Honorowy Pan Tadeusz
Dyrektor Naczelny i Artystyczny Łomżyńskiej Orkiestry Kameralnej, białostoczanin Tadeusz Chachaj został Honorowym Obywatelem Łomży. Okolicznościowy dyplom, gratulacje i bukiet kwiatów odbierał podczas uroczystej sesji Rady Miejskiej, zwołanej w 585 rocznicę nadania Łomży praw miejskich, w Ratuszu. Laureat przybył na nią wraz z małżonką Danutą. Oboje byli bardzo wzruszeni, a pan Tadeusz – wręcz... zakłopotany. Dziękując za honory, powiedział m.in.: – Mówię krótko, bo wolę dyrygować niż przemawiać.
– Powiedział Pan podczas tej wielkiej i pięknej ceremonii, że rada miejska trochę przesadziła z tymi honorami dla pana. Dlaczego?
– Wydaje mi się, że 10 lat to zbyt krótki okres na to, żeby otrzymać taką nominację. A ja przecież pracuję w Łomży dopiero 10 lat. Nie chcę się porównywać do Jerzego Maksymiuka, bo mimo że mieszkał on długie lata w Białymstoku, to dopiero dwa czy trzy lata temu otrzymał tytuł honorowego obywatela tego miasta.
– Widać w Łomży czas biegnie szybciej, wszystko szybciej się dzieje – w końcu to miasto ponadtysiącletnie – więc z doświadczeniem. A pańska orkiestra z jednakową werwą i profesjonalizmem gra na wieży ratusza, gra w parku miejskim, nie mrożą jej ani wielkie sale koncertowe, ani wyjazdy zagraniczne. Jakie jest marzenie na kolejne lata dyrygowania orkiestrą w Łomży honorowego obywatela z batutą?
– Żeby orkiestra była stabilna. Może teraz, właśnie jako honorowemu obywatelowi uda mi się przekonać władze, żeby co najmniej o 5–7 osób powiększyć skład orkiestry. Wtedy byłaby stabilna, a jej poziom artystyczny i poszerzenie repertuaru byłoby znaczne. Ja rozumiem sytuację ekonomiczną kraju, wiem że pieniędzy wszędzie brakuje, no ale jeśli mowa o marzeniach, to właśnie to mi się marzy najczęściej. Fakt – na razie bezskutecznie. Ale może kiedyś...?
– Ale pańskie kontakty z Łomżą i łomżyńskimi muzykami datują się od czasów, gdy nawet nie myślał Pan, że przyjdzie mu kiedyś kierować orkiestrą. Był pan wtedy szefem Filharmonii Białostockiej...
– To był rok 1973. Rzeczywiście, jako szef Filharmonii Białostockiej podarowałem kilkanaście fraków organizującej się wówczas orkiestrze łomżyńskiej. Opracowałem też kilka utworów dla tej orkiestry. Stąd pamiętam datę jej powstania. A w ogóle to wydaje mi się, że te dzisiejsze zaszczyty, są „na wyrost”, są przesadzone. Nie ukrywam, że sprawiły mi ogromną przyjemność. Jestem zaszczycony, że doceniono tak skromną osobę jako dyrektora Łomżyńskiej orkiestry Kameralnej. Na początku, gdy przeczytałem o nich w gazetach, nie chciało mi się wierzyć. Z Białegostoku odebrałem kilka telefonicznych gratulacji i właściwie dopiero wówczas uwierzyłem, że to jest prawda. To miłe.
– Jedyny przywilej, jaki wiąże się z tytułem honorowego obywatela, to bezpłatny przejazd autobusami komunikacji miejskiej. Będzie pan z niego korzystał?
– Ja już dawno korzystam, bo wiek mnie zwalnia z obowiązku kupowania biletów. Cztery lata już jeżdżę bez biletów. Ale jest jeszcze jedna historia: kiedy ktoś mnie spytał jakie korzyści przyniesie mi ten tytuł, odpowiedziałem że dostanę pięciopokojowe mieszkanie z pełnym wyposażeniem. Wzbudziłem niesamowitą zazdrość, ale potem zdementowałem...
–A mógł Pan jeszcze „dorzucić” np. samochód alfa romeo, bo marzyć wolno...
– Wolałbym wprawdzie volvo, ale naprawdę zadowolę się pieniędzmi na powiększenie i umocnienie orkiestry. Na szczęście marzenia nie podlegają żadnym ograniczeniom, ani karze...
– Powiedział Pan podczas tej wielkiej i pięknej ceremonii, że rada miejska trochę przesadziła z tymi honorami dla pana. Dlaczego?
– Wydaje mi się, że 10 lat to zbyt krótki okres na to, żeby otrzymać taką nominację. A ja przecież pracuję w Łomży dopiero 10 lat. Nie chcę się porównywać do Jerzego Maksymiuka, bo mimo że mieszkał on długie lata w Białymstoku, to dopiero dwa czy trzy lata temu otrzymał tytuł honorowego obywatela tego miasta.
– Widać w Łomży czas biegnie szybciej, wszystko szybciej się dzieje – w końcu to miasto ponadtysiącletnie – więc z doświadczeniem. A pańska orkiestra z jednakową werwą i profesjonalizmem gra na wieży ratusza, gra w parku miejskim, nie mrożą jej ani wielkie sale koncertowe, ani wyjazdy zagraniczne. Jakie jest marzenie na kolejne lata dyrygowania orkiestrą w Łomży honorowego obywatela z batutą?
– Żeby orkiestra była stabilna. Może teraz, właśnie jako honorowemu obywatelowi uda mi się przekonać władze, żeby co najmniej o 5–7 osób powiększyć skład orkiestry. Wtedy byłaby stabilna, a jej poziom artystyczny i poszerzenie repertuaru byłoby znaczne. Ja rozumiem sytuację ekonomiczną kraju, wiem że pieniędzy wszędzie brakuje, no ale jeśli mowa o marzeniach, to właśnie to mi się marzy najczęściej. Fakt – na razie bezskutecznie. Ale może kiedyś...?
– Ale pańskie kontakty z Łomżą i łomżyńskimi muzykami datują się od czasów, gdy nawet nie myślał Pan, że przyjdzie mu kiedyś kierować orkiestrą. Był pan wtedy szefem Filharmonii Białostockiej...
– To był rok 1973. Rzeczywiście, jako szef Filharmonii Białostockiej podarowałem kilkanaście fraków organizującej się wówczas orkiestrze łomżyńskiej. Opracowałem też kilka utworów dla tej orkiestry. Stąd pamiętam datę jej powstania. A w ogóle to wydaje mi się, że te dzisiejsze zaszczyty, są „na wyrost”, są przesadzone. Nie ukrywam, że sprawiły mi ogromną przyjemność. Jestem zaszczycony, że doceniono tak skromną osobę jako dyrektora Łomżyńskiej orkiestry Kameralnej. Na początku, gdy przeczytałem o nich w gazetach, nie chciało mi się wierzyć. Z Białegostoku odebrałem kilka telefonicznych gratulacji i właściwie dopiero wówczas uwierzyłem, że to jest prawda. To miłe.
– Jedyny przywilej, jaki wiąże się z tytułem honorowego obywatela, to bezpłatny przejazd autobusami komunikacji miejskiej. Będzie pan z niego korzystał?
– Ja już dawno korzystam, bo wiek mnie zwalnia z obowiązku kupowania biletów. Cztery lata już jeżdżę bez biletów. Ale jest jeszcze jedna historia: kiedy ktoś mnie spytał jakie korzyści przyniesie mi ten tytuł, odpowiedziałem że dostanę pięciopokojowe mieszkanie z pełnym wyposażeniem. Wzbudziłem niesamowitą zazdrość, ale potem zdementowałem...
–A mógł Pan jeszcze „dorzucić” np. samochód alfa romeo, bo marzyć wolno...
– Wolałbym wprawdzie volvo, ale naprawdę zadowolę się pieniędzmi na powiększenie i umocnienie orkiestry. Na szczęście marzenia nie podlegają żadnym ograniczeniom, ani karze...