnierza: Dr M. Czarnecki, Świątkowski, Cz. Laube, Kwaciszewski, płk., Płoszajski, ppłk dypl., Raganowicz, ppłk., Romeyko, kpt., K. Kisielnicki, Cygański, F. Kulikowski, W. Skarzyński, Wł. Świderski, Roszkowski, Meyer.”
Halina Miroszowa